Fot. WŁADIMIR PAWŁOCKI „POLSKIE DZIECI WOJNY W ASZCHABADZIE”/HENRYK KASPRZAK

Polskie wątki uchodźcze na pustyni Kara-Kum [MISYJNE DROGI]

W czasie II wojny światowej przez Turkmenistan przebiegały drogi armii Andersa, Polaków i polskich sierot, uciekających z Rosji. Tymi ostatnimi zajmowała się Hanka Ordonówna. To zapomniane pustynne drogi ponad 100 tys. naszych rodaków.

Turkmenistan to kraj stosunkowo mało znany w Polsce i w Europie. Mało kto zauważył, że od 22 marca br. Turkmenistan ma nowego prezydenta, 41-letniego Serdara Berdimuchamedowa, syna poprzedniego prezydenta Gurganbuly Berdimuchamedowa (2007-2022), który przeszedł na emeryturę. Po rozpadzie Związku Radzieckiego Turkmenistan ogłosił niepodległość 27 października 1991 roku. Turkmenistanem zacząłem interesować się w 2005 roku, gdy byłem w Australii na półrocznym pobycie na Uniwersytecie Technicznym w Brisbane (QUT). Brałem tam udział w coniedzielnej mszy św. w polskim kościele. Po każdej takiej Eucharystii można było napić się herbaty i zjeść ciastko w Klubie Polskim obok kościoła. Spotykałem tam wielu starszych ludzi, którzy przyjechali do Australii po II wojnie światowej. Podczas kilku rozmów z nimi dowiedziałem się, że sporo z nich podczas II wojny światowej było w gronie polskich sierot, które wyszły z ZSRR przez Persję w latach 1942-1943 razem z armią gen. Władysława Andersa. Opowiadali mi o wielu interesujących i ważnych faktach ze swojej historii.

Armia w drodze do Persji

Sześć tygodni po ataku Niemiec hitlerowskich na Związek Radziecki, 30 lipca 1941 roku, podpisano w Lon-dynie międzynarodowe porozumienie pomiędzy Polską a ZSRR. Wśród ważnych rezultatów tego porozumienia była gwarancja „amnestii” dla obywateli Polski pozbawionych wolności w obozach i miejscach odosobnienia oraz utworzenie Polskich Sił Zbrojnych pod dowództwem gen. Andersa. Armia miała składać się z obywateli polskich, których wywieziono z Polski w głąb ZSRR, podczas czterech dużych wywózek w latach 1940 i 1941. Do dzisiaj liczba wywiezionych wtedy Polaków do ZSRR nie jest dokładnie znana. Najczęściej ocenia się, że było to ok. 800 tys. – 1 miliona naszych rodaków, z czego około 380 tys. stanowiły dzieci w wieku do 14 lat. Wskutek wielu trudności, konfliktów i problemów podczas tworzenia Armii Polskiej w ZSRR za-padła decyzja o jej przejściu do Persji (w jej części, która dziś jest Iranem) i połączeniu z armią brytyjską w Iraku. Władze radzieckie wyraziły zgodę na wyjazd Armii z portu Krasnowodzk (obecnie Turkmenbasza) nad Morzem Kaspijskim do portu Pahlewi (obecnie Bandar-eAnzali) w Persji. Wyrażono również zgodę na wyjazd do Persji polskich sierot i półsierot, których rodzice albo zmarli w ZSRR, albo służyli w Armii Polskiej.

Fot. Misyjne Drogi

W drodze do Turkmenistanu

Na rysunku pokazano schematycznie drogi osób chcących wstąpić do Armii Polskiej i jednocześnie drogi polskich sierot z różnych miejsc w ZSRR, do których byli wcześniej zesłani. Praktycznie wszystkie te drogi przechodziły przez ówczesną Turkmeńską Republikę Radziecką i zmierzały do Krasnowodzka. Część dzieci przebywała w polskich sierocińcach w Aszchabadzie, gdzie jedną z wychowawczyń była Hanka Ordonówna. Opisuje ona między innymi tragiczne losy polskich dzieci w Aszchabadzie w swojej książce „Tułacze dzieci”. W książce tej wspominany jest wielokrotnie duży polski sierociniec w centrum Aszchabadu, ulokowany w hotelu Kołchoznyj. W Aszchabadzie znajdowały się również punkty zborne do polskiego wojska. Zdecydowana większość armii Andersa oraz polskich dzieci z sierocińców przechodzących przez Republikę Turkmeńską była kierowana do Krasnowodzka, gdzie uruchomiono wahadłowy ruch pięciu radzieckich statków, które przewoziły żołnierzy, osoby cywilne i towarzyszące im dzieci do portu Pahlewi w Persji. W sumie przewieziono tą trasą około 115 700 osób (78 400 żołnierzy, 23 300 cywilów dorosłych i 14 000 dzieci). Niestety, wiele osób zmarło w trakcie tej tragicznej ewakuacji. Ocenia się, że w punktach zbornych w Turkmenistanie oraz podczas ewakuacji w Krasnowodzku zmarło w sumie około 3700 polskich żołnierzy. Dodatkowo około 3000 osób, w większości dzieci i cywilów, przetransportowano brytyjskimi ciężarówkami z Aszchabadu do Meszhedu w Persji. Dzieci z tego transportu trafiły później do Indii. Wśród nich była Hanka Ordonówna.

Fot. WŁADIMIR PAWŁOCKI „POLSKIE DZIECI WOJNY W ASZCHABADZIE”/HENRYK KASPRZAK

Polskie miejsca i Ordonówna

Podczas pobytu w Australii byłem na urlopie w Nowej Zelandii, gdzie spotkałem kilka starszych osób, które były jako dzieci w sierocińcu w Aszchabadzie. Wspominały występy Hanki Ordonówny, które były nadzieją w tym trudnym czasie, zabawy wokół pomnika Lenina w centrum miasta, uroczystości religijne w sierocińcu i dużą zachorowalność. Rozmowy z tymi osobami oraz późniejsza lektura „Tułaczych dzieci” motywowała do odwiedzenia Turkmenistanu, a głównie Aszchabadu i Krasnowodzka. Gdy dowiedziałem się, że w Aszchabadzie kieruje misją katolicką oblat Andrzej Madej rozpocząłem z nim korespondencję i przy-gotowania do odwiedzenia Turkmenistanu. Latem 2013 roku odwiedziliśmy z żoną Turkmenistan. Dowiedzieliśmy się, że w 1948 roku Aszchabad nawiedziło bardzo duże trzęsienie ziemi, które prawie całkowicie zniszczyło miasto i w którym zginęło około 100 tysięcy ludzi. To spowodowało, że nie było możliwe zobaczenie budynków, które były siedzibami polskich sierocińców. Spotkaliśmy jednak starsze osoby, które pamiętały polskie dzieci żyjące w Aszchabadzie w 1942 roku. Jedną z takich osób był nieżyjący już Władimir Pawłocki, urodzony w 1925 roku w Aszchabadzie, wnuk zesłańca powstania styczniowego zesłanego w głąb Rosji. Pawłocki był jednym z najbardziej znanych malarzy w Rosji i Turkmenistanie. Podczas naszego pobytu w Aszchabadzie pełnił funkcję honorowego konsula RP. Podczas naszego pobytu opowiadał nam o tym, jak chodził na występy Hanki Ordonówny. Pokazał nam dom, w miejscu którego znajdował się przed trzęsieniem ziemi budynek hotelu Kołchoznyj, zamieniony na polski sierociniec. Jeden z obrazów, który namalował Pawłocki w 1983 roku no-sił tytuł „Polskie Dzieci wojny w Aszchabadzie”. Dzieci są ubrane na nim trochę jak pionierzy, ale – jak wspominał – taka była wtedy konwencja. Za dziećmi znajduje się potężny meczet, który uległ całkowitemu zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi. Inną osobą była nieżyjąca już Regina, którą poznaliśmy w kaplicy misji. Wyjechała z rodzicami z Warszawy w roku 1939 na wschód jako 8-letnia dziewczynka, a następnie została wywieziona do ZSRR. Nigdy po wojnie nie była w Polsce, kraj wspominała z dużym wzruszeniem.

Dworzec kolejowy w Turkmenbaszy, Fot. ALTYNASYR/WIKIMEDIA COMMONS

Nie wszyscy mogli być ewakuowani

Będąc w Aszchabadzie trudno nie pojechać do Krasnowodzka (Turkmen-basza), skąd wypłynęło ponad 100 tysięcy Polaków do Persji – żołnierzy, osób cywilnych i dzieci sierot. Osoby te były w zdecydowanej większości przywożone pociągami towarowymi na dworzec kolejowy w Krasnowodzku (pokazany na zdjęciu). Następnie przechodziły 200–300 m za dworzec, gdzie mieścił się port, i gdzie czekały już na nich statki do Persji. Dla wielu osób problem stanowiło dostanie się na statek. Władze radzieckie nie zgadzały się, aby na statek wnoszono osoby z niepełnosprawnościami, chorych lub wymagających pomocy przy wejściu. Takich ludzi było jednak wielu. Części udało się wejść na statek za pomocą pewnych „sztuczek”, takich jak przytrzymywanie chorych i słabych za pomocą cienkich linek przez osoby idące obok. Wielu z takich ludzi musiało niestety zostać na brzegu, a część z nich nigdy już nie wyjechała z ZSRR. Było to bardzo smutne dla ich najbliższych. Stojąc na brzegu Morza Kaspijskiego, podjęliśmy z żoną decyzję o dalszym podążaniu śladami polskich dzieci sierot i wyjeździe w kolejnym roku do Iranu w celu odwiedzenia miejsc rozlokowania polskich dzieci sierot w Teheranie, Isfahanie, Meszchedzie, Anzali i Ahvazie. To już jednak inna historia.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze