Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Dzieciątko Jezus od Fajerwerków i wieś obrzucona jajkami. Nietypowe święto w Meksyku [+ZDJĘCIA]

Producenci fajerwerków z niewielkiej wioski w stanie Zacatecas obrali za swojego patrona Dzieciątko Jezus. W rodzinie pirotechników ze stanu Jalisco miał się za przyczyną modlitw do Niego wydarzyć cud. Tak przybyła tutaj pobożność i święto religijne pełne… fajerwerków.

Święto Boskiego Dzieciątka od Fajerwerków (Divino Niño Cohetero) w meksykańskim Tonalá w stanie Jalisco to tradycja dość nowa, choć może zabrzmi to dziwnie. Jest świadectwem żywej religijności ludowej w tym rejonie Meksyku. Na początku celebracje zaczęły się w miejscowości Coyula, a od kilku lat organizowane są także w pobliskim San Gaspar. To tam bowiem znajduje się centrum produkcji materiałów pirotechnicznych w Guadalajarze. Jeśli ktoś potrzebuje okazałych fajerwerków do świętowania, to zazwyczaj zamawia właśnie w tych rejonach. San Gaspar to dodatkowo miejsce, gdzie świętować się wyjątkowo lubi, także wystrzałowo. Dlatego, jak powiadają, producenci fajerwerków bardzo kochają to miejsce pełne ich najwierniejszych klientów (i z pewnością dobrze na tym zarabiają). Dzisiaj to już dzielnica miasta Tonalá w aglomeracji Guadalajary, ale życie nadal toczy się tu jak dawniej, „po wiejsku”. Cała fiesta Boskiego Dzieciątka od Fajerwerków taki też charakter miała.

Niemowlę ubrane w strój Boskiego Dzieciątka

Pobożność do Dzieciątka Jezus od Fajerwerków oraz Jego wizerunku wzrosła za przyczyną pewnej rodziny pirotechników ze stanu Jalisco. Dwadzieścia lat temu ich nowo narodzone dziecko ciężko zachorowało. Rodzice modlili się usilnie do Dzieciątka Jezus i ubrali swoje niemowlę w strój, jaki nosi wizerunek tego Boskiego Dzieciątka. Ich syn szybko wyzdrowiał. Uznano to za cud. Dzisiaj chłopak, a raczej już mężczyzna, jest zdrowy i ma 20 lat.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Wspomniana rodzina postanowiła więc przywieźć ów wizerunek Boskiego Dzieciątka z wioski Ojo de Agua w Zacatecas do Coyula, gdzie rozpoczęło się świętowania ku czci Jego imienia. Kilka lat temu stworzono kopię wizerunku, który otrzymała wspólnota San Gaspar. Nic dziwnego, skoro wieś fajerwerkami stoi. Najważniejszym punktem programu była oczywiście msza, lecz najbardziej widowiskowym momentem jest nocny pokaz fajerwerków, ale nie takich zwykłych. To prawdziwa „bitwa” na tzw. castillos (pol. zamki), czyli ogromne konstrukcje pirotechniczne, które płoną w różne, nierzadko wyrafinowane wzory. Jeden taki „zamek” może mieć wiele wzorów, które podczas pokazu obracają się, a nawet strzelają fajerwerkami w górę. Podczas świąt religijnych można dostrzec takie płonące motywy jak wizerunki Chrystusa, Ducha Świętego i świętych czy naczynia liturgiczne oraz inne związane z religią. I tym razem ich nie zabrakło. Pogłoski, chyba zbyt ostrożne, mówiły, że zaplanowano 15 takich „zamków”. Ja jednak uważam, że było ich więcej. Ustawiono je nie tylko przed kościołem, ale nawet i na dachu świątyni!

Młodzież tańcząca w iskrach sztucznych ogni/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Procesja i rzucanie jajkami

Świętowanie jednak zaczęło się dużo wcześniej. O 11 w sobotę 17 lutego wyruszyła procesja z wizerunkami Boskiego Dzieciątka – oryginałem z Zacatecas i kopią podarowaną wspólnocie w San Gaspar. Podobno niektórzy narzekali, że o tej godzinie jeszcze pracują, ale i tak zebrał się tłum.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Procesja miała typowo meksykański charakter. Grupa ludzi, ubranych w indiańskie stroje, wykonując aztecki taniec z kadzidłami szła na czele, za nią wizerunki Dzieciątka Jezus przyozdobione pięknymi bukietami kwiatów, za którymi podążali ministranci i księża. Następnie grupy parafialne, modlące się na różańcu, począwszy od najmłodszych, kilkulatków, po starszych. Za nimi wędrowali wszyscy przybyli. Pochód został zamknięty przez orkiestrę ludową. Muzyka więc okalała cały pochód – od azteckich bębnów po wiejskie trąby i perkusje.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Panie niosą kosze z cascarones/Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Ciekawym elementem takich meksykańskich świąt bywają są cascarones, czyli jajka wypełnione mąką i/lub konfetti. Służą one do rzucania, najlepiej w ludzi. Zaczęło się to już podczas procesji, dlatego podczas mszy niektórzy mieli włosy pełne konfetti. Po Eucharystii z kolei do jajek i mąki dorwała się grupa rozochoconej młodzieży. Niebawem byli cali w mące, a kilka pań zaczęło ich napominać i odgrażać się, że powiedzą księdzu. Tymczasem wikariusz parafii stał zaraz z boku i patrzył na całą sytuację z uśmiechem.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Zwyczaj rzucania jajkami do Meksyku przybył z Chin przez Włochy i Hiszpanię. Dość długa droga, ale pojawił się już w XIX w. Początkowo opróżnione skorupki wypełniano perfumami, lecz to w Meksyku miała przyjąć się tradycja wypełniania ich konfetti.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze