Ecuador znaczy równik [MISYJNE DROGI]
Ekwador. Siostry idą tu do rodzin i dzieci ulicy. Bieda widoczna jest na każdym kroku. Siłę czerpią w kaplicy Bożego Miłosierdzia.
Pierwsze benedyktynki na peryferiach Santo Domingo de los Tsáchilas pojawiły się w lutym 1996 r. Przyjechały na zaproszenie ks. Leona Juchniewicza. Od samego początku miałyśmy dwa zadania: głosić Ewangelię i służyć najuboższym. Na początku siostry prowadziły też aptekę z tańszymi lekami oraz przychodnię medyczną. Założyły też świetlicę, gdzie dzieci mogły doświadczyć przez nas Bożej miłości: zjeść ciepły posiłek, odrobić lekcje i bezpiecznie spędzić czas. W 2011 r. misja została rozszerzona. Siostry przejęły odpowiedzialność za dom dziecka znajdujący się w centrum miasta. Trzy lata później przyszła pora na żłobek.
Młode miasto
Samo miasto jest bardzo młode, liczące około sześćdziesięciu lat i błyskawicznie się rozrasta. Według najnowszych obliczeń dziś ma już ponad 400 tys. mieszkańców i należy do największych miast Ekwadoru. Jest stolicą prowincji i diecezji. Jednak na jego peryferiach znajduje się mnóstwo biedy materialnej i duchowej. Domy i ulice pełne są dzieci bawiących się kamykami, patykami i oczywiście piłką. Dookoła jest mnóstwo zachęcających do kupna handlarzy, wyznawców różnych sekt pukających do drzwi i wałęsających się psów. Niestety nie brakuje także gangów i band. Tu ma swój dom, a właściwie wynajmowany kąt, przykryty folią, Natalia z rodziną. Tu mieszka pięcioletni, zawsze umorusany José wraz ze swymi sześcioma siostrami, mamą i babcią. Dawno już nie widział ojca, który przebywa w więzieniu. Żyje tu również dziewięcioletnia Norma i jej dwie siostry, które osiem lat temu porzuciła mama. Od tamtej pory dziewczynki mieszkają u cioci, bo starszy i schorowany ojciec całe dnie pracuje na polu, a nocą pilnuje złomu. Jest też siedmioletnia Erica, która chcąc pomóc samotnej matce i sześciorgu rodzeństwa, wraz z sąsiadką handluje jedzeniem.
Piętnastoletni Angel
Właśnie w takim środowisku podjęłyśmy działalność. Zachęcamy dzieci nie objęte katechezą do udziału w Kole Misyjnym, katechizując i przygotowując do sakramentów świętych. Staramy się pozytywnie oddziaływać na rodziny i środowisko, w którym na co dzień przebywają dzieci. Czasami jednak ludzkie historie są tak skomplikowane, że nie widać promyka nadziei, jak chociażby ta sprzed niemal roku. Karla miała czternaście lat i systematycznie uczęszczała na katechezę. W Wielkim Poście każdego dnia przychodziła do kościoła na spotkania bezpośrednio przygotowujące do przyjęcia sakramentów. Prawie każdego dnia towarzyszył jej dobry kolega – Angel. Chłopiec był nowy w dzielnicy, ale od początku wzbudzał zaufanie otoczenia swoją dobrocią, chęcią pomocy i życiem sakramentalnym. Przed świętami pierwszy biegł po ciężką drabinę, by odkurzyć ściany kościoła, nie wypuszczał z rąk dużego krzyża podczas drogi krzyżowej w Celica, diecezjalnym sanktuarium, odważnie szedł do spowiedzi, a na piersi nosił duży medalik. Wiernie towarzyszył Karli podczas przyjmowania przez nią sakramentu chrztu w Wielką Sobotę i I Komunii Świętej w niedzielę Zmartwychwstania. Tak pięknie było jeszcze kilka dni, aż do pamiętnego piątku przed niedzielą Miłosierdzia. Angel wywołał swą koleżankę z kościoła, by jej powiedzieć, że należy do jednej z groźniejszych band działających w dzielnicy – Latin Kings, zajmującej się handlem narkotykami i zabójstwami na zlecenie. Okazało się, że zabił człowieka w pobliskim ogrodzie botanicznym. Potem, może by uspokoić dziewczynę, łagodził wersję wydarzeń. Karla przez kolejne dni mocno wierzyła, że Angel pójdzie do spowiedzi i wszystko wróci do normy, tymczasem chłopiec zniknął. Piętnastoletni Angel, chociaż mieszkał z babcią, a potem znajomą dziewczyną, był chłopcem wychowywanym przez ulicę i grupy rówieśnicze. Jego ojciec nie żył, a matka była alkoholiczką.
Trzęsienie ziemi
Siostry wszędzie gdzie są, starają się nieść Chrystusa i szerzyć kult Bożego Miłosierdzia. Ta misja stała się szczególnie ważna od 16 kwietnia 2016 r. gdy silne trzęsienie ziemi (7,8 stopnia w skali Richtera) nawiedziło Ekwador. Oddalone od Santo Domingo o 120 km nadmorskie miasteczko Pedernales w ciągu pięćdziesięciu sekund praktycznie zniknęło z powierzchni ziemi – około 80% jego zabudowań legło w gruzach. W Santo Domingo de los Tsáchilas ten wstrząs był na tyle silny, że mieszkańcy byli przygotowani na najgorsze. To był czas wielkiej modlitwy o Boże Miłosierdzie. Dzieci bały się położyć spać. Prowincja Santo Domingo, jako jedna z sześciu (na 24 prowincje) w kraju, została objęta w tym czasie stanem wyjątkowym.
Kaplica i relikwie
W klasztorze sióstr benedyktynek znajduje się kaplica pw. Miłosierdzia Bożego, a w niej obrazy Jezusa i św. siostry Faustyny. Do tej kaplicy, 9 października 2016 r. bp Santo Domingo Bertram Wick, uroczyście wprowadził relikwie Apostołki Bożego Miłosierdzia. To wydarzenie było poprzedzone zapoznaniem się z życiem świętej i licznymi konkursami organizowanymi dla dzieci. Do kaplicy przychodzą dzieci, młodzież i starsi, by wspólnie odmawiać koronkę do Bożego Miłosierdzia. Czytają „Dzienniczek” spisany przez świętą, poznają, a potem realizują w życiu uczynki miłosierdzia oraz nieustannie powtarzają: „Jezu, ufam Tobie”. W kaplicy gromadzą się na modlitwie całe rodziny, by wypraszać, za pośrednictwem św. Faustyny, potrzebne łaski. Choć Rok Miłosierdzia już minął, jednak Ewangelia i Orędzie Miłosierdzia są stale aktualne. Siostry Benedyktynki Misjonarki, jako jedyne polskie, żeńskie zgromadzenie zakonne w Ekwadorze chcą być posłuszne słowom św. Jana Pawła II i pragną tę iskrę Bożej łaski z większą siłą i mocą rozniecać i przekazywać światu – konkretnie na równiku. Nasze zgromadzenie obchodzi w tym roku stulecie powstania.
Ligia Krukowska OSB
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |