Foto: Sam Olukoya/PAP/DPA

Kraj nie dla chrześcijan [MISYJNE DROGI]

Indie. W tym kraju nawrócenie na chrześcijaństwo może zostać ukarane przez państwo. Konstytucja gwarantuje wolność sumienia, ale to teoria.

Zapewne niewiele osób wymieniłoby kraje Azji Południowej jako obszary, na których występują nasilone prześladowania chrześcijan. Indie, Sri Lanka, Nepal i Bhutan to państwa zdominowane przez wyznawców hinduizmu oraz buddyzmu, a ich mieszkańcy w większości uważani są za nastawionych pokojowo i żyjących w zgodzie w wieloetnicznej i wieloreligijnej rzeczywistości. I w większości przypadków to prawda. Ale prawdą jest również to, że zarówno w obrębie wyznawców hinduizmu, jak i buddyzmu powstają skrajnie fundamentalistyczne grupy, które decydują się na występowanie przeciwko wyznawcom innych religii.

Kraj kontrastów

Spójrzmy dokładniej na Indie. To kraj wielkich kontrastów. Niepodległość uzyskał w 1947 r., obecnie liczy około 1,2 miliarda ludzi, co plasuje go na drugim miejscu na świecie pod względem liczby ludności (szacuje się, że około 2030 r. wyprzedzi Chiny). Jest to państwo wieloreligijne i wieloetniczne, z potężnym zróżnicowaniem ekonomicznym (wielka część przemysłu wytwarzanego przez zachodnie koncerny zlokalizowana jest właśnie w Indiach ze względu na dostęp do taniej siły roboczej). I pomimo funkcjonowania demokracji nagminnie dochodzi tam do wydarzeń z demokracją mające niewiele wspólnego, na przykład do terytorialnego sporu z Pakistanem o Kaszmir – żyzną dolinę zamieszkałą zarówno przez hinduistów, jak i muzułmanów. Ponadto 80% mieszkańców Indii stanowią hinduiści, a muzułmanie około 14,5%. Chrześcijan jest 2,5%, czyli około 30 milionów. Poza tymi trzema mamy również wspólnoty sikhów, buddystów, dżinistów, parsów, żydów i bahaitów. W większości cieszą się oni wolnością i pokojowym współistnieniem, zwłaszcza że konstytucja gwarantuje wolność sumienia i swobodne praktykowanie religii. Mimo tego co roku spotykamy się nie tylko z dyskryminacją religijną, coraz bardziej rozpowszechnioną, ale i brutalnymi atakami na tle religijnym.

Foto: Sam Olukoya/PAP/DPA

Zakaz nawracania

Jedną z dozwolonych represji (na poziomie prawa stanowego Indii) są przepisy zabraniające zmiany wyznania. Co prawda mówią one o konwersji w wyniku przymusu i oszustwa, ale ich interpretacja jest bardzo szeroka i swobodna. Uderza to przede wszystkim w chrześcijańskich kapłanów, którzy są skazywani za nawracanie ludzi, nawet jeśli osoby przyjmujące chrzest podtrzymują, iż uczyniły to z własnej woli. Przykładem może być sprawa ks. Leona Bridgeta oraz s. Vridhi Ekka, skazanych na pół roku bezwzględnego więzienia za rzekome nawrócenie przemocą 94 osób (wszystkie one zaprzeczyły, jakoby dokonało się to w taki sposób). Niektóre stany przewidują bardzo surowe kary za konwersję osób należących do tzw. kast i plemion rejestrowych. Czasami są one wyższe niż za spowodowanie śmierci. Skąd taka surowość? W ten zawoalowany sposób próbuje się podtrzymać system kastowy, który akceptuje istnienie grup społecznych wyzyskiwanych ekonomicznie i politycznie.

Prześladowanie mniejszości

Wiele napięć religijnych wywołują grupy hinduistycznych nacjonalistów noszące wspólną nazwę Sangh Parivar („rodziny organizacji”). Rdzeniem ich ideologii jest prześladowanie mniejszości, a zwłaszcza chrześcijan. Dążą one do wprowadzenia dominacji hinduizmu w religii, kulturze i polityce, najlepiej poprzez wyparcie „obcego elementu”. Ruch ten coraz bardziej rozkwita, zdobywając sobie coraz większe wpływy w polityce. Liczba ekstremistów rośnie, a ich ataki przybierają na częstotliwości i brutalności. Przykładem może być atak około czterystu osób na biblijną szkołę
w Kutabadze. Słuchacze wykładów zostali pobici, a budynek splądrowany. Problemem dla chrześcijan staje się również pomoc, jaką świadczą oni tzw. dalitom (niedotykalnym). Są oni, wraz z przedstawicielami niższych kast społecznych, grupą dyskryminowaną w sposób upokarzający i intensywny. Zabrania im się chociażby korzystania ze świątyń i ujęć wody, z których korzystają przedstawiciele kast wyższych. Do tego dochodzą okrutne prześladowania fizyczne. Wielu indyjskich chrześcijan jest dalitami i to oni są przede wszystkim celem ataków. Przykładem niech będzie to, iż są oni (podobnie jak i muzułmanie) wykluczeni z rządowych programów pomocy, które umożliwiają zdobycie wykształcenia i znalezienie pracy. Uderza to także w tych, którzy przejdą
z hinduizmu na chrześcijaństwo – tracą swe przywileje.

Sam Olukoya/PAP/DPA

Spychani na margines

Przytoczenia wymaga także historia Grahama Steinesa i jego rodziny. Urodził się on w Brisbane w Australii i w 1965 r. przyjechał do Indii, gdzie zamieszkał. Kolejne 34 lata życia poświęcił pomaganiu trędowatym w rejonie Baripad. Został kierownikiem Australijskiej Misji Trędowatych oraz dyrektorem Towarzystwa Misjonarzy Ewangelickich. W 1999 r. został napadnięty, wraz z synami (w wieku sześciu i dziewięciu lat), podczas snu w aucie. Samochód został podpalony, a im nie pozwolono uciec. Spłonęli żywcem. Okoliczni mieszkańcy próbowali im pomóc, zostali
jednak odepchnięci przez fundamentalistyczne bojówki. Ten mord był szokiem dla opinii międzynarodowej. Ale od tego czasu niewiele się zmieniło. Chrześcijanie są coraz bardziej otwarcie prześladowani, spychani na margines społeczeństwa, neguje się im też podstawowe prawa gwarantowane przez konstytucję. Pod adresem chrześcijańskich misjonarzy coraz częściej podnoszone są bezpodstawne zarzuty, że nawracają wyznawców hinduizmu siłą lub uciekając się do oszustwa.

To wszystko składa się na obraz Indii jako kraju, w którym trudno jest być chrześcijaninem. Jeszcze trudniej jest być misjonarzem, wiedząc że ewangelizacja może doprowadzić do czyjejś śmierci. Praca misyjna wymaga zatem dużej rozwagi.

ks. Rafał Cyfka

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze