Kanada: smak wielorybiej skóry
Kiedyś od polowania i łowienia ryb zależało życie Inuitów. Dzisiaj, mimo iż w każdej wiosce jest sklep, polowanie i łowienie ryb to nadal ważne zajęcie. Dlatego oblaci tutaj pracujący towarzyszą ludziom także na polowaniach.
Naalagaq Anirnialuk…
Wstałem wcześnie rano i poszedłem nad brzeg oceanu. Repulse Bay, jak wszystkie niemal osady Inuitów, jest położona na samym brzegu. Od wody do pierwszych domów dzieli ją zaledwie kilka metrów. Dzień piękny, niebo lekko zachmurzone, tafla wody smagana wiatrem. Na brzegu gdzieniegdzie tylko grube bryły lodu, które wypchnął tutaj przypływ. Wczoraj pomyślny wiatr oczyścił zatokę ze zwałów lodu, które zalegały tu przez ostatnie dwa tygodnie, uniemożliwiając łodziom wypłynięcie. Cała wioska ze zniecierpliwieniem czekała na ten moment. To właśnie nam w tym roku przypadł zaszczyt upolowania jednego wieloryba grenlandzkiego. Od kilku miesięcy 16 myśliwych przygotowywało się do tej wyprawy. Słuchali rad starszych i doświadczonych myśliwych, przygotowywali harpuny, liny i specjalne noże. Teraz pakują rzeczy osobiste i prowiant do czterech lodzi. Gdy wszystko jest gotowe, wychodzą jeszcze na brzeg i proszą o modlitwę i błogosławieństwo: „Naalagaq Anirnialuk, qinuvvigiliqpaptigit, takkua angunasuktiuniaqtut saimmaqtitauquplugi arviqsiungniaqtut…” – odmawiam słowa błogosławieństwa w miejscowym języku: „Panie Boże, prosimy Cię, pobłogosław tych myśliwych, którzy wypływają na połów wieloryba”.
Skóra na trzy sposoby
Wieczorem dowiaduję się, że polowanie się udało. Wypatrywali go prawie cały dzień, a potem wszystko poszło bardzo szybko. Następnego dnia była niedziela. Rano dostałem telefon, że łodzie są już blisko wioski. Poszedłem na mały półwysep poza wioskę, gdzie planowano przyciągnąć upolowane zwierzę. Było tam już dość sporo ludzi. Cztery małe łodzie bardzo wolno płynęły równo w szeregu, a za nimi z wody wystawał czarny punkt. Gdy łodzie dobiły do brzegu, zaśpiewaliśmy pieśń dziękczynną, po czym odmówiłem modlitwę dziękującą Panu Bogu za udany połów i szczęśliwy powrót. Niemal cały wieloryb jest zanurzony, tylko kawałek wystaje ponad wodę. Kilku mężczyzn podpływa łódkami i zaczyna odcinać płaty skóry z grubą warstwą tłuszczu. Puszczają je potem na wodę w kierunku brzegu, gdzie są wyciągane i natychmiast zaczyna się uczta. Skórę z wieloryba je się przeważnie na surowo. Jest uważana za przysmak. Można ją ugotować i pokrojoną na małe kostki dodać do sałatki z makaronem. Można też pokroić ją na cieniutkie plasterki i usmażyć z cebulka. Jest bardzo smaczna w każdej formie.
Przysmak od pokoleń
Inuici, w Polsce często nazywani Eskimosami, którzy od tysięcy lat zamieszkują tereny polarne, zawsze polowali na wieloryby, głównie dla ich skór. Także dzisiaj z upolowanego wieloryba zjada się tylko skórę. Mięso albo wrzuca się z powrotem do oceanu, albo karmi się nim psy, choć i te nie za bardzo chcą je jeść. Skóra jest bardzo gruba, a u dużych wielorybów warstwa tłuszczu osiąga nawet 20 centymetrów. Jednak nie można mówić o marnotrawstwie. Na terenach, na których uprawa jakichkolwiek roślin jest niemożliwa, a dieta składa się głównie z mięsa i ryb, to właśnie skóra z wieloryba dostarcza tych składników odżywczych, których nie zawiera mięso.
Akkuardjuk – bohater wyprawy
Cześć wieloryba wystająca z wody zostaje szybko okrojona. Wtedy podjeżdża wielki spychacz, do wieloryba przywiązuje się grube liny i próbuje wyciągnąć go na brzeg. Nie udało się: liny się naprężają i pękają z hukiem. Trzeba więc poczekać na odpływ.
Teraz przychodzi czas na opowiadania. Wszyscy są ciekawi, jak było. Kto rzucał harpuny, kto strzelał? Kapitanem całej wyprawy był Misa Akkuardjuk. Gdy już wypatrzyli wieloryba, najpierw rzucali w niego małymi, metalowymi harpunami z przywiązaną liną, osadzonymi na długich i grubych trzonkach. Na drugim końcu liny przymocowanej do harpuna jest zaczepiony gumowy balon. Ma utrudnić wielorybowi zanurzenie się oraz ucieczkę. Nie każde polowanie kończy się sukcesem. Zdarza się, że wieloryb ucieka.
Ludzie się rozchodzą. Trzeba poczekać na odpływ. Wracam do kościoła, ponieważ zbliża się pora niedzielnej Eucharystii. Podczas Mszy św. jeszcze raz dziękujemy Panu Bogu za udany połów i szczęśliwy powrót wszystkich członków załogi. W procesji z darami ofiarnymi obok chleba i wina rodziny myśliwych przynoszą też kawałek świeżej skóry z wieloryba.
Tysiąc osób nad Repulse Bay
Repulse Bay to osada nad zatoką o tej samej nazwie zamieszkana przez około 1000 ludzi, w większości Inuitów. W XIX wieku osada wielorybników rozrosła się wokół kościoła, który wybudowali tu misjonarze oblaci. Połowa mieszkańców ma mniej niż 12 lat. Jak wszędzie w regionie Nunavut, rodziny są tu bardzo liczne, a do rozwoju wiosek i zwiększenia przyrostu naturalnego paradoksalnie przyczyniła się zimna wojna. Wraz z armią na Północ przyszła cywilizacja i jej dobre wynalazki, takie jak zorganizowane szkolnictwo i medycyna. Dzisiaj w każdej wiosce, nawet tej najmniejszej, jest szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum oraz ośrodek zdrowia z personelem medycznym obecnym na stałe.
Przez większą część roku zatokę Repulse Bay skuwa lód o grubości nawet do dwóch metrów. Wioskę i całą okolicę pokrywa twarda, zmarznięta skorupa śniegu. Zimą temperatury utrzymują się poniżej –40oC. Ludzie przemieszczają się na skuterach śnieżnych. Samochody są bezużyteczne, gdyż w Nunavut nie ma sieci dróg. Napór lodu na zatoce jest tak ogromny, że potrafi zmiażdżyć małe, kilkumetrowe łódki, których używają dzisiaj Inuici, wykonane głównie z aluminium, napędzane silnikami spalinowymi. Kiedyś używali tylko kajaków, które – co trzeba podkreślić – są ich własnym wynalazkiem. Również samo słowo kajak pochodzi z ich języka – inuktitut. Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej od stu lat ewangelizują te tereny, dzieląc z miejscowa ludnością trudy arktycznego życia.
Wieloryb za darmo
Krojenie wieloryba trwało przez cały następny tydzień. Od rana do wieczora pracowaliśmy ciężko, by ściągnąć całą skórę i uprzątnąć miejsce z wszelkich pozostałości. Mięso pozostawione na brzegu przyciągnęłoby do wioski wilki i niedźwiedzie polarne. Najpierw dostosowaliśmy się do przypływów i odpływów. Gdy przychodził odpływ i poziom wody się obniżał, okrawaliśmy odsłoniętą część wieloryba. Potem w czasie przypływu, nieco lżejszego zwierza można było trochę podciągnąć na brzeg, aż w końcu po kilku takich manewrach udało się wyciągnąć go z wody. Wtedy był już całkiem obrany ze skóry. Każdy mógł sobie zabrać tyle, ile chciał. Część skory została wysłana do innych wiosek. Wszystko oczywiście rozdzielono za darmo. W tradycyjnych eskimoskich osadach nie żąda się opłaty za zdobycz, czy to jest mięso z niedźwiedzia, karibu, ryby, czy wieloryba, wszystko jest za darmo. Ludzie wierzą, że gdy będą hojni dla innych, natura będzie hojna dla nich.
Gdy skóra wieloryba została już całkiem ściągnięta, pozostało pokrojenie go na takie kawałki, które da się przeciągnąć na wyznaczone miejsce i zakopać. Przed nami stała kilkumetrowa góra mięsa. Z każdym dniem jego zapach stawał się intensywniejszy. Robota była ciężka, ale atmosfera serdeczna. Po całym tygodniu pracy pozostały tylko kości i trochę fiszbin. Ogromną czaszkę wieloryba ustawiliśmy obok innej, pochodzącej z polowania, które odbyło się 5 lat wcześniej. Głowa wieloryba grenlandzkiego stanowi trzecią cześć ciała. Teraz u wejścia do zatoki stoją dwie ogromne wielorybie czaszki.
Następne polowanie
Gdy wszystko zostało uprzątnięte, zorganizowano ucztę dla osady. Wszyscy mieszańcy zgromadzili się w sali gimnastycznej, by wspólnie celebrować oficjalne zakończenie polowania na wieloryba grenlandzkiego. Temat rozmów był jeden – następne polowanie. Nikt nie wie, kiedy, ale jedno jest pewne: to polowanie nie było ostatnim w Repulse Bay.
Misyjne Drogi, nr 1/2012
Galeria (5 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |