fot. o. Adam Szpara MCCJ

Tajwan: dzień „zamiatania” grobów

W kulturze chińskiej dniem pamięci o zmarłych nie jest 2 listopada, ale 4 lub 5 kwietnia, który jest nazywany „Dniem zamiatania grobów” 清明節”. To jedno spośród najważniejszych tradycyjnych świąt w tej kulturze.

Jest to oczywiście dzień wolny od pracy. Już w przeddzień święta większość ludzi udaje się w swoje rodzinne strony, aby pójść na cmentarz i zrobić porządki – oczyścić groby z zarastającej trawy, a potem zapalić kadzidło albo też ofiarować na talerzu owoce. Czasem ktoś odmawia jakiś poemat o zmarłych – coś w rodzaju modlitwy. Tutaj nikt nie zapala na grobach świec czy zniczy, bo nie ma takiego zwyczaju. Bardzo rzadko także składane są kwiaty. Natomiast podstawową czynnością – wręcz niezbędną – jest zapalenie kilku pałeczek kadzidła i wetknięcie ich do wcześniej przygotowanego spodka zwykle wypełnionego ryżem. Trzymając w ręce kadzidełka, trzeba kilkakrotnie pokłonić się przed grobem zmarłych. W ten sposób ludzie wyznający buddyzm czy taoizm, jak też nie wyznający żadnej religii oddają cześć wszystkim przodkom i zmarłym. Zupełnie inaczej jest wśród katolików, dla których najważniejsza jest wtedy Msza Święta w intencji zmarłych, zwykle odprawiana w katolickiej części cmentarza albo w najbliższym kościele.

fot. o. Adam Szpara MCCJ
fot. o. Adam Szpara MCCJ

Nie wszyscy jednak z różnych powodów mogą wyjechać na groby swoich przodków, dlatego większość ludzi ma w swoich domach tzw. 牌位 „tabliczkę pamiątkową”, gdzie z tyłu umieszcza się kartki z imionami i nazwiskami zmarłych z rodziny. W dniu zmarłych zapala się kadzidło i czyni pokłony, stojąc przed tabliczką umieszczoną w jednym z pokoi. Małe tablice ustawia się często na tzw. „ołtarzu dla zmarłych” znajdującym się zwykle w tylnej części kościoła katolickiego. W ten sposób wierni przychodzący na Mszę św. mają okazję odmówić modlitwę za zmarłych, a wychodząc z kościoła zatrzymać przed nimi i w ciszy pomodlić za bliskich, którzy już odeszli do wieczności.

W kulturze chińskiej poza tym jednym dniem nie ma innego czasu publicznej pamięci o zmarłych. Zdarza się, chociaż coraz rzadziej, że jest jeszcze praktykowany zwyczaj przechowywania urn z prochami najbliższych we własnym domu. Stoją one zwykle w pokoju na jakimś godnym miejscu. Jeżeli jest to rodzina katolicka, wówczas nad urnami wisi krzyż. Brałem kiedyś udział w takiej ceremonii, kiedy po Mszy św. pogrzebowej i kremacji zwłok urnę z prochami matki przywieziono do domu, w którym mieszkała za życia. Postawiono ją na półce obok urny z prochami jej męża zmarłego przed kilku laty.

fot. o. Adam Szpara MCCJ
fot. o. Adam Szpara MCCJ

Można więc śmiało powiedzieć, że świat żywych jest tu na co dzień zjednoczony ze światem zmarłych. Rodzina mieszkająca w takim domu codziennie modli się nie tylko za rodziców, którzy już odeszli, ale również z nimi, bo urny z ich prochami i zdjęciami stoją w pokoju. Na pytanie, czy domownicy nie boją się tak bliskiej obecności zmarłych, usłyszałem odpowiedź: „Ojcze, ależ dlaczego? Przecież za ich życia mieliśmy bardzo dobre relacje i nigdy mnie nie „straszyli”, to dlaczego mieliby to robić teraz, kiedy odeszli do Boga, który ich dobroć jeszcze powiększa i czyni świętymi w niebie? Naprawdę nie musimy się ich obawiać”. No cóż, tak na co dzień praktykowane jest tu świętych obcowanie.

fot. o. Adam Szpara MCCJ

Źródło: kombonianie.pl

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze