Misja pośrodku konfliktu 

Z pochodzenia jestem Włochem. Ukończyłem studia teologiczne w Peru, i tam zakochałem się w Ameryce Łacińskiej. Tam też postanowiłem oddać się sprawom ubogich. Z tego peruwiańskiego doświadczenia zostało mi coś, co do tej pory noszę w sobie. Nazywam to „pedagogiką bliskości”.  

To zdolność, albo raczej potrzeba, którą czuję w duszy: zbliżenia się do ludzi, ofiarowania im całego siebie i wydobycia z nich tego, co najlepsze. 

Po święceniach kapłańskich poproszono mnie o posługę we Włoszech przy promowaniu powołań. W 2011 r. wróciłem do Ameryki Łacińskiej, a dokładniej do Kolumbii, jako członek wspólnoty ewangelizacyjnej, która żyje w Tumaco. 

Poprosiłem o skierowanie mnie do tego kraju, ponieważ zachwyciłem się sposobem, w jaki żyjący tam kombonianie odmienili posługę duszpasterską. Mówiąc w skrócie, postawili na pracę wśród czarnoskórej społeczności, nad włączeniem do struktur duszpasterskich osób ubogich oraz upoważnienie świeckich do budowania Kościoła ewangelizowanego i ewangelizującego. 

Przybyłem do całkowicie nowej rzeczywistości, której musiałem nauczyć się z szacunkiem i cierpliwością. Nie znałem wówczas specyfiki czarnoskórego społeczeństwa, nie wiedziałem, że wybieram życie na terenie, na którym toczy się wojna. Nigdy wcześniej nie żyłem w miejscu na pograniczu życia i śmierci. Nie miałem także doświadczenia w obcowaniu z Kościołem diecezjalnym, posiadającym plan duszpasterski, w działaniu w imieniu całego Kościoła, a nie w imieniu pojedynczej jednostki. 

Sytuacja w Tumaco 

Kiedy przybyłem do Tumaco, teren naszej parafii podzielony był niewidzialnymi granicami na dzielnice zajmowane przez FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) i zajmowane przez Rastrojos (paramilitarną organizację zajmująca się przemytem narkotyków). Dzięki Bogu bojówkarze opuścili nasze dzielnice, pozwalając na względny spokój i dając nadzieję na nadejście czegoś nowego i dobrego. 

Spokój ten był jednak pozorny, ponieważ FARC zachęcały do uprawy koki na wszystkich polach, dzięki czemu otworzyły się coraz bardziej zorganizowane i bezpieczniejsze korytarze narkotykowe prowadzące do środka Ameryki. Pozwoliło to na zarobienie ogromnych pieniędzy nowobogackim z Tumaco, którzy stali się wzorem do naśladowania dla wielu młodych ludzi z naszego miasta. Używanie narkotyków wśród nastolatków i młodzieży znacznie wzrosło, podobnie jak pesymizm co do ich przyszłości, ponieważ uzależnienie prowadzi do zamknięcia się w sobie i braku zaufania do osób, które chcą pomóc. 

Przedsiębiorcy, przedstawiciele różnych specjalności i politycy po cichu, ale współdziałając, tworzą nowe struktury handlu narkotykami, inwestując swój kapitał w finansowanie transportu kokainy, co przynosi im pewny zysk, podobnie jak mniejsze lub większe oszustwa, o których nie można mówić, ponieważ chodzi o rynki nielegalne. 

Obecnie sytuacja naszego miasta się pogorszyła. W ostatnich latach FARC przyjęły w swoje szeregi milicjantów, którzy wcześniej należeli do innych grup lub po prostu chcieli przyłączyć się do „sprawy”. Wielu lokalnych „dowódców” zdobyło ogromne majątki, podobnie jak inne osoby, które nie są bezpośrednio związane z guerillą, ale z handlem narkotykami w Ameryce Środkowej i kartelami z Meksyku. 

Praca w Tumaco 

Pierwszą dużą i prawdziwą motywacją do pracy w Tumaco jest obecność Boga, który ma tu ciemny kolor skóry. Jego wyzwalająca i przywracająca do życia obecność objawia się we wszystkich ludziach, z którymi pracujemy: liderami, rodzinami, mężczyznami i kobietami, zapomnianymi przez państwo i żyjącymi w całkowitej niepewności. 

Dajemy świadectwo piękna tych ludzi, ich pasji życia i sposobu obdarzania miłością poprzez dzielenie się wszystkim. Ja osobiście codziennie czuję się kochany, chroniony, oczekiwany, witany z otwartymi ramionami i wiem, że zawsze mogę liczyć na przebaczenie. 

Innym, wyjątkowym motywem pracy w Tumaco jest to, że nikt nie chce tu zostać na dłużej. Miło jest tu pobyć kilka dni, spróbować jedzenia, doświadczyć radości, odwiedzić plaże, podziwiać piękne kobiety lub zatrzymać się na chwilę, żeby opracować raport na temat stanu porzucenia przez państwo tej społeczności zamieszkującej wybrzeże Pacyfiku albo nakręcić interesujący materiał bądź zorganizować warsztaty prezentujące rozwiązania stosowane w innych miejscach i zachęcające do zmian w Tumaco. Można też przyjechać na misje, aby porozmawiać z Bogiem z pasją, miłością i… pożegnać się po chrześcijańsku. Jest wiele pięknych motywów do odwiedzenia Tumaco, ale prawie żaden z nich nie zachęca do pozostania na dłużej. 

Odpowiadając na prośbę naszego założyciela, św. Daniela Comboniego, postanowiliśmy tu zostać, aby oddać się tym ludziom i iść z nimi przez życie. To piękne uczucie przyjechać tu i zainwestować przynajmniej dziesięć lat życia, aby oni mogli żyć. Wspaniale jest być częścią społeczności, która jest kontynuacją wykonanej wcześniej pracy i móc rozwijać ją, patrząc na wiarę tych ludzi. 

Odpowiedź na wyzwania 

Koordynujemy parafię „Zmartwychwstanie” i zgodnie z diecezjalnym planem duszpasterskim zaczynamy odnowę i ewangelizację. Stawiamy na osoby świeckie, na ich wykształcenie i ich kierownictwo. Plan duszpasterski zakłada decentralizację parafii i stworzenie parafii „na wyjeździe”, o co prosił papież

Franciszek. Dlatego we wszystkich dzielnicach formujemy grupy rodzin, marząc o ukierunkowaniu ich na podstawowe wspólnoty kościelne. Praca w dzielnicach skupia się na czterech strefach duszpasterskich, w których staramy się towarzyszyć ich mieszkańcom w codziennym życiu, podając pomocną dłoń poprzez liderów wspólnot i odpowiadając wiarą i pomocą na problemy tych społeczności. 

Tego typu praca angażuje dużo osób – dzieci, młodzież, dorosłych – oraz instytucje. Można by powiedzieć, że to wszystko jest po ludzku przesadą, ale miarą miłosierdzia Bożego jest przesada, dlatego nie przeraża nas ogrom pracy, ponieważ w każdej dziedzinie, w każdym projekcie, jesteśmy zawsze małymi wspólnotami wiary i działania. Przekazywanie obowiązków osobom świeckim wewnątrz lokalnego Kościoła misyjnego i proroczego jest naszym celem. Potrzebujemy więcej ludzi, którzy odważą się zamieszkać na peryferiach kraju i to nie tylko na chwilę.  

fot. Misjonarze Kombonianie

tłumaczenie: Aleksandra Rutyna 

Galeria (5 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze