Edukacja ważniejsza niż jedzenie ? [MISYJNE DROGI]

Liban, Syria. Pomoc materialna zapewnia przeżycie. Ale zapewnienie bezpiecznej przyszłości zniszczonemu krajowi możliwe jest tylko dzięki edukacji.

Według danych agendy ONZ do spraw uchodźców UNHCR co minutę 24 osoby na całym świecie opuszczają swoje domy i stają się uchodźcami. Ponad 21,3 miliony uchodźców opuściły swoje kraje,
a ponad połowa z nich to dzieci. Wielu z nich nigdy nie wróci do swoich domów, a ich los będzie zależał od współczucia innych.

Nie słychać już strzałów

Syryjczycy przeżywają uchodźczą tragedię. Niektórzy opuścili swój kraj, ale znaczna część przemieszcza się wewnątrz, uciekając przed działaniami wojennymi bądź szukając schronienia. Ich domy zostały zrównane z ziemią. Tak jest obecnie w Aleppo, które już nie pojawia się na pierwszych stronach gazet. Jednak nadal rozgrywa się tam dramat. Nie słychać już wystrzałów czy spadających bomb, dlatego zaczyna być słyszalny głos dzieci, które po raz kolejny stają się największymi ofiarami tej wojny. Ludzie ze wschodniego Aleppo są obecnie w Jebrin, na zrujnowanych przedmieściach tego miasta. To tylko kobiety, dzieci i kilka osób starszych. Mężczyzn już nie ma. Pozostały młode matki, żony byłych już rebeliantów z wielu krajów spoza Syrii, często z co najmniej siedmiorgiem dzieci. Są też 14-, 15- i 17-letnie dziewczynki w ciąży. Nie ma mężczyzn, ojców, mężów. Dla Syrii to będzie wielki problem. Jedna z matek tych dzieci zapytała polską zakonnicę pracującą w Aleppo: „Jaka jest przyszłość tych dzieci?”. Według danych UNICEF 7,5 mln dzieci nie zna pokoju.

Ciągłe „wakacje”

Dlatego też obecnie najpilniejszą potrzebą staje się edukacja, nawet jeśli nadal niezaspokojona zostaje potrzeba jedzenia. Kardynał Luis Antonio Tagle, przewodniczący Caritas Internationalis podkreślił ostatnio, że kolejnym wyzwaniem dla wspólnoty międzynarodowej będzie zapewnienie edukacji dla dzieci syryjskich. Moja rozmówczyni opowiada, że podszedł do niej mały chłopiec i z uśmiechem powiedział: „my mamy wakacje przez siedem dni w tygodniu”. Pomimo beztroski mówiącego, w tym zdaniu ukazuje się cały dramat tej wojny. Obecnie te dzieci z matkami żyją w barakach i według ostrożnych szacunków najpewniej pomieszkają tam około czterech lat, zanim będą mogli wrócić do swoich, dzisiaj zrujnowanych domów we wschodniej części miasta. Dzisiaj trzeba tym dzieciom pomóc, bo każdy dzień w tym przypadku oznacza stratę potencjału. Nie chodzi od razu o budowanie szkół, ale umożliwienie im wyrażenia swoich emocji, przeżytej traumy: o to, żeby mogły usiąść na podłodze, dostać coś do rysowania, by mogły się wypowiedzieć i opowiedzieć o tym, co przeżyły. Na pewno chciałyby, jak dzieci w innych krajach, nauczyć się jakiejś piosenki i wyśpiewać swój ból. Na razie chodzi o takie drobne rzeczy – mówią. 

Foto: Marta Titaniec

„Zabawa” w wojnę

Nie zapomnę jednej sceny w Libanie. Zobaczyłam dorastających chłopców bawiących się w wojnę. Widziałam, jak trzymali broń, jak się profesjonalnie chowali za drzewami, jak manewrowali ciałami, chowając się przed wyimaginowanymi kulami. Zrozumiałam, że oni tę „zabawę” widzieli w rzeczywistości. Doświadczyli jej na własnej skórze. Teraz tylko odtwarzają to, co znają najlepiej.
Ta wojna zniszczyła 25% szkół w Syrii – większość została zaadaptowana na schronienie dla 6,5 mln uchodźców, którzy przemieszczają się po kraju. Te, które pracują, nie mają odpowiedniego wyposażenia, braki kadrowe (ponad 50 tysięcy nauczycieli przestało pracować), ograniczony dostęp do elektryczności, wody. W samym Aleppo przez dwa lata nie było prądu. Czy możemy w takich warunkach wymagać jakiegokolwiek poziomu nauczania? To czysta abstrakcja. Dzieci, zamiast chodzić do szkoły, są zmuszane do pracy. Bo przecież bieda dziecka bardziej porusza i skłania do pomocy. Przecież większość z nas szybciej da pieniądze dziecku niż dorosłemu. Spotkałam niezliczone rzesze takich dzieci na ulicach Jordanii czy Libanu, w każdym mieście, na każdej ulicy. A jeśli nie ma ich tam, to są w barakach w obozach i bawią się w wirtualne wojny albo siedzą w niewykończonych mieszkaniach i oglądają telewizję. Jaka przyszłość ich czeka? To pytanie nurtuje każdego, kto zobaczy, jak wygląda ich codzienność.

Nieletni, bezbronni

Nie bez powodu Papież Franciszek poświęcił tegoroczne orędzie na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy niepełnoletnim imigrantom: bezbronnym i pozbawionym głosu. Pisze: „Zależy mi na zwróceniu uwagi na sytuację nieletnich imigrantów, zwłaszcza samotnych, wzywając wszystkich do otoczenia troską dzieci, które są trzykrotnie bezbronne: ponieważ są nieletnie, ponieważ są cudzoziemcami i ponieważ są bezradne, kiedy z różnych powodów zmuszone są żyć z dala od ojczyzny, oddzielone od miłości rodzinnej”. Na moje pytanie, co po tej wojnie zostanie oprócz zniszczeń, usłyszałam, że już pojawiła się międzyreligijna solidarność, że na Mszę bożonarodzeniową w zrujnowanym kościele maronickim we wschodniej części, pierwszą po wielu latach, przyszli też muzułmanie. Mówią: „Mamy nadzieję, że po tej wojnie ludzie będą żyli i pracowali razem, studiowali razem, chodzili do szkoły razem. Mamy nadzieję, że przeżyte wspólne cierpienia, wzajemna pomoc zaowocują jeszcze większym poznaniem się i otwartością”. Pokoju też trzeba się nauczyć. Bez sprawnego systemu edukacji się to nie powiedzie. Edukacja jest im tak samo potrzebna jak jedzenie.

Marta Titaniec

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze