Turcja: komentarz powyborczy 

24 czerwca w Turcji odbyły się długo oczekiwane wybory prezydenckie i parlamentarne. Opozycja wiązała z nimi wielkie nadzieje, analitycy również dali się ponieść nastrojowi i uwierzyć w obraz wyłaniający się z analiz i mediów społecznościowych. Skończyło się na gorzkim rozczarowaniu. 

Recep Tayyip Erdoğan był niekwestionowanym faworytem. Nikt nie wątpił, że ma on znaczne poparcie w tureckim społeczeństwie, ale widoczne było coraz większe niezadowolenie oraz ogromne problemy gospodarcze, z którymi boryka się państwo znad Bosforu. Muharrem İnce, kandydat kemalistowskiej CHP, miał być „strzałem w dziesiątkę”, objawieniem opozycji. Miał być prezydentem wszystkich Turków. Na wiece z Izmirze, Ankarze i Stambule przyszły miliony ludzi i wydawało się, że będzie jednoczył naród ponad partyjnymi podziałami, tak trochę „przeciwko Erdoğanowi”. Warto tutaj podkreślić, że İnce cieszył się wsparciem Kurdów, w superlatywach pisały o nim kurdyjskie portale blokowane w Turcji, wypowiadali się byli parlamentarzyści prokurdyjskiej HDP. A jednak to nie wystarczyło… 

Długie oczekiwanie, gorzkie rozczarowanie 

Do godziny 16 polskiego czasu trwała cisza wyborcza, później zaczęły spływać wyniki. Pierwsze policzone były wyniki w małych ośrodkach i wynikało z nich, że obecny prezydent zdobył ponad 60% głosów. Z czasem Erdoğan zaczął tracić procenty, jednak mimo to, zdobył (według wstępnych wyników) 52,5% głosów, co pozwoliło rozstrzygnąć wybory prezydenckie w pierwszej turze. Większym zaskoczeniem był jednak wynik osiągnięty przez nacjonalistyczną MHP (będącą w koalicji z rządzącą AKP). MHP uzyskało ponad 11%, co pozwoliło koalicji MHP i AKP zdobyć większość w parlamencie, pomimo że prokurdysjka HDP przekroczyła próg wyborczy (10%) i weszła do parlamentu.. O ile niewiele osób wierzyło, że prezydent Erdoğan może przegrać w II turze i stracić urząd, to równie mało prawdopodobne wydawało się uzyskanie większości w parlamencie przez partię rządzącą.  

Opozycję czeka emigracja? 

W Turcji naprawdę można było zaobserwować przebudzenie opozycyjnych nadziei. Głośna i bardzo rozpowszechniona była twitterowa akcja „Tamam” (wystarczy). Wiele osób na Facebooku i Instagramie demonstrowało swoje poparcie dla opozycji. Wielu mieszkańców dużych miast liczyło, że obudzi się w nowej rzeczywistości. Były ku temu postawy, bo opublikowane różnego rodzaju sondaże wskazywały na wysokie prawdopodobieństwo przeprowadzenia drugiej tury oraz utraty większości parlamentarnej.  

Kolejny raz okazało się, że nastrojów w mediach społecznościowych i dużych miastach nie należy przenosić na ogół kraju. Jednak wsie i małe miasta kolejny raz okazały się bardziej konserwatywne. Ważnym jest również, że AKP miała ogromną przewagę w czasie antenowym. W państwowej telewizji transmitowane były wszystkie przemówienia urzędującego prezydenta, opozycja dostała tylko niewielki odsetek czasu w mediach prorządowych (a to prawie wszystkie aktualnie działające).  

Ta sama obudzona opozycja dziś już stara się dopasować do sytuacji, w jakiej się znalazła. İnce pogratulował wybranemu prezydentowi i starał się uspokoić atmosferę, mówiąc, że nieprawidłowości nie były tak duże, żeby wpłynąć na wynik głosowania. Jedno jest pewne: rządzący Turcją czują się obecnie dużo pewniej i mogą wykorzystać władzę do jeszcze większego podporządkowania państwa. W więzieniach siedzą setki ludzi, których szansa na odzyskanie wolnośćcidrastycznie zmalała. Można mieć jedynie nadzieję, że mając pełnię władzy, AKP poczuje się pewniej i pójdzie w stronę szukania porozumienia ze społeczeństwem. Obecnie jednak niewiele na to wskazuje, aczkolwiek Turcja potrafi zaskakiwać.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze