Dyskretne głoszenie. Rola rodziny w ewangelizacji Azji [MISYJNE DROGI]
Azja to ogromny i zróżnicowany kontynent. Bardzo różne jest tu też podejście do rodziny. W jednym z największych i najliczniejszych państw świata – w Chinach – wielodzietna rodzina przez dziesięciolecia traktowana była jak zagrożenie.
Dzięki członkom rodzin Bóg staje się obecny tam, dokąd zostali posłani. Chrześcijańskie rodziny mogą i powinny ewangelizować samą swoją obecnością, sposobem życia. Ich postawy, decyzje, wybory powinny dawać otoczeniu do myślenia – dlaczego tak żyją, dlaczego stawiają Boga na pierwszym miejscu?
>>> Uśmiech Maryi na „smutnym kontynencie” [MISYJNE DROGI]
Delikatny Bóg
Na świecie jest trochę szaleńców, którzy całymi rodzinami wyjeżdżają w różne zakątki świata, aby ewangelizować. – Naszym głównym zadaniem jest po prostu bycie z ludźmi, do których zostaliśmy posłani – ze wspólnotą neokatechumenalną działającą przy parafii, z parafianami i innymi, których spotykamy na co dzień. Wierzymy, że Bóg jest bardzo delikatny i działa przez nas codziennie. Nawet jeśli i nam to wszystko wydaje się bez sensu – mówi Konrad Nycz, który wraz z żoną i trójką małych dzieci został posłany do Kazachstanu. Przyznaje, że w ich obecności nie chodzi o widowisko, o rozgłos, ale o zwykłe, codzienne, niepozorne działanie. – Gdybyśmy robili wielkie, spektakularne dzieła to mogłaby pojawić się pokusa, żeby zasługi naszej misji zacząć przypisywać sobie, a to Duch ma działać – podkreśla.
Ich praca ewangelizacyjna jest mocno ograniczona przez kazachskie prawo. – W Kazachstanie zabroniona jest jakakolwiek ewangelizacja poza terenem kościelnym, ponieważ panuje całkowita „wolność wyznaniowa” – można wierzyć w co się chce i w kogo się chce, ale nie można o tym mówić publicznie. W związku z tym nasza działalność jest ograniczona do parafii. Pomagamy tu we wszystkich większych wydarzeniach, prowadzimy kawiarenkę parafialną, towarzyszymy wspólnocie oraz wspieramy tutejsze oratorium – świetlicę dla dzieci z najuboższej dzielnicy Karagandy, w której mieszkamy – opisuje Konrad.
Bez spektakularnych dzieł
Konrad wspomina, że w ich misji nie chodzi o wielkie, ewangelizacyjne spotkania, o pukanie do każdych drzwi i o namawianie na przyjęcie wiary katolickiej. Ich misja to mozolne, ale i ważne trwanie – dawanie w ten sposób świadectwa. – Bardzo nam pomagają codzienne, rodzinne wspólne modlitwy z czytaniem słowa. Do tego dochodzą cotygodniowe liturgie i Eucharystie we wspólnocie. To wszystko daje nam siłę na to, żeby codziennie się nawracać i przeżywać swoją wiarę w sposób żywy i na poważnie – przyznaje Konrad i podkreśla, że zadanie, którego się podjęli ma z założenia przemieniać świat dookoła nich, ale też ich samych. – Czujemy, że te misje przede wszystkim są dla nas, dla naszego nawrócenia w małżeństwie, w rodzinie. Spędzamy teraz ze sobą znacznie więcej czasu, widzimy, że łatwiej jest nam sobie przebaczać, mimo że wcale nie mamy do siebie więcej cierpliwości. Znajdując się z dala od reszty naszych bliskich, nieraz w trudnych sytuacjach, będąc razem 24 godziny na dobę, pojawiają się nowe sytuacje, w których możemy się poznawać, uczyć siebie nawzajem i nawracać tak, aby Bóg był u nas zawsze na pierwszym miejscu.
Aborcja jak fryzjer
Zapytałem Konrada, czy rodzina w Kazachstanie ma społecznie i kulturowo dużą wartość. Okazuje się, że
nie tak łatwo udzielić odpowiedzi na to pytanie. – Kazachowie są bardzo rodzinni. Ten aspekt życia ma dla nich duże znaczenie. Także państwo zapewnia dodatki socjalne dla rodzin wielodzietnych. Nie brakuje jednak rodzin patologicznych i rozbitych. Powodów ich dramatów jest oczywiście mnóstwo – mówi Konrad. – Aborcja jest tu z kolei jak fryzjer – dodaje.
W Azji Środkowej misje neokatechumenalne są obecne w Rosji, Kazachstanie i w Chinach. W tym
ostatnim kraju sytuację rodzin można ocenić jako bardzo trudną. Chiny jeszcze do niedawna karały za posiadanie więcej niż jednego dziecka. Zgodnie z rządowym dekretem z 1977 roku – aż do 2015 roku rodzice mogli mieć tylko jedno dziecko. Posiadanie większej liczby potomstwa wiązało się z karą grzywny i nałożeniem dodatkowych podatków. Jeśli para spodziewała się dziewczynki – często dokonywano
aborcji. Dzienna liczba zabiegów przerwania ciąży w Państwie Środka sięgała nawet 35 tysięcy.
Ponad połowa świata
W niektórych zakątkach Azji rodziny wyznające wiarę katolicką narażają się wprost na męczeństwo. W Korei Północnej (1. miejsce w rankingu prześladowania chrześcijan) za posiadanie Biblii grozi kara śmierci, a za publiczne przyznanie się do wiary można trafić do obozu pracy. Według szacunków, obecnie w takich obozach za wiarę przebywa ok. 70 tysięcy osób. Najczęściej „przyłapanie” na praktykowaniu wiary jednego członka rodziny wiąże się z konsekwencjami dla reszty familii. Takie same lub podobne prześladowania spotykają chrześcijan w Iranie, Laosie, Pakistanie, nieco mniejsze w Wietnamie. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa to właśnie świadectwa męczenników były tym, co uważano za jeden z podstawowych elementów wiarygodności chrześcijaństwa. Wydaje się, że dzisiaj bywa podobnie.
Statystyki zdecydowanie pokazują, że wyznawcy Chrystusa stanowią w Azji mniejszość. Kontynent ten zamieszkuje 4,4 mld ludzi, co stanowi 60% ludności całego świata. Chrześcijanie stanowią niecałe 10% populacji Azji. Ich obecność, choć liczebnie nie tak wielka, stanowi ważny punkt odniesienia. Wiara w wielu miejscach tego kontynentu, szczególnie w Chinach, Wietnamie i części byłych republik radzieckich, przetrwała prześladowanie dzięki rodzinom. Misjonarzy i duchownych nie ma tu wielu. Zatem to dzięki miejscowym rodzinom trwa tutaj Kościół. To bardzo ważne zadanie.
W takich warunkach świadectwo rodziny odpowiedzialnej za lokalny Kościół, otwartej na potomstwo, cieszącej się z macierzyństwa i ojcostwa jest nie do przecenienia. Katolickie wspólnoty, na przykład te w Hongkongu, działają dość prężnie i za uważają potrzebujących. – Kościoły zazwyczaj są częścią jakiejś szkoły lub bloku mieszkalnego. Bywają świątynie takie jak te, które mamy w Polsce, ale jest ich niewiele. Kościół tworzą jednak przede wszystkim ludzie, a z Chińczykami pracuje mi się świetnie. W Hongkongu mamy 52 parafie i co roku chrzest przyjmuje w nich ponad trzy tysiące osób dorosłych. Świeccy chrześcijanie są bardzo zaangażowani. Mamy nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii, stałych diakonów, lektorów i działa wiele grup duszpasterskich. Oblacka młodzież w każdy piątek na ulicach miasta rozdaje ubogim jedzenie – mówi o. Sławomir Kalisz OMI.
Single mieszkający z rodzicami
W Japonii z kolei bardzo dużym problemem jest późne usamodzielnianie się obywateli tego kraju. Aż 4,5 mln Japończyków w wieku 35-54 lat wciąż mieszka z rodzicami. Nie zakładają rodzin – według oficjalnych danych wśród japońskich 50-latków w 2015 roku co czwarty mężczyzna oraz co siódma kobieta pozostawali singlami.
Podobnie jak w Polsce, także w Japonii można zaobserwować równolegle występujące dwa modele rodziny. – Są rodziny, w których oboje rodzice pracują i rodziny, w których kobieta jest gospodynią domową – mówi 37-letnia Mayuko z regionu Kansai, która zajmuje się wychowywaniem dwójki dzieci. – Teraz jestem matką pozostającą w domu, przebywam na urlopie wychowawczym, więc wyglądamy jak ten drugi typ rodzin, który przedstawiłam. Wykonuję wszystkie prace domowe – dodaje moja rozmówczyni. W październiku 2019 roku przedszkola stały się prawie bezpłatne, ale system edukacji się nie zmienił. Koszty posyłania dzieci do szkoły muszą pokrywać rodzice.
>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<
Modlitwa, liturgia, relacja z Bogiem – nawet przeżywane po cichu i dyskretnie – są ważnymi znakami dla każdego środowiska. I choć po ludzku wydaje nam się, że niewiele jesteśmy w stanie zdziałać, to Bóg delikatnie przemienia historie ludzi, do których posyła misjonarzy czy nawet całe rodziny. Trzeba tylko iść i głosić. Słowem, ale przede wszystkim czynem. I obecnością.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |