Protetycy słuchu z Poznania przywrócili słuch dzieciom z Madagaskaru
Protetycy słuchu z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu zaopatrzyli w nowoczesne aparaty 138 dzieci. Pracowali w sierocińcu i szkole dla dzieci niesłyszących. Ponadto przeprowadzili szkolenia dla opiekunów dzieci z zakresu obsługi aparatów.
Antananarywę oficjalnie zamieszkuje 3 miliony mieszkańców, natomiast nieoficjalne statystyki mówią już o 5 milionach. W stolicy znajduje się tylko jedna szkoła dla dzieci głuchoniemych, w której uczy się jedynie 200 uczniów. W kraju tym dzieci głuche te skazane są na społeczną izolację. Osoby głuche starają się leczyć swoją niepełnosprawność u lokalnych uzdrawiaczy. Ci leczą ziołami, czytają sny, jak łatwo się można domyślić – raczej bez efektu. Aparaty słuchowe są tam praktycznie nieosiągalne, głównie ze względu na ich niebotyczne ceny. Dzieci, które nie słyszą własnego głosu ani dźwięków docierających do nich z otaczającego świata, nie mają możliwości rozwinięcia mowy. To wycofuje je z życia i spycha na margines społeczny. Niektóre z dzieci badanych przez naszych wolontariuszy miały stare, dwudziestoletnie aparaty zostawione tam kiedyś przez wolontariuszy z Francji. To jedyna pomoc w tym zakresie na jaką do tej pory mogły liczyć.
>>> Niger: kopacze soli z Sahary walczą o wielowiekowe dziedzictwo zagrożone globalnymi zmianami
Mieszkańcy Madagaskaru przez wzgląd na wysokie ceny wizyt lekarskich do lekarza nie zgłaszają się wcale lub zdecydowanie za późno. Często nieleczone zapalenie ucha środkowego kończy się całkowitym lub częściowym ubytkiem słuchu, w związku z tym odsetek ludzi głuchych na Madagaskarze jest zdecydowanie wyższy niż w Europie. Nie ma jednak żadnych statystyk dotyczących tego zagadnienia. Liczba osób głuchoniemych na Madagaskarze nie jest nikomu znana, gdyż rodziny zazwyczaj ukrywają niesłyszące dzieci w domach. Nasi wolontariusze zmienili życie 138 dzieci. Są w stałym kontakcie z placówką a za dwa lata planują kolejną taką wyprawę.
„Na południu Madagaskaru ludzie umierają z głodu. To kraj bardzo biedny, my pracowaliśmy w szkole otoczonej slamsami. Z uwagi na wysoką przestępczość nie opuszczaliśmy tego miejsca. Najtrudniejsze dla nas było właśnie to skoszarowanie. Mimo wszystko chcemy tam wrócić za dwa lata, aby sprawdzić sprawność aparatów i pomóc kolejnym dzieciom” – mówi dr Olgierd Stieler z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
To już czwarty wyjazd naszych specjalistów. W poprzednich latach pracowali w szkole dla dzieci niesłyszących i niedosłyszących w Bertoua w Kamerunie oraz w Gambii.
Projekt był przeprowadzony przy współpracy z Fundacjami Dzieci Madagaskaru Ankizy Gasy i My Baobab.
Galeria (8 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |