Młodzi na misjach: kreatywni i gotowi daleko nieść Chrystusa
Łączy ich nie tylko młodość i chęć poznania świata, ale też zapał do niesienia pomocy innym. Wolontariusze, którzy współpracują z oblatami w ramach stowarzyszenia NINIWA czują się jednak przede wszystkim misjonarzami, odpowiedzialnymi za głoszenie Ewangelii przykładem swojego życia.
Oblaci często mówią sami o sobie, że są posłani „na krańce świata”. Nie ma w tym stwierdzeniu cienia przesady, bo rzeczywiście, głosząc Chrystusa docierają bardzo daleko. Także tam, gdzie nikomu wcześniej się to nie udało. Swoją odwagą i kreatywnością chcą zarażać innych, zwłaszcza młodych. Po to, żeby Ewangelia mogła być głoszona także przez kolejne już pokolenia ludzi oddanych Kościołowi.
>>> Milena Szymczak (wolontariuszka misyjna): misja nie ma być przygodą życia
Jadą i ufają
Pomysł na to, żeby do duszpasterstwa oblackiego w Polsce wpleść kolejną gałąź, która będzie odpowiedzialna za formację młodzieży i przygotowanie ich do wyjazdów na misje zrodził się już jakiś czas temu. Od początku okazał się strzałem w dziesiątkę i odpowiedzią na marzenia tak wspólnot Kościoła misyjnego, jak i samych młodych. W bieżącej „edycji” projektu wolontariusze wesprą (lub już wsparli) placówki misyjne w takich regionach jak Mołdawia, Ukraina czy w położonych o wiele dalej Arktyce lub na Madagaskarze. Jadą tam często nie wiedząc co zastaną. Do bagażu zabierają radość i zaufanie do Pana Boga i ludzi. Dzielą się swoją pracą, ale sami wracają obdarowani doświadczeniem nowego języka, kultury, a zwłaszcza dobrem doznanym od spotkanych ludzi.
Początek drogi
Praca i zakres zadań wolontariusza wyglądają inaczej, w zależności od miejsca, do którego jedzie. Olga i Kasia sierpień spędziły w Mołdawii, w parafii prowadzonej przez polskiego księdza. Pomagały w pracach porządkowych i opiekowały się dziećmi, organizując im wakacyjny czas. Aldona, Paweł i Piotrek pojechali z kolei na Ukrainę, do Tywrowa. Tam przyjęli ich oblaci, którym młodzi pomagali w pracach przy klasztorze i tym, co wiąże się z obsługą prowadzonego na miejscu sanktuarium. Kilka miesięcy wcześniej na Madagaskar pojechała Krysia, która była dla lokalnych sióstr dużym wsparciem medycznym. Wolontariat misyjny to nie jest zwykła przygoda czy jakaś wyprawa. To konkretne powołanie, które przychodzi do młodego człowieka i które oczekuje od niego odpowiedzi. Czasem zdarza się, że wyjazd wolontariusza przeradza się w początek jego nowej drogi w Kościele i podejmuje on np. próbę życia zakonnego czy formacji w seminarium. To sygnał, że Bóg dla każdego piękny scenariusz na życie.
>>> Bp Jerzy Mazur: misje po pierwsze uczą pokory [ROZMOWA]
Pokochać bardziej
Zanim każdy z nich wyjechał na swoje misyjne doświadczenie, musiał wcześniej przejść formację w Polsce, pod czujnym okiem o. Dominika Ochlaka OMI. Składały się na nią spotkania i zjazdy, odbywające się głównie w Kokotku, w Oblackim Centrum Młodzieży. Towarzyszyła im myśl zaczerpnięta ze słów błogosławionego oblata i misjonarza w Afryce, o. Józefa Gerarda OMI, który powiedział, że „świat należy do tego, kto bardziej pokocha”. W całym procesie przygotowań do wyjazdu chodzi o to, żeby przeżyć go jak najlepiej – nie tylko od strony praktycznej czy technicznej, ale także od tej duchowej. Umieć nie tylko dawać i dzielić się, ale także przyjmować. Wolontariat misyjny nie ma nic wspólnego z modnym dziś „podbijaniem świata”, ale nierozerwalnie wiąże się z podbijaniem ludzkich serc i przygotowaniem w nich miejsca, żeby mogło zakiełkować ziarno słowa Bożego. Ma też jeszcze jeden, bardzo ważny cel: radykalnie i konkretnie budzi w Kościele świadomość, że młodzi są potrzebni. Że czekają na nich ważne zadania i wezwanie, by mimo tego co mówi świat, uwierzyć Chrystusowi i nieść tę wiarę dalej.
>>> Misjonarz z dalekiej Rosji: Syberia to duchowa pustynia
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |