Szkoła na peryferiach [MISYJNE DROGI]
Madagaskar, Morondava. Szkoły na Madagaskarze są inne niż w Polsce. Budynki nie są nowocześnie wyposażone, a w klasach uczy się po 50 osób. Jednak dzieci chodzą
do nich chętniej.
Angelika Eula urodziła się w Antananarivo (stolica Madagaskaru), bo tam mieszkała ze swoimi rodzicami. Po nagłej śmierci taty, który był jedynym żywicielem rodziny, mama, która miała problem ze zdrowiem, razem z czwórką dzieci przy pomocy rodziny wróciła do Morondavy. Stąd pochodzi. Tutaj, razem z dziadkiem Angeliki uprawiają warzywa przy domu. To pozwala im jakoś przeżyć, ale ich sytuacja materialna jest dramatyczna. To dzięki pomocy Angelika może chodzić do szkoły i rozwijać swoje umiejętności.
Drugi rok nauki
Wszystko zaczęło się dwa lata temu. To wtedy zacząłem pracę w parafii pod wezwaniem św. Jana Pawła II w Morondavie. Odkryłem tutaj nowe cechy malgaskiej kultury i problemy, z jakimi zmagają się Malgasze. Wcześniej pracowałem na wschodnim wybrzeżu, w buszu – tam życie wyglądało inaczej. Moje nowe zadania w Morondavie były jasne. Razem z o. Riri Leonce mieliśmy
kontynuować pracę o. Mariusza Kasperskiego OMI. Od samego początku bp Marie Fabien Raharilamboniaina OCD prosił, aby przy powstającej parafii pojawiła się również szkoła. Udało nam się zrealizować ten plan i placówka funkcjonuje bez zarzutu. Już drugi rok uczą się w niej dzieci przede wszystkim z naszej parafii. Patronem szkoły jest św. Eugeniusz de Mazenod.
Nauka się nie opłaca
Niestety szkolnictwo na Madagaskarze, mimo wielu wysiłków podejmowanych przez kolejne rządy, jest ciągle na bardzo niskim poziomie. W wielu szkołach w naszym regionie nauczyciele pobierają pensje, ale nie uczą, a nawet jeśli uczą, to często są nieobecni. W naszym mieście sytuacja jest identyczna. Nauka jest niekompletna i nie może dawać oczekiwanych rezultatów. Rodzice niechętnie posyłają dzieci do szkoły, bo to wiąże się z dodatkowymi wydatkami (szkoły są płatne), a jeśli dziecko jest w domu, może im pomóc w różnych pracach domowych czy zarobkowych. Dzieci najczęściej nie mają odpowiednich warunków do nauki w domu, bo rodzina mieszka w domu z jedną izbą albo w pomieszczeniu podzielonym na dwie części. W niewielu budynkach jest prąd. Dzieci mogą się uczyć przede wszystkim w szkole. Nasza parafia powstała na obrzeżach miasta. Mieszkają tu głównie rodziny biedne. Często nie mają stałej pracy, a tylko w zależności od okazji zostają zatrudnieni na tzw. kibaroa, czyli dniówkę. W tej sytuacji bardzo często mają problem z wyżywieniem, a tym trudniej im znaleźć pieniądze na opłaty związane z nauką ich dzieci. Niektórzy rodzice posyłają dzieci do szkół państwowych, bo tam opłaty są niskie, ale niestety poziom nauki również jest bardzo niewysoki. Dlatego tym ważniejszą rolę od wielu lat odgrywają szkoły prowadzone przez misjonarzy. Czasem to jedyna szansa, żeby dziecko mogło poznać litery lub nauczyć się liczyć. Dzięki temu później może liczyć na znalezienie lepszej pracy. Młodzi wiedzą, że bez edukacji będą musieli podzielić niewesoły los rodziców. Dlatego, kiedy dostają szansę od „rodziców adopcyjnych”, starają się ją wykorzystać.
Jedna szkoła,różne wyznania
W szkole dzieci z grup przedszkolnych uczą się podstawowych zasad współdziałania w grupie – poszanowania innych oraz czasu, higieny itp. Na następnych etapach uczą się języków malgaskiego oraz francuskiego. Nie brakuje też zajęć z matematyki, historii, geografii, wychowania fizycznego i religii. Na tym poziomie jeden nauczyciel jest odpowiedzialny za naukę wszystkich przedmiotów w swojej klasie. Podobnie jest w Polsce w klasach 1–3. Dzieci w naszej szkole w większości pochodzą z rodzin katolickich, ale mamy też dzieci protestantów i członków sekt. Nie robimy żadnych utrudnień, z jednym tylko zastrzeżeniem: że dzieci będą się modliły razem z innymi w szkole. Co miesiąc w pierwszy piątek dzieci uczestniczą we Mszy św., specjalnie dla nich odprawianej. Na 197 dzieci, które uczą się w naszej szkole, pięćdziesiąt przyjęliśmy z rodzin w naszej parafii. Rodzice niestety nie mają możliwości zapewnienia nauki swoim pociechom. Niektóre może przez jakiś okres uczyłyby się w szkole państwowej, jednak większość z nich nie chodziłaby do szkoły w ogóle.
Po pierwsze wychowanie
Trzydzieścioro z tych dzieci ma wsparcie dzięki programowi adopcji misyjnej „Misja Szkoła” organizowanym przez „Misyjne Drogi”. Jesteśmy wdzięczni za to, że pomoc materialna ofiarodawców tak mocno wpływa na życie tych dzieci. Codziennie patrzymy, jak dorastają i uczą się nowych rzeczy. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby nasza szkoła rozwijała się i kiedyś kończyła się dla nich maturą. Zyskają możliwość kontynuowania nauki, być może w Instytucie Katolickim ISCAMEN w Morondavie lub na innych uczelniach. To byłoby otwarcie kolejnej możliwości znalezienia pracy w przyszłości. Najważniejsze jest jednak wychowanie oparte na wartościach chrześcijańskich i przygotowanie do życia w społeczeństwie. To duży problem w naszym regionie. Brak socjalizacji prowadzi do przemocy i braku poszanowania dla innych i dla własności społecznej. To punkt wyjścia zbudowania czegokolwiek trwałego. Najpierw trzeba sprawić, aby ludzie zaczęli odnosić się do siebie z szacunkiem. Dopiero wtedy można budować lokalną wspólnotę. Nasza szkoła jest stosunkowo nowa. Wciąż szukamy pomocy naukowych dla dzieci i nauczycieli. Jesteśmy też na etapie sadzenia drzew, aby dzieci mogły odpocząć w czasie przerw i bawić się w cieniu. Mamy już boisko do koszykówki, ulepszamy także boisko do piłki nożnej. Już niedługo będziemy mogli tu rozgrywać poważne zawody. Musimy włożyć dużo wysiłku, aby zaproponować młodzieży taką przyszłość, na jaką niewątpliwie zasługuje.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |