Ks. Waldemar Cisło (PKwP): Irakijczycy nie pytali nas o lepsze warunki mieszkania, ale o szkołę dla swoich dzieci [RO …
Razem z abp. Gądeckim, kilka lat temu, odwiedziliśmy obóz dla uchodźców w Bagdadzie. Ludzie nie pytali nas o to, kiedy będą mieli lepsze warunki do mieszkania. Pytali nas o to, czy ich dzieci nie zostaną kolejny rok bez szkoły. Chrześcijanie, żeby tam przetrwać muszą być elitą – albo intelektualną, albo gospodarczą. To jest ich być albo nie być – mówi w rozmowie z misyjne.pl ks. Waldemar Cisło, dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
Z księdzem Waldemarem Cisłą podsumowujemy pielgrzymkę papieża do Iraku. Stowarzyszenie PKwP od lat pomaga irackim chrześcijanom. Tym, którzy nadal mieszkają w Iraku i tym, którzy przez prześladowania i terror tzw. Państwa Islamskiego uciekli ze swojej ojczyzny. Czy papieska pielgrzymka przyniesie pokój w tym kraju? Ks. Cisło widzi powody do nadziei, ale jednocześnie zachęca, by realistycznie podejść do skomplikowanej sytuacji na całym Bliskim Wschodzie.
Maciej Kluczka (misyjne.pl): Czy te wszystkie zapowiedzi polityków, szczególnie premiera Iraku, także decyzję o ustanowieniu Dnia Tolerancji, można odczytywać jako realną próbę zbudowania pokojowej koegzystencji czy jest to jednak kurtuazyjna mowa i polityka?
Ks. Waldemar Cisło (dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie): Poczekajmy na efekty, nie można być naiwnym. Niestety jest tak, że mimo uśmiechów i serdecznej atmosfery, to są sytuacje, kiedy chrześcijanie są poddawani prawu szariatu. Kard. Sako prosił świat o wsparcie, by nie wprowadzono w Iraku prawa, według którego każde adoptowane dziecko od razu byłoby traktowane jako muzułmańskie. Innym przykładem praktycznych problemów jest zmowa, która panuje w Mosulu i w okolicach. Muzułmanie nie kupują od chrześcijan ich majątków: ziemi i domów. Chrześcijanie są niekiedy zmuszani do odsprzedawania ich za bezcen. To są tylko dwa przykłady, jak trudna i skomplikowana jest sytuacja w tym regionie. Nie można być naiwnym, że ona szybko ulegnie poprawie. Oczywiście liczymy na to, że nastąpi złagodzenie tych trudnych sytuacji.
>>> Michał Kłosowski: pielgrzymka papieża do Iraku już owocuje [ROZMOWA]
Franciszek – podczas lotu z Rzymu do Bagdadu – od jednej dziennikarki otrzymał kopię wezwania do płacenia dżizji, czyli podatku, którego dżihadyści żądali od chrześcijan i członków innych mniejszości religijnych, jeśli ci chcieli pozostać w Mosulu. Podczas pielgrzymki doszło do spotkania w An-Nadżaf z duchowym przywódcą szyitów – ajatollahem Al-Sistanim, na które zwraca uwagę wielu polityków na całym świecie. Jaki jest jego autorytet w świecie islamskim? Czy jego spotkanie z papieżem przełoży się na relacje między szyitami a chrześcijanami? Przypomnijmy, że liczący 90 lat ajatollah as-Sistani należy do najbardziej wpływowych postaci w Iraku po obaleniu rządów Saddama Husajna. Jego rezydencja znajduje się wewnątrz sanktuarium Imama 'Alego, które uważany jest przez szyitów za trzecie najświętsze miejsce w islamie, po Świętym Meczecie w Mekce i Meczecie w Medynie.
W świecie katolicyzmu mamy głowę Kościoła, islam ma swoje odłamy i ośrodki. To dlatego papież jechał wcześniej (w 2017 r.) do Egiptu, spotkał się z wielkim imamem meczetu Al-Azhar w Kairze Ahmedem al-Tajebem. W 2019 r. Franciszek odwiedził Zatokę Perską. Każdy kraj i region ma w świecie islamu swój autorytet i własną specyfikę i wydarzenie w jednym kraju jest równo przyjmowane i odbierane przez wszystkich muzułmanów.
Żaden papież nie odwiedził wcześniej Półwyspu Arabskiego. Franciszek był wtedy w drugim pod względem znaczenia kraju na tym terenie – w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Najważniejszego – Arabii Saudyjskiej – pewnie nigdy nie będzie mógł odwiedzić, bo jest to państwo zamknięte na wyznawców innych religii niż islam, który się tam narodził.
Nie będzie tak, że jedno spotkanie wszystko zmieni, ale na pewno bardzo pomogło sprawie. Zauważmy, że po spotkaniu nie było znaczącego i obszernego komunikatu. Panowie, obydwaj w poważnym wieku, spotkali się, rozmawiali, ale komunikatu obszerniejszego nie było. Czytajmy więc między wierszami.
Miejsca, które odwiedził w Iraku papież, były bezpieczne? Czy zawsze istniało jakieś ryzyko niespodziewanego wydarzenia?
Ryzyko zawsze istniało, ale myślę, że była bardzo duża osłona służb, pewnie też ze strony Stanów Zjednoczonych. Inaczej Watykan nie odważyłby się wysłać tam Ojca Świętego. Od dłuższego czasu Irak bardzo dba o bezpieczeństwo. Na lotniska w Iraku można podjechać tylko specjalnymi, wahadłowymi busikami. Chodzi o to, by samochód, który mógłby mieć ładunek wybuchowy nie podjechał pod lotnisko. Później każdy sprawdzany jest w kilku punktach kontrolnych.
Bliski Wschód jest jedną wielką krwawiącą raną Kościoła i wielkim wyrzutem, bo wciąż za mało w tej kwestii robimy. W obozie dla uchodźców przeprowadziliśmy sondaż. Pytaliśmy, ilu z nich chce wrócić do Mosulu po jego wyzwoleniu. Wtedy tylko 5% pytanych zadeklarowało powrót, ale gdy władze obiecały wsparcie (rząd dał wtedy 2,5 tysiąca dolarów „wyprawki” na remont mieszkań) to już odsetek ten wzrósł do 50%. Jeśli więc jest solidarność, także międzynarodowa, to powrót do domu staje się łatwiejszy. (ks. Waldemar Cisło dla misyjne.pl)
Pomoc Kościołowi w Potrzebie od lat pomaga Irakijczykom. „Ta starożytna wspólnota, której historia sięga czasów biblijnych, jest na granicy bezpowrotnego zniknięcia. Wycierpieli tak wiele i teraz jest niepowtarzalna okazja, aby im pomóc i dać im to, czego potrzebują, aby przetrwali zimę” – mówił kilka lat temu ks. dr Andrzej Halemba, odpowiedzialny w Papieskim Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie za projekty na Bliskim Wschodzie.
W ramach międzynarodowej kampanii „Ocalmy chrześcijan w Iraku” tysiące chrześcijan, irackich uchodźców, otrzymało wodę pitną, wyżywienie, schronienie, edukację oraz prezenty dla dzieci na święta Bożego Narodzenia. Pomoc otrzymali także przesiedleni księża i siostry zakonne. Na tę kampanię przekazano ponad 4 mln euro – była to jedna z największych kampanii w 67-letniej historii Stowarzyszenia PKwP.
„Próba powstrzymania odpływu chrześcijan z Bliskiego Wschodu była jednym z powodów determinacji papieża Franciszka, by odbyć podróż do Iraku” – powiedział portalowi Crux sekretarz ds. relacji z państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej abp Paul Gallagher. Czy ta próba może się powieść?
Ten odpływ się nie zatrzymał, ale można zauważyć jego spowolnienie. W 2003 r. w Iraku było 1,5 mln chrześcijan, dzisiaj jest ich 250 tysięcy. Przyjmujemy te dane, ale są też dane, które mówią, że jest ich jeszcze mniej. Bardzo istotnym powodem, z powodu którego chrześcijanie wyjeżdżają z Iraku jest brak szkół. Na miejscu próbujemy stworzyć uniwersytet katolicki ,w którym będą mogli studiować też muzułmanie. To jest bardzo potrzebna inicjatywa, bez edukacji nie da się odbudować życia chrześcijan. Są piękne świadectwa, kiedy to razem muzułmanie i chrześcijanie odbudowują zniszczone domy i świątynie, ale niestety są też inne przykłady. Gdy po tych strasznych wydarzeniach w Mosulu wieloletni przyjaciele nagle stają się wrogami…
>>> Ks. Yousif: Irakijczycy są zgodni – papież podniósł nas na duchu
Odbudowa kościołów, ale też uniwersytetów i szkół, to budowa podstawowej tkanki społecznej.
Kilka lat temu, w tym najgorszym czasie, razem z abp. Stanisławem Gądeckim odwiedzieliśmy obóz dla uchodźców w Bagdadzie. Ci ludzie nie pytali nas o to, kiedy będą mieli lepsze warunki do mieszkania. A mieszkali tam w namiotach i kontenerach. Pytali nas o to, czy ich dzieci nie zostaną kolejny rok bez szkoły. Chrześcijanie, żeby tam przetrwać, muszą być elitą, elitą intelektualną i gospodarczą. To jest ich być albo nie być.
Gdzie powstaje ten uniwersytet?
W Irbilu, tam jest dla chrześcijan względnie bezpiecznie. Kurdystan bardzo otworzył się na chrześcijan. Niektórzy mówią, że chce wykorzystać to na arenie międzynarodowej w walce o utworzenie swojego państwa.
Chrześcijanie byliby wtedy karta przetargową?
Są takie głosy, ale na razie nie ma dowodów by tak twierdzić. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.
O Karakosz papież powiedział: „Tu bije chrześcijańskie serce Iraku”. Jak wygląda sytuacja wyznawców Chrystusa w tym miejscu?
Można mówić o całej Równinie Niniwy. Kard. Sako jest bardzo aktywny na arenie międzynarodowej, prosi o pomoc dla chrześcijan, którzy są w tym miejscu. Bardzo ważne było to, że papież w Iraku dwa razy (w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego oraz w Ur) wspomniał o Syrii. Nie da się rozwiązać problemów Bliskiego Wschodu, rozwiązując problem jednego kraju, to jest cały kompleks powiązanych ze sobą miejsc. Bliski Wschód jest jedną wielką krwawiącą raną Kościoła i wielkim wyrzutem, bo wciąż za mało w tej kwestii robimy. Ludzie umierają z głodu, z zimna, z powodu prześladowań. Kiedyś przeprowadziliśmy coś w rodzaju sondażu w obozie dla uchodźców, 10 kilometrów od Mosulu. Pytaliśmy, ilu z nich chce wrócić do miasta po jego wyzwoleniu. W wielu domach zniszczone drzwi i okna, ale fundamenty się ostały, niekiedy także wnętrze. Wtedy tylko 5% pytanych zadeklarowało powrót, ale gdy władze obiecały wsparcie (rząd dał wtedy 2,5 tysiąca dolarów „wyprawki” na zagospodarowanie i remont mieszkań) to odsetek ten wzrósł do 50%. Jeśli więc jest solidarność, także międzynarodowa, to powrót do domu staje się łatwiejszy. W tym obozie mieszkało 730 osób, po trzech latach nie ma już po nim śladu, wszyscy zaczęli nowe życie. W obozie mieli zapewniony dach nad głową, była kuchnia, była szkoła kontenerowa, PKwP finansowała sześć takich szkół w Iraku. Później ci ludzie znajdowali pracę, przenosili się do swoich domów. To jest przykład dobrej, bo skutecznej pomocy na miejscu. O tym też wspomniał papież. Zachęcał, żeby zrobić wszystko, by ci ludzie zostali w tym miejscu. Ostatnio pomagaliśmy też mieszkańcom Libanu po tragicznym wybuchu w porcie w Bejrucie. Przed świętami Bożego Narodzenia w jednym obozie rozdaliśmy 20 tys. paczek, wśród tych ludzi było 1,5 tys. irakijskich rodzin, które czekały na możliwość dalszego wyjazdu.
>>> Papież wrócił do Rzymu. Podsumowanie pielgrzymki [ZDJĘCIA]
Myśli ksiądz, że jest szansa na to, że jeszcze więcej chrześcijan wróci do swoich domów?
To zależy także w dużej mierze od nas. Rozmawiałem niedawno z biskupem Josephem Absi, patriarchą Greckiego Kościoła Melchickiego w Damaszku. Mówił, że w swoim kryzysie, wojnie, niedoli ci ludzie czują się zapomniani. Wizyta papieża zwróciła uwagę świata na ten region. Nam – organizacjom pomocowym – jest już niekiedy trudno, kolejny, dziesiąty rok prosić o pomoc. Także agencjom informacyjnym niełatwo jest informować, że zginęło kolejnych 10, 20, 100 osób w zamachu bombowym… Niestety po 10 latach te liczby już tak nie przerażają…
Przyzwyczajamy się do tych dramatycznych statystyk.
Rodzi się obojętność. To jest najgorsze, bo ona zabija.
Papież pokazał całemu światu, że nie można być obojętnym.
Obyśmy szybko o tym nie zapomnieli.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |