Wenezuela: sytuacja szpitali jest coraz bardziej tragiczna
Sytuacja w Wenezueli jest jedną z najtrudniejszych w przeciągu ostatnich kilku dekad – czytamy w raporcie Ministerstwa Zdrowia.
W 2017 roku na skutek braku dostępu do leków oraz sprzętu medycznego śmiertelność wśród matek wzrosła o 65%, a wśród niemowląt – o 30%. Największy na świecie, bo ponad 10-krotny wzrost zachorowania na malarię odnotowano w Wenezueli (z 36 tys. w 2009 r. do 414 tys. w 2017 r.).
Pomoc humanitarną utrudnia rząd, który blokuje dostawy żywności oraz sprzętu medycznego. Część lekarstw można dostarczyć z sąsiedniej Kolumbii, jednak zdarza się, że na pomoc jest już za późno, bowiem czas podania szczepionki lub leku jest bardzo istotny.
Warunki szpitalne
Ośrodek Zdrowia w Caracas, przygotowany dla mieszkańców Wenezueli przez kolumbijski Czerwony Krzyż, przyjmuje dziennie kilkaset osób i każdego dnia około 100 dzieci jest szczepionych w punkcie szczepień. Kobiety z niemowlętami przechodzą przez granicę kolumbijsko-wenezuelską i stoją w kolejkach, aby jak najszybciej zaszczepić swoje dziecko. Najbardziej potrzebne są szczepionki przeciwko pneumokokom i żółtaczce. Te drugie nie są dostępne od kilkunastu miesięcy, a od 2012 roku nie szczepi się dzieci przeciwko pneumokokom. Dystrybucja leków jest ściśle kontrolowana przez rząd, ich dostępność jest trudna do przewidzenia. – W szpitalach rzeczywistość jest brutalna. Panują tam spartańskie warunki, a zasady higieny nie są przestrzegane. W korytarzach siedzą zmęczeni ludzie, którymi nikt się nie zajmuje. Sale są przepełnione, nie ma opatrunków, aptek. Na oddziale, gdzie znajdują się noworodki, personel bezsilnie siedzi w dyżurce. Lekarze i pielęgniarki często uciekają do Kolumbii, ponieważ tam mają dostęp do leków i mogą bezpiecznie zajmować się pacjentami – mówi Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej.
Historie jakich wiele
Jedną z pacjentek szpitala Domingo Luciani jest Mia, córeczka Rebecci Gamez. Ma 2 miesiące i odkąd skończyła 15 dni jest w szpitalu, bo nie toleruje zastępczego mleka w proszku, a Rebecca nie może karmić piersią. U dziewczynki występują wymioty i biegunki, ma także infekcję bakteryjną. Lek, który matka kupiła na czarnym rynku, jest podawany małej pacjentce przez rurkę bezpośrednio do organizmu. Rebecca nie wie, jak długo potrwa leczenie. Do szpitala musiała przynieść swoją pościel, jedzenie, środki higieniczne i lekarstwa.
Yogheily Roballo to półtoraroczna dziewczynka, która trafiła do szpitala z powodu konwulsji i wymiotów. Dzieckiem opiekują się mama i babcia, które same kupiły antybiotyki i wszystkie potrzebne środki higieniczne.
Wspólnymi siłami możemy więcej
– Jestem tutaj, aby ocenić potrzeby, zwłaszcza dzieci. Działamy razem z organizacją lokalną Deus Caritas Est. Widziałam dzieci chorujące na dawno zapomniane w Polsce choroby: dengę, żółtaczkę, zapalenie opon mózgowych, na choroby wynikające z niedożywienia. W szpitalach nie ma niczego, lekarka ze łzami w oczach pokazywała mi puste lodówki – apeluje Małgorzata Olasińska-Chart, która obserwuje sytuację na miejscu.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |