Fot. JERZY FALISZEK SVD/PHOTO MISSION WORLD

U początków misji [MISYJNE DROGI]

„Idźcie i głoście” – na ten apel Jezusa każdego dnia odpowiadają setki ludzi. Z jednej strony ci, którzy podejmują posługę na misjach w dalekich krajach, w których chrześcijaństwo jest religią mniejszościową. Ale też i ci, którzy swoją misję realizują w miejscu pracy, wśród sąsiadów, w codzienności. Bo każdy z nas, ochrzczonych, zobowiązany jest do tego, by głosić Dobrą Nowinę. Nie tylko słowem, ale przede wszystkim przez sposób życia. Dlaczego to robimy? Gdzie są źródła misji?

Przekaz Jezusa był bardzo prosty. Apostołowie mają iść i głosić Dobrą Nowinę, uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych, oczyszczać trędowatych, wypędzać złe duchy. Dziś dodalibyśmy do tego jeszcze – nieść nadzieję tym, którzy jej potrzebują. I robić to wszystko dla chwały Bożej, a nie po to, by zdobywać „złoto, srebro czy miedź do swoich trzosów” (POR. MT 10,9). To posłanie uczniów obecne na kartach czterech Ewangelii stanowi odpowiedź na pytanie o to, dlaczego podejmujemy się dzieła ewangelizacji, dlaczego są misje i jakie są ich źródła. Otóż – bo do tego zaprasza nas Chrystus. Apostołowie, którzy otrzymali już nakaz misyjny, dostali także inną wskazówkę: „Pozo-stańcie w mieście, aż będziecie wypo-sażeni mocą z wysoka” (ŁK 24,49). „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami (…) aż po krańce ziemi” (DZ 1,8). W dniu Pięćdziesiątnicy apostołowie zostali wyposażeni w dary Ducha Świętego dla głoszenia słowa Bożego. Od tej pory rozpoczęła się epopeja misyjna, a nikt dzielący się wiarą nie jest sam. W teologii mówi się, że działalność misyjna ma swe źródła nie tylko w Biblii, ale i w samej Trójcy Świętej, czyli ma ona charakter trynitarny. Ten, kto dzieli się wiarą, podejmuje działalność misyjną, robi to w jedności z Bogiem Trójjedynym. Soborowy Dekret Misyjny Ad gentes mówi, że „Kościół pielgrzymujący jest misyjny ze swej natury, ponieważ swój początek bierze z planu Ojca z posłania (ex missione) Syna i z posłania Ducha Świętego” (DM 2).

>>> Sudan: polska salezjanka ratuje życie ludzi w ogarniętym wojną kraju

Fot. ANDRZEJ DANILEWICZ SVD/PHOTO MISSION WORLD

NIEŁATWE ZADANIE

Jezus nie mówił, że to łatwe zada-nie. Przeciwnie, przestrzegał, że na tych, którzy zdecydują się je w swoim życiu realizować, czeka wiele niebezpieczeństw, łącznie z tym największym, czyli śmiercią, często męczeńską, bardzo okrutną. Czytamy: „Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! (…) Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować (…). Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (MT 10, 16-17.22). Słowa te do serca wzięli sobie apostołowie, i choć wielu z nich lepiej czuło się w swojej codzienności i pracy nad jeziorem, gdzie łowili ryby, to ruszyli – odpowiadając na apel Jezusa – na połów ludzi. Zostawili wszystko, swoją codzienność, i poszli w świat, do pogan, by ich ewangelizować. I tak na przykład św. Andrzej głosił Ewangelię w Bizancjum, Azji Mniejszej i na wybrzeżu Morza Czarnego. Według tradycji św. Szymon ewangelizował w Afryce Północnej, św. Tomasz w Indiach, a św. Bartłomiej m.in. w Armenii i Etiopii. W ten sposób miała się realizować zapowiedź, że apostołowie będą głosić „nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy” (ŁK 24,47).

Fot. JÓZEF GWÓŹDŹ SVD/PHOTO MISSION WORLD

EUROPA, AFRYKA I AZJA

Do końca pierwszego stulecia Kościół na dobre, dzięki ofiarnej i nie-strudzonej pracy misjonarzy, zakorzenił się w Europie, Afryce i Azji. W średniowieczu misjonarze celtyccy prowadzili misje, w wyniku których do Kościoła przyłączały się wielkie rzesze barbarzyńców. Nestorianie, którzy po sporze chrystologicznym od-dzielili się od głównego nurtu Kościoła, dotarli aż do Chin, gdzie mieli prowadzić ożywioną działalność misyjną. Bardzo istotną rolę w ewangelizacji odgrywali także mnisi benedyktyńscy, którzy zakładali swoje klasztory w odległych miejscach Europy – jak na naszym Świętym Krzyżu w 1006 roku (najstarszy klasztor w kraju, dziś mieszkają w nim oblaci). Do świata rzymskiego chrześcijaństwo przeniknęło nie tylko dzięki nauce Ewangelii, ale także dzięki osobistemu świadectwu i wierze okazywanej w obliczu prześladowań i śmierci. Wielu poniosło najwyższą cenę, umierając w męczarniach, jak choć-by św. Tomasz, który został przebity włócznią, czy obdarty ze skóry św. Bartłomiej. Podobny los w ciągu wieków spotkał wielu bezkompromisowych głosicieli Chrystusa. Ich śmierć nie była jednak daremna. Jak pisze Stephen Neill, wiele w tym czasie było „potwierdzonych przypadków nawróceń pogan, w chwili gdy przyglądali się skazywaniu i śmierci chrześcijan”. Tę opinię potwierdzał także choćby Tertulian, który w II wieku po Chrystusie pisał w „Apologetyku”, że „krew proroków jest nasieniem Kościoła” . Pierwsze wieki chrześcijaństwa to także niezmiernie istotna praca misyjna choćby biskupa Polikarpa, który za głoszenie Chrystusa był prześladowany, a ostatecznie spalony żywcem. Warto wspomnieć także św. Patryka, największego misjonarza Irlandii, któremu również wielokrotnie groziła śmierć, przeżył okrutne porwanie i dwutygodniową niewolę. Działał przez trzydzieści lat, bo jak sam notował, bał się utracić dzieło, które rozpoczął, by nie zostać uznanym winnym przez samego Boga. Podobnych przykładów ewangelizatorskiego zapału można znaleźć bardzo wiele. Warto do nich sięgać i się nimi inspirować. Z czasem, wraz z odkryciami geograficznymi, rozpoczęły się misje w Amerykach, Australii, na wyspach Oceanii, w Arktyce. Ojciec Roger Buliard OMI, autor książki „Inuk. Misje na krańcu świata”, opisuje w niej zdarzenie, które miało miejsce na początku lutego 1938 roku. Przemierzając z Ewangelią, psim zaprzęgiem, bezkresne przestrzenie Wielkiej Północy Kanadyjskiej zatrzymał się u kolejnej inuickiej (dawniej eskimoskiej) rodziny. Wyłożył tam prawdy katolickiej wiary, ochrzcił troje małych dzieci (Marię, Teresę i Piotra), a gdy zamierzał iść dalej i pytał o drogę, usłyszał odpowiedź, za którą – jak zapisał – w razie potrzeby oddałby życie: „Jesteśmy ostatnimi Eskimosami. Tam dalej już nikt nie mieszka: Ewangelia geograficznie dotarła aż po krańce ziemi”. I telegram o tej treści mieli wysłać oblaci do ówczesnego papieża Piusa XI.

>>> Kamerun: woda ze studni to luksus [MISYJNE DROGI]

Fot. KASPER KAPROŃ OFM

ZACZĘŁO SIĘ OD… ALFABETU

Misjonarze nie tylko głosili Chrystusa, ale także często budowali tożsamość ludów, do których przybywali. Cyryl i Metody, święci z Sołunia, poza zakorzenieniem wiary chrześcijańskiej w kulturze Słowian, stworzyli zręby ich języków oraz przełożyli Ewangelię i Księgę Psalmów na język staro-cerkiewno-słowiański. To od Cyryla wziął nazwę alfabet zwany cyrylicą. Stworzyli oni najstarsze pismo słowiańskie: głagolicę (język słowiański pisany alfabetem greckim). A później było tak jeszcze wielokrotnie. Pierwsze słowniki i gramatyki języków wielu afrykańskich ludów czy pierwszych ludów Ameryki albo narodów Oceanii tworzyli właśnie – zarówno katoliccy, jak i protestanccy – misjonarze. Oni także spisywali mity owych ludów i szukali w nich „ziaren prawdy”, na których mogli oprzeć głoszenie Ewangelii. Kiedy zastanowimy się nad źródła-mi misji, kiedy wczytamy się w ich historię, zauważymy, że działalność ta niewątpliwie, mówiąc po ludzku, odniosła sukces. Liczba ludzi, którzy na terenach misyjnych przyjęli chrzest, mówi sama za siebie. Sukces ten nie może nam jednak przysłonić pewnych mankamentów. Nie można bowiem zapominać, że w działalności misyjnej można było znaleźć elementy kolonializmu czy pewnych nadużyć. Kiedy dzisiaj w XXI wieku pełni zapału kapłani, siostry zakonne czy osoby świeckie jadą na misje, muszą pamiętać, że ich zadaniem nie jest narzucanie naszej cywilizacji innym ludziom, ale przede wszystkim głoszenie Chrystusa wszędzie tam, gdzie ludzie jeszcze o Nim nie słyszeli, i prowadzenie ludzi do zbawienia z wykorzystaniem ich kultury i szacunkiem dla niej. Nie oznacza to jednak, że misjonarze mają być obojętni na potrzeby ludzi, do których zostali posłani. To przez nich Kościół dba także o to, by miejscowa ludność miała dostęp do żywności, edukacji czy opieki medycznej. Bo misje to tak naprawdę troska o każdy aspekt ludzkiego życia. A za dewizę niech i pracującym w odległych miejscach świata misjonarzom, i nam, którzy jesteśmy misjonarzami w swoich małych społecznościach, coraz bardziej oddalających się od Kościoła, będą słowa św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze