Holi, The Festival of Colors, India

Indie. Holi – święto kolorów [MISYJNE DROGI]

Na co dzień tylko żywe kolory strojów kobiet kontrastują z wszechobecną szarością i brudem. Na szczęście jest taki dzień w roku, kiedy cały kraj mieni się feerią barw. To Holi – święto kolorów. Wszyscy, niezależnie od stanu i zawodu, obsypują się kolorowymi proszkami.

https://misyjne.pl/misja/anglikanski-duchowny-wybrany-prezydentem-seszeli/

O Indiach mówi się, że jest to kraj, w którym jednocześnie panuje 10 wieków historii. Wielu ludzi żyje tu niczym w średniowieczu, bez dostępu do wody, elektryczności, a nawet toalety. Slumsy zazwyczaj kontrastują z wielkimi, szklanymi drapaczami chmur. Tu bogactwo ściera z biedą, a nowoczesność ze starożytnością. Tysiące lat ciągłych wojen sprawiły, że Indie stały się krajem wielokulturowym. W szczególności widoczne jest to w Bombaju, gdzie na terenie podobnym do Warszawy mieszka ponad 20 milionów ludzi, a 80% populacji żyje na 8% powierzchni miasta. Mimo takiej gęstości ludzie potrafią cieszyć się każdym dniem. Tu kultura i religia niczym w wielkim gorącym tyglu uległy wymieszaniu. Przedstawiciele największych religii świata żyją w zgodzie i tolerancji, uczestnicząc wspólnie w największych świętach: chrześcijańskich, muzułmańskich czy hinduskich. Szczególnie jest to widoczne w slumsach, gdzie wraz z zapadnięciem zmroku ludzie wychodzą na ulice i zaczynają się bawić. Wśród takiej ilości ludzi i religii codziennie jest okazja, żeby się radować. Najczęstszymi atrybutami indyjskich zabaw są petardy i głośna muzyka.

Święto wiosny

Na przełomie lutego i marca na szare i brudne ulice miast wychodzą tłumy ludzi z kolorowymi proszkami w siatkach. Każdy, niezależnie od płci, wieku czy religii, świętuje Holi. Jest to drugie
(po Divali) najważniejsze hinduskie święto oznaczające nadejście wiosny. Jego geneza zależy od regionu Indii, jednak wszędzie jest to święto radości, gdzie każdy stara się okazać radość wypełniającą jego serce.

Foto: Dibyangshu Sarkar

Indyjska marzanna

W przeddzień święta spotykają się całe rodziny. Wspólnie przygotowują ogniska, w których wieczorem będą palić kukłę Holijki. Jest ona przedstawieniem demona, który chciał spalić Prahladę – gorliwego wyznawcę boga Wisznu. Przypomina to nam swojską marzannę – pozostałość po wierzeniach słowiańskich. Podobnie jest w Indiach, z tą różnicą, że tam zima oznacza temperaturę około 24°C. Wieczorne świętowanie jest dopiero wstępem do prawdziwej zabawy, która ma nadejść następnego dnia.

Równi i kolorowi

Holi jest ulepszoną wersją śmigusa dyngusa. Dodatkiem do różnego rodzaju wiader, balonów czy pistoletów na wodę są torby z kolorowym proszkiem. Ulica zamienia się w wielki „plac boju”.
Nikt nie patrzy na wiek, płeć czy stan posiadania. Tego jednego dnia wszyscy stają się równi i kolorowi, choć na co dzień system kastowy oddziela ich od siebie. Nikt nie woła policji, jeżeli jakiś świętujący wysypie cały proszek na nowy garnitur. Wychodząc na ulicę, trzeba być przygotowanym na wszystko. Najlepiej ubrać stare ciuchy, a skórę i włosy mocno wysmarować olejkiem kokosowym. Dzięki niemu kolory można zmyć już następnego dnia, a nie dopiero po tygodniu.

Foto: Abir Abdullah

Happy Holi!

Już po kilku metrach od wyjścia z domu zostaliśmy osaczeni przez grupkę świętujących ludzi. Wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni obrzucali nas całą paletą barw, wykrzykując „Happy Holi!”.
Jeszcze rano barwy są różne. Można spotkać zielone, żółte, niebieskie a nawet czerwone twarze. Z każdą kolejną godziną wszystkie kolory zlewają się jednak w dominujący fiolet. Przez następne tygodnie po ulicach włóczą się kolorowe psy, a przy co drugiej hałdzie śmieci można spotkać „krowę Milkę” przeżuwającą plastikowe torebki. Brudne na co dzień ulice zamieniają się w barwne scenerie znane z bollywoodzkich filmów, w których aktorzy cały czas tańczą i śpiewają. Każdy odnajduje w sobie cząstkę Sharukha Khana czy Michaela Jacksona. Piosenki i układy taneczne znane ze srebrnego ekranu odtwarzane są przez tłum zwykłych ludzi bawiących na ulicach, w parkach i slumsach.

Foto: Hindustan Times/Getty Images/Flash Press Media

Indie – moja miłość

To dzięki temu świętu spojrzałem innymi oczami na życie w Indiach i zakochałem się w w tym kraju i ludziach. Wszechobecna radość sprawia, że człowiek czuje się samemu szczęśliwy. Niemal codziennie na ulicach można spotkać świętujących ludzi, zapraszających do przyłączenia się do zabawy. Niezależnie od tego, czy jest to święto jednego z tysięcy hinduskich bóstw, czy jakaś uroczystość lokalna, zawsze każdy jest miłym gościem w dzieleniu się tą radością. W szczególności widoczne jest to podczas Holi. Happy Holi.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze