Foto: Tomasz Denicki

Rastamani modlą się z nami [MISYJNE DROGI]

Jamajka może kojarzyć nam się z kurortami, hotelami i egzotycznym wypoczynkiem. Ale kraj ten ma również inne oblicze, zwyczajnej troski o przyrodę i biedę. O swojej pracy na tej wyspie opowiada ks. Tomasz Denicki. Rozmawia Zofia Kędziora.

Zofia Kędziora: Jamajczycy wiedzą kim jest „ksiądz”?
Ks. Tomasz Denicki: Nie zawsze. Praca na Jamajce to dla mnie niezwykłe doświadczenie. Wcześniej pracowałem w Polsce, a potem byłem na misjach w Boliwii w Ameryce Południowej. I nagle jestem tam, gdzie katolicy stanowią mniejszość. Wielu ludzi rzeczywiście nie wie, kim jest ksiądz. Jak ktoś powie „pastor” – to kojarzą. Mówią wtedy: „Pozdrów żonę”. Jamajczycy nie rozumieją, co to celibat. Ci, którzy mnie znają, wołają na mnie „ojcze”. Trochę zobaczyłem tę inność kulturową jak byłem w Izraelu, gdzie dominującymi religiami są judaizm i islam.
To jeszcze wtedy miało inny wymiar. Ale dopiero na Jamajce zrozumiałem, co chciał przekazać papież Franciszek, gdy mówił, że trzeba „wyjść”.

ZK: To o co chodzi w tym „wyjściu”?
TD: Na Jamajce nie można siedzieć w kościele i czekać, aż ludzie do niego wejdą. Trzeba po nich wyjść. Dzisiaj ta nasza wspólnota w Kościele składa się w większości z nawróconych protestantów. Niektórzy nasi wierni są jeszcze nieochrzczeni, jeszcze nie wyznali wiary. Przychodzą, modlą się na różańcu, rozmawiamy razem o Bogu. To jest piękne świadectwo, że ci ludzie odnaleźli ciszę w Kościele, obecność Pana Boga w sakramentach, refleksję, jakąś zadumę. Spotkali Pana Boga. Część ludzi mówi jasno, że przyszli dlatego, że otrzymali realną pomoc. Oczywiście, tutaj może pojawić się zarzut, że to trochę taki biznes, ale my pomagamy wszystkim. Nie patrzymy, czy ktoś jest katolikiem czy nie. W mojej parafii jest przedszkole katolickie, w którym jest wielu małych protestantów. Uczestniczą normalnie w katechezie katolickiej. Może to kiedyś zaowocuje. Jako misjonarze często chcemy widzieć od razu efekty naszej ewangelizacji, ale one czasem mogą pojawić się znacznie później.

Foto: Tomasz Denicki


ZK:
Jak wygląda ewangelizacja na wyspie, którą w większości zamieszkują protestanci?
TD: Jest nas tu ok. 2 do 3% katolików. Najwięcej żyje tutaj adwentystów. Do tego mnóstwo kościołów, sekt i innego rodzaju grup religijnych. Kiedyś przeczytałem, że Jamajka jest krajem
z największą liczbą kościołów na jednego mieszkańca. Tylko w miejscowości, w której posługuję, jest chyba z 10 kościołów. Nasz katolicki jest jeden. Rastafarianie też mają swoje sanktuarium. Jest wielu rastamanów, którzy po prostu mają taki styl bycia… U mnie w parafii jest jeden rastaman. Przychodzi na msze święte z dredami na głowie i różańcem na szyi. On nie wyznaje rastafarianizmu, tylko przyjmuje ten styl życia. Od zawsze się tak tłumaczył: „Ja tylko lubię ten styl, ale wierzę w Jezusa Chrystusa”. Nie wszyscy rastafarianie są wyznawcami miejscowych wierzeń, dla większości to po prostu styl życia.

ZK: Słowo „Jamajka” podobno oznacza „krainę drewna i wody”. Teraz pewnie moglibyśmy powiedzieć, że to „kraina turystyki”.
TD: Kiedyś podstawą utrzymania były uprawy, dzisiaj to głównie turystyka. Przez pandemię koronawirusa sytuacja na Jamajce jest teraz dramatyczna. Rocznie na Jamajkę przyjeżdża
ok. 4 ml ludzi, podczas gdy mieszkańców mamy niecałe 3 mln. Teraz jest kryzys. Wiadomo, że SARS-CoV-2 wywołał kryzys na całym świecie. Ale gdy cały kraj jest uzależniony od turystyki, to problem ten dotyka go głębiej. Pozostały nam uprawy, głównie trzciny cukrowej. Nie wiem, czy produkuje się tu sam cukier, ale na pewno słynny, jamajski rum.

ZK: A jak żyją Jamajczycy, troszczą się o przyrodę? Za płotem kurortów toczy się przecież zwykłe życie.
TD: Jamajczycy żyją przede wszystkim prosto i w sumie ekologicznie. Do niedawna byłem wikariuszem w parafii w Cambridge, na północy Jamajki. Wielu ludzi w tym regionie mieszka bez prądu i wody, w drewnianych domkach rozrzuconych po buszu. Ekologia znana nam z Europy, tutaj postrzegana jest zupełnie inaczej. Oni nie produkują tylu śmieci, co my. Z prostego powodu – nie stać ich na zwykłe zakupy w supermarkecie. Ceny dostosowane są bowiem do turystów. Kiedy pada deszcz, to razem z wodą śmieci spływają do rzek, a następnie do morza. Ale to nie oznacza, że Jamajczycy śmiecą ot tak, bez powodu. Na Jamajce po prostu trudno znaleźć kosz na śmieci. Mimo wszystko, pojęcie ekologii na wyspie zmienia się. Zakazano używania torebek plastikowych, kubeczków i słomek. Wspólnie sprzątamy nasz kościół.

ZK: Zupełnie inna mentalność, bo i warunki życia zupełnie inne
TD: Przypomina mi się pewna sytuacja. Gdy zdawałem egzamin na prawo jazdy, na samym początku kazano mi napisać coś na kartce papieru. Zdziwiłem się, zupełnie nie wiedziałem, co mam napisać. A chodziło tylko o to, bym napisał rzeczywiście cokolwiek, żeby oni wiedzieli, czy w ogóle umiem pisać i czytać. Takie są realia życia na Jamajce.

ZK: Przejście z parafii do parafii to wydarzenie, jednak sama Jamajka jest przecież małym krajem.
TD: Tak, Jamajka jest malutka, jak odległość z Poznania do Łodzi. Na wyspie jest ogromny problem, ponieważ brakuje kapłanów. W tej chwili już 4 parafie są bez księży, a będzie ich 5. Wymieniamy się między sobą, żeby odprawiać tam co jakiś czas Eucharystię. Jeśli nie ma gdzieś księdza, to jedzie diakon i prowadzi celebrację słowa Bożego. Przed wyjazdem na urlop do Polski biskup mi powiedział: „Tomku, jeśli ktoś będzie chciał tu przyjechać, weź go ze sobą”. Trzy lata temu reaktywowano tutejsze seminarium. Jest w nim kilku kleryków, ale wszyscy są praktycznie obcokrajowcami, pochodzą z Afryki. Rok temu otwarto tutaj także noekatechumenalne Seminarium Redemptoris Mater, tam też są obcokrajowcy, w tym jeden Polak. Przygotowują się do pracy na misjach na Jamajce. Na wyspie są w ogóle trzy diecezje. W mojej jest 13 księży – w tym trzech Jamajczyków, dwóch Polaków, reszta to kapłani pochodzący z Ugandy, Kenii, Filipin i z Fidżi.

Rozmawiała Zofia Kędziora

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze