Fot. Piotr Ewertowski

Takich kolejek do kościoła nie widzieliście. Meksykańskie poniedziałki ze św. Mikołajem

Jeszcze 40 lat temu nikt nie słyszał tu o kulce św. Mikołaja. Dzisiaj w każdy poniedziałek przybywają do tego niewielkiego sanktuarium w Zapopan tłumy pielgrzymów z różnych części Meksyku. Do kaplicy z relikwiami św. Mikołaja trzeba czekać długo w kolejce, a obok rozkładają się znane na całe miasto stoiska z jedzeniem. Najlepsze jest to, że chyba nikt nie wie dokładnie, jak to wszystko się zaczęło. 

Sanktuarium św. Mikołaja z Bari znajduje się nie tak daleko od ronda Minerwy, które nie wiadomo, czy jest jeszcze w Zapopan, czy już w Guadalajarze. Dzisiaj to miejsce znane jest nie tylko osobom głęboko wierzącym. W poniedziałek przybywają tam nie tylko pielgrzymi. Niektórzy kojarzą „San Nico” z długą aleją stoisk z przepysznym jedzeniem. Księża z parafii podchodzą do tego z dużą sympatią, bo są i tacy, którzy, szukając dobrej kuchni, znajdują „przy okazji” też Boga. Liczni wierni zapewniają, że doświadczyli tam cudów małych i dużych. Jest to zjawisko całkiem nowe i pokazuje niezwykłą żywotność meksykańskiego Kościoła. Ciężko wskazać początki tego wszystkiego. To ewidentnie dzieło Boże. 

>>> Sypanie głowy popiołem w kościele i na osiedlu. Przez świeckich [+GALERIA]

Marzenie św. Tereski 

Wychodząc z autobusu i idąc ku sanktuarium alejkami pełnymi palm i śpiewów ptaków, widziałem pobocza zapełniające się samochodami. Im bliżej świątyni, tym więcej pojazdów i coraz większy gwar. Z oddali widać mnóstwo stoisk z ulicznym jedzeniem – można tam dostać niemal wszystkie potrawy kojarzące się z Meksykiem. Z daleka dostrzega się także dużą kolejkę, ale nie stoi ona po jedzenie. Wszyscy ludzie cierpliwie czekają, by wejść do kościoła, w którym znajdują się relikwie św. Mikołaja. Kolejka ciągnie się od bramy przez nie tak mały plac przy sanktuarium po wnętrze kościoła. I – jak wieść niesie – tak praktycznie od rana do wieczora. Gdy to zobaczyłem, pomyślałem od razu o mojej Przyjaciółce z Nieba, św. Teresce od Dzieciątka Jezus. Mówiła, że „gdyby ludzie znali wartość Eucharystii, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem u wejścia do kościołów”. Co prawda, służby porządkowe jeszcze nie są w tym miejscu potrzebne, ale jak tak dalej pójdzie, to kto wie… 

Fot. Piotr Ewertowski

Udałem się do kancelarii parafialnej, gdzie uśmiechnięty ksiądz przyjmował interesantów. Kiedy powiedziałem, że jestem z Polski, to od razu wzbudziłem entuzjazm (to taka moja metoda; zanim powiem, że jestem dziennikarzem – mówię, że jestem Polakiem). – Studiowałem z Polakiem w Rzymie, miał na imię Bartłomiej – oznajmił z radością ks. Federico Vaca. – W naszym kościele czcimy nie tylko św. Mikołaja z Bari, ale również św. Jana Pawła II. Mamy jego obraz w świątyni i posąg na placu. Czasami przyjmujemy tu jego relikwie – dodał entuzjastycznie. 

Zwyczaj „trzech poniedziałków” 

– Nie ma w naszych okolicach wielu sanktuariów. To nasze, św. Mikołaja, to jedno z nielicznych. Przyjeżdżają tutaj w każdy poniedziałek pielgrzymi z całego regionu, z zachodniej części Meksyku, czy to ze stanu Colima, czy zwłaszcza z różnych miejscowości stanu Jalisco – tłumaczy ks. Federico. – Modlą się za wstawiennictwem św. Mikołaja głównie o pracę, zdrowie, kwestie ekonomiczne. Ciekawe, że tak wiele cudów dzieje się na tym obszarze. Przychodzą do nas ludzie i opowiadają o nich – od kwestii związanych ze zdrowiem, przez pracę, aż po bardzo trudne sytuacje życiowe – podkreśla mój rozmówca. 

Fot. Piotr Ewertowski

Pielgrzymi zapełniają sanktuarium przez cały dzień. Przychodzą ze świecami, które symbolizują ich modlitwy. Ks. Federico zaznacza, że od rana do wieczora trwają spowiedzi. Zorganizowano wiele mszy – w poniedziałki jest ich aż dziesięć, więcej niż w niedziele. Pątnicy tłumnie przyjmują Komunię świętą. 

– Istnieje zwyczaj „trzech poniedziałków” – opowiada duchowny. – Ludzie przychodzą ze swoimi prośbami przez trzy kolejne poniedziałki, a często potem robią to cyklicznie, podejmując się nawiedzania sanktuarium przez następne trzy poniedziałki. Kiedy zamykamy kościół, można zobaczyć w nim mnóstwo zapalonych świec. To przepiękny znak wiary tych ludzi – podkreśla z dumą.

Fot. Piotr Ewertowski

Zwyczaj „trzech poniedziałków” znany jest nie tylko w meksykańskim sanktuarium, lecz także w kilku innych sanktuariach ku czci św. Mikołaja z Bari na świecie. 

Małe cuda codziennego życia 

Są różne teorie, jak to wszystko się zaczęło i rozwijało w Zapopan. W każdym razie z biegiem lat wydarzenie religijne przeistoczyło się także w lokalny folklor. Dla mnie to świadectwo nie tylko żywego Kościoła, lecz także żywej i wciąż tworzącej się tradycji. To jeden z powodów niezwykłości Meksyku – mimo słynnego Święta Zmarłych tu nic tak naprawdę nie jest martwe. 

– Początki tego wszystkiego to dobre pytanie – śmieje się ks. Federico. – Tutaj kult św. Mikołaja z Bari nie jest tak stary. Ma może 30-35 lat i aż do pandemii cały czas rósł. W każdy poniedziałek przyjmowaliśmy ok. 15000 pielgrzymów. Z powodu koronawirusa trochę to przystopowało i zmalało, ale teraz ponownie wszystko się rozwija, obecnie odwiedza nas ok. 5000 pątników w każdy poniedziałek – podsumował. 

Pod kościołem spotkałem Pamelę, która zgodziła się podzielić swoim doświadczeniem kultu św. Mikołaja z Bari. Mieszka w pobliżu od 25 lat, a czci dla tego świętego nauczyła ją jej mama. – Staram się być we wszystkie poniedziałki, a jeśli nie mogę przyjść, odmawiam przynajmniej nowennę do św. Mikołaja z Bari. Doświadczam wielu małych cudów dnia powszedniego. Widzę je codziennie, one są tak naprawdę ważne – powiedziała Pamela. 

Fot. Piotr Ewertowski

Polecam przyjechać tutaj w poniedziałek, by zaznać i sacrum, i profanum. Warto wyspowiadać się i oddać cześć Bogu przez wstawiennictwo św. Mikołaja, a potem porządnie zjeść. Zasmakowałem białego pozole, do którego dosypałem sobie sporo ostrego chili. Pozole to zupa przygotowywana z ziaren kukurydzy cacahuazintle, które poddaje się znanemu chyba tylko w Meksyku procesowi nixtamalizacji. Jest to azteckie danie sięgające jeszcze czasów prekolumbijskich. Chciałbym też na koniec rozwiać pewną wątpliwość – czy to „ten” św. Mikołaj? Tak, to ten św. Mikołaj z Miry z IV w., który czasem bywa nazywanie właśnie św. Mikołajem z Bari. W tym włoskim mieście bowiem znajduje się bazylika, do której w średniowieczu przeniesiono jego relikwie. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze