fot. unsplash

Peru: wirus dusi amazońską dżunglę, polskie misjonarki zbierają na tlen

Amazonia przegrywa walkę z koronawirusem. Pandemia dociera do nawet najbardziej odległych wiosek w peruwiańskiej dżungli. Brakuje podstawowych lekarstw, mydła, soli, a także butli z tlenem. Rdzenni Indianie stoją w obliczu potencjalnego niebezpieczeństwa wyginięcia. Z pomocą ruszyły polskie misjonarki świeckie, rozpoczynając zbiórkę środki na ładowanie butli z tlenem, którego brakuje w szpitalach.

„Sytuacja miejscowych ludzi jest bardzo trudna, a państwo nie odpowiada na nasze apele o pomoc” – powiedziała Radiu Watykańskiemu Gabriela Filonowicz, koordynująca pracę szpitala i 13 przychodni nad rzeką Napo. Także pozostałe polskie misjonarki, pracujące w tym regionie w skrajnie trudnych warunkach, pomagają chorym. W tym celu proszą rodaków, by wsparli finansowo ich akcję na portalu pomagam.pl „COVID-19 dusi dżunglę”.

>>> Amazonia: w wielu miejscach nie można nawet wprowadzić koniecznej izolacji z powodu COVID-19

Dramat w peruwiańskiej Amazonii rozpoczął się w 800-tysięczynm mieście Iquitos, gdzie 80 proc. personelu medycznego jest zarażona. W szpitalach nie ma już miejsc. Brakuje tlenu. Pozbawieni pomocy ludzie umierają w swych domach. „Znajoma pielęgniarka mówiła mi, że w stacji pogotowia ratunkowego, w której pracuje, na 30 lekarzy zostało tylko dwóch, ponieważ reszta jest albo zarażona, albo zmarła. Na 50 pielęgniarek i pielęgniarzy tylko 4 nadal pracuje” – powiedziała inna misjonarka Beata Prusinowska.

Fot. unsplash

Dodała, że w mieście zarażonych jest kilkadziesiąt tysięcy osób. „Dane na pewno są zaniżone, ponieważ od dawna nie robi się testów, gdyż ich po prostu nie ma” – oświadczyła misjonarka. I dodała: „My jesteśmy wikariatem, który pracuje w wioskach i obawiamy się, że jeżeli w mieście przy zorganizowanej opiece zdrowotnej sytuacja wygląda tak dramatycznie, to jaka ona będzie w rejonach wiejskich, gdzie nie ma dostępu do leków i brakuje lekarzy?”.

Akcja informacyjny „Zostań w wiosce”

Na początku epidemii misjonarki zorganizowały akcję informacyjną na temat koronawirusa w najodleglejszych nawet wioskach. Przekonały też ich mieszkańców do konieczności izolacji. „Paradoksalnie wirus dotarł do dżungli wraz ze statkami z pomocą żywnościową. Ludzie, którzy pracowali przy rozładunku, zanieśli go do swych rodzin i sąsiadów” – zauważyła G. Filonowicz. Zwróciła uwagę, że miasteczko Santa Clotilde, gdzie znajduje się jedyny szpital w tych stronach, jest w całkowitej kwarantannie. Tamtejsi ludzie mogą wyjść jedynie na własne pole czy wypłynąć na rzekę, by złowić ryby. Dzięki temu nie braknie im podstawowej żywności.

Brakuje żywności, mydła, soli

Dramatyczna sytuacja jest w okolicznych wioskach, w których „zaczyna brakować podstawowej żywności i podstawowych środków, takich jak mydło. Bardzo prosta rzecz, ale nie ma soli. Jeśli oni złowią rybę czy upolują zwierzynę, to muszą ją osolić, ponieważ nie mają lodówek, nie ma tutaj prądu” – podkreśliła misjonarka. Wyjaśniła, że trzeba im w jakiś sposób pomóc, gdyż już od dwóch miesięcy są oni pozamykani w swoich wioskach i gdy zaczną przypływać do Santa Clotilde, żeby zakupić podstawowe rzeczy, to wirus zacznie się jeszcze bardziej rozprzestrzeniać niż teraz.

„Nie mamy lekarzy, lekarstw, mydła, żeby rozdać ludziom w wioskach. Cały czas walczymy o życie ludzi zarażonych koronawirusem, ale walczymy też o zdrowie kobiet ciężarnych, dzieci, które mają zapalenie płuc, wszystkich ludzi, którzy ulegli wypadkom“ – powiedziała polska misjonarka.

Butle tlenowe sprowadza się samolotami wojskowymi ze stolicy

Ze środków pozyskanych ze zbiórki misjonarki chcą kupić maszyny do produkcji tlenu, agregaty prądotwórcze i podstawowe leki. „Ta pomoc jest bardzo potrzebna, ponieważ nawet bez pandemii ten teren uważany jest za region skrajnej biedy” – mówi papieskiej rozgłośni Dominika Szkatuła, odpowiedzialna w wikariacie za duszpasterstwo Indian.

Indianom grozi wyginięcie

„W naszym wikariacie mamy dziewięć grup indiańskich, to są ludy pierwotne. Wiemy z historii, że choroby, które przynoszono z zewnątrz, dziesiątkowały te grupy albo wręcz doprowadzały do ich wyginięcia. Także teraz stoimy wobec potencjalnego niebezpieczeństwa wyginięcia takich grup, co byłoby olbrzymią tragedią, ponieważ ta różnorodność stanowi o bogactwie nie tylko Amazonii i Peru, ale też świata. Ta różnorodność jest ogromną wartością naszej ludzkości” – oznajmiła D. Szkatuła. Zapowiedziała, że za uzyskane środki chcą wyposażyć ośrodki w dżungli w stroje ochronne, podstawowe leki i w podstawowy sprzęt medyczny: termometry, pulsometry oraz w tlen.

>>> Hubert Piechocki: Duchowa Amazonia. Wzbudźmy w sobie tęsknotę

„Kochani, nie ma butli. Chcemy kupić butle i napełnić je tlenem, może uda się kupić maszyny do produkcji tlenu i zainstalować w tych odległych miejscach, bo transport jest tu bardzo skomplikowany z powodu ogromnych odległości, a wszystko odbywa się wyłącznie statkami. W związku z tym prosimy wszystkich, którzy mają dobre serca, wszystkich ludzi dobrej woli, aby wspomogli naszą akcję «Covid-19 dusi dżunglę». Gdy zdobędziemy środki, będziemy mogli kupić w Limie to, co potrzebujemy, da się to tutaj dowieźć. Nie jest to łatwe, ale jest możliwe“ – zaapelowała polska misjonarka.

Położony w regionie Loreto w północno-wschodnim Peru wikariat apostolski San José de Amazonas z głównym ośrodkiem w mieście Indiana, gdzie pracują polskie misjonarki, zajmuje powierzchnię 155 tys. km kw., co odpowiada niemal połowie obszaru Polski. 25 proc. ze 150 tys. miejscowych mieszkańców stanowią rdzenni Indianie, pozostali to Metysi. Do 13 maja w tym regionie zmarło ponad 800 osób.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze