Tajwan: dzień „zamiatania” grobów
W kulturze chińskiej dniem pamięci o zmarłych nie jest 2 listopada, ale 4 lub 5 kwietnia, który jest nazywany „Dniem zamiatania grobów” 清明節”. To jedno spośród najważniejszych tradycyjnych świąt w tej kulturze.
Jest to oczywiście dzień wolny od pracy. Już w przeddzień święta większość ludzi udaje się w swoje rodzinne strony, aby pójść na cmentarz i zrobić porządki – oczyścić groby z zarastającej trawy, a potem zapalić kadzidło albo też ofiarować na talerzu owoce. Czasem ktoś odmawia jakiś poemat o zmarłych – coś w rodzaju modlitwy. Tutaj nikt nie zapala na grobach świec czy zniczy, bo nie ma takiego zwyczaju. Bardzo rzadko także składane są kwiaty. Natomiast podstawową czynnością – wręcz niezbędną – jest zapalenie kilku pałeczek kadzidła i wetknięcie ich do wcześniej przygotowanego spodka zwykle wypełnionego ryżem. Trzymając w ręce kadzidełka, trzeba kilkakrotnie pokłonić się przed grobem zmarłych. W ten sposób ludzie wyznający buddyzm czy taoizm, jak też nie wyznający żadnej religii oddają cześć wszystkim przodkom i zmarłym. Zupełnie inaczej jest wśród katolików, dla których najważniejsza jest wtedy Msza Święta w intencji zmarłych, zwykle odprawiana w katolickiej części cmentarza albo w najbliższym kościele.
Nie wszyscy jednak z różnych powodów mogą wyjechać na groby swoich przodków, dlatego większość ludzi ma w swoich domach tzw. 牌位 „tabliczkę pamiątkową”, gdzie z tyłu umieszcza się kartki z imionami i nazwiskami zmarłych z rodziny. W dniu zmarłych zapala się kadzidło i czyni pokłony, stojąc przed tabliczką umieszczoną w jednym z pokoi. Małe tablice ustawia się często na tzw. „ołtarzu dla zmarłych” znajdującym się zwykle w tylnej części kościoła katolickiego. W ten sposób wierni przychodzący na Mszę św. mają okazję odmówić modlitwę za zmarłych, a wychodząc z kościoła zatrzymać przed nimi i w ciszy pomodlić za bliskich, którzy już odeszli do wieczności.
W kulturze chińskiej poza tym jednym dniem nie ma innego czasu publicznej pamięci o zmarłych. Zdarza się, chociaż coraz rzadziej, że jest jeszcze praktykowany zwyczaj przechowywania urn z prochami najbliższych we własnym domu. Stoją one zwykle w pokoju na jakimś godnym miejscu. Jeżeli jest to rodzina katolicka, wówczas nad urnami wisi krzyż. Brałem kiedyś udział w takiej ceremonii, kiedy po Mszy św. pogrzebowej i kremacji zwłok urnę z prochami matki przywieziono do domu, w którym mieszkała za życia. Postawiono ją na półce obok urny z prochami jej męża zmarłego przed kilku laty.
Można więc śmiało powiedzieć, że świat żywych jest tu na co dzień zjednoczony ze światem zmarłych. Rodzina mieszkająca w takim domu codziennie modli się nie tylko za rodziców, którzy już odeszli, ale również z nimi, bo urny z ich prochami i zdjęciami stoją w pokoju. Na pytanie, czy domownicy nie boją się tak bliskiej obecności zmarłych, usłyszałem odpowiedź: „Ojcze, ależ dlaczego? Przecież za ich życia mieliśmy bardzo dobre relacje i nigdy mnie nie „straszyli”, to dlaczego mieliby to robić teraz, kiedy odeszli do Boga, który ich dobroć jeszcze powiększa i czyni świętymi w niebie? Naprawdę nie musimy się ich obawiać”. No cóż, tak na co dzień praktykowane jest tu świętych obcowanie.
Źródło: kombonianie.pl
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |