Fot. redemptoris missio

Tanzania: rusza nowa akcja „Kardiolog w Afryce”

Już po raz kolejny do Afryki wyruszy grupa polskich kardiologów. Wyprawa składa się z czterech osób: dwójki lekarzy Ewy Dłużniewskiej i dr n. med. Roberta Ryczka oraz dokumentalisty z przeszkoleniem medycznym Dariusza Nowika i Grzegorza Opioły. Wolontariusze wyruszą do ośrodka zdrowia w Maganzo w północnej Tanzanii. Przez dwa tygodnie na przełomie października i listopada lekarze będą pracować wśród miejscowej ludności konsultując kardiologicznie pacjentów, szkoląc personel medyczny i zwiększając wiedzę na temat chorób krążenia.

Pacjentami kardiologów będą zamieszkujący ten region członkowie plemienia Sukuma. Ludzie ci utrzymują się z uprawy ziemi i rybołówstwa. Środki na utrzymanie siebie i swoich licznych rodzin zdobywają pracując też w miejscowej kopalni złota i przy produkcji cegieł. Życie tanzańskiej ludności jest niezwykle trudne, a brak dostępu  do służby zdrowia pogłębia ich dramatyczną sytuację życiową. W roku 2017 wolontariusz Fundacji inżynier Tadeusz Miłek skonstruował stetoskop, za sprawą którego przez cały rok trwały konsultacje pacjentów na odległość.

Doktor Robert Ryczek już po raz drugi bierze udział w Akcji, ze swojego pierwszego wyjazdu zapamiętał przypadek pierwszej z pacjentek:

W dniu kiedy rozpoczynaliśmy pracę na misji na świat przyszła mała Wiktoria. Przedwcześnie, w siódmym miesiącu ciąży, z wagą 1350 gr. Wywołało to dużą ekscytację personelu ośrodka, ponieważ chwilę wcześniej nie udało się uratować podobnego wcześniaka. I z pewnością jest to trudne w warunkach bez inkubatora, opieki specjalistów neonatologów, zaplecza intensywnej terapii. Jednak doświadczenie sióstr, a może szczęście i Opatrzność spowodowały, że mała oddychała samodzielnie, miała odruch ssania. Wymagała nagrzewania, karmienia przez sondę, ale żyła. A ponieważ wymagała opieki w  ośrodku, to mieliśmy również pod ręką jej matkę. W trzecim dniu naszej pracy Siostry zgłosiły, że matka dziecka ma obrzęki. Obrzęki po porodzie, wymyślanie… No ale od czego jesteśmy? Badamy. Robimy echo serca (do najbliższego miejsca z echem serca mamy 7 godzin jazdy samochodem, a Matka biedna jak mysz kościelna, albo po prostu jak standardowa afrykańska kobieta z tamtego rejonu). Okazało się, że Matka dziecka ma bardzo ciasno zwężoną zastawkę w sercu, to konsekwencja nieleczonych angin. Gdyby to był poród w dziewiątym miesiącu ciąży, powikłania okołoporodowe murowane, zgon Matki wysoce prawdopodobny. Znowu Opatrzność? Takiej ciężkiej wady w Polsce nie oglądaliśmy więcej  niż raz, dwa razy w życiu zawodowym… Zleciliśmy leki, obrzęki się zmniejszyły, niby wszystko ok, ale co robić dalej? Wada serca przecież nie znikła.  Poprosiliśmy miejscowego doktora Johna, o ustalenie możliwości leczenia. Taką wadę można leczyć zabiegiem przezskórnym. W Polsce się tego często nie robi, z tego prostego powodu, że… takie powikłania po anginie obserwujemy w naszym kraju już bardzo rzadko. John lokalizuje nam najbliższy ośrodek (to ten sam szpital z echem, siedem godzin drogi stąd). Ponieważ zabieg, o którym mowa to nie operacja kardiochirurgiczna, to i cena nie jest wygórowana. Robimy mała zrzutkę, trochę dokłada się Ojciec i Mąż, i kasa jest! Matka zapisana na zabieg, czeka w kolejce na optymalny moment, żeby mogła zostawić Małą i udać się na leczenie. Mała rozwija się prawidłowo, zaraz będzie miała roczek. Na znak początku jej drogi życiowej otrzymała imię Wiktoria. Nasze przybycie na misję nosi znak dwóch uratowanych żyć – Matki i Dziecka. Nasi afrykańscy pacjenci często w naszych osobach mają pierwszy kontakt z prawdziwą opieką medyczną. Często też musimy poprawiać robotę po miejscowym szamanie i jeszcze musimy uważać, żeby nie wdepnąć w jego obszar kompetencji. Przebieg chorób przypomina obrazy z dawnych podręczników medycyny, gdzie na ich przebieg  nie ma wpływu ręka lekarza, ale też, gdzie zastosowane leczenie przynosi niespodziewanie dobre rezultaty. Bo po prostu dotyczy nieleczonego wcześniej pacjenta. Historie takie jak ta dużo nam mówią o afrykański życiu, ale tez dają dużo satysfakcji. Bo Pani Pacjentka po prostu dzięki naszej obecności żyje.

Fot. redemptoris missio

Choroby układu krążenia: nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa, cukrzyca, wysoki poziom cholesterolu kojarzą się z chorobami cywilizacyjnymi występującymi tylko w krajach wysokorozwiniętych. To nieprawda. Również w Afryce pacjenci cierpią na choroby układu krążenia z tą małą różnicą, że nikt ich nie diagnozuje i nie leczy. Choroby te, oprócz wypadków, niedożywienia, chorób tropikalnych, zakażenia HIV są częstą przyczyną ciężkiego kalectwa i zgonów wśród mieszkańców Afryki.

Nadciśnienie tętnicze mieści się w pierwszej z pięciu przyczyn zgłaszania się chorego do lekarza w ośrodkach zdrowia w Afryce. Pomimo faktu, iż nadciśnienie tętnicze i cukrzyca są chorobami przewlekłymi, często są tam traktowane jak ostry epizod malarii lub innej choroby zakaźnej. Po 1-2 tygodniach leczenia większość pacjentów zaprzestaje farmakoterapii. Można to zmienić poprzez zwiększanie wiedzy, edukację pacjentów i lekarzy.

Akcja „Kardiolog w Afryce” twa nieprzerwanie od pięciu lat. W jej ramach każdego roku do Afryki wyrusza grupa lekarzy i leczy miejscowych pacjentów. Lekarze nie tylko pokrywają większość wydatków związanych ze swoją wyprawą ze środków własnych, ale również cały rok bezpłatnie konsultują pacjentów na odległość i gromadzą środki na zakup leków potrzebnych do leczenia.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze