Foto: Michał Rudnicki

Żywoczerwone morze [MISYJNE DROGI]

Zjawiskowa przyroda Papui-Nowej Gwinei przegrywa z pieniędzmi, z szybkim korporacyjnym zyskiem. Niszczone są rzeki, lasy tropikalne, a ludzie nie zawsze rozumieją, co jest najważniejsze. Nie są jednak sami.

Papua-Nowa Gwinea. Niewielki kraj w Oceanii, o którym większość z nas wie tak niewiele, że miałoby problem z umiejscowieniem go na mapie świata. Na pierwszy rzut oka różni się praktycznie wszystkim od Polski. Położony na drugim końcu globu, we wschodniej części drugiej największej wyspy świata oraz na sąsiednich archipelagach. Znajduje się w obszarze klimatu równikowego. Inna flora i fauna, inny język i kultura, inne wierzenia i religie. A jednak mieszkańcy Papui borykają się na co dzień z bardzo podobnymi problemami do tych, których doświadczamy w Polsce.

Kraj niespodzianek

Udało mi się wyjechać do Papui-Nowej Gwinei kilkukrotnie, za każdym razem w nieco innym charakterze. Podczas tych dłuższych pobytów udało mi się poznać wielu Papuasów. Zobaczyłem, w jaki sposób żyją, z jakimi wyzwaniami cywilizacyjnymi muszą się mierzyć. Także tymi związanymi z troską o przyrodę. „Land of unexpected” – „Kraj niespodzianek”, bo tak sami Papuasi nazywają swoją ojczyznę, charakteryzuje się nieprawdopodobną różnorodnością. Ze względu na miliony lat ewolucji gatunków w praktyce odciętych od reszty świata, Papuę-Nową Gwineę zamieszkują setki tysięcy wyjątkowych roślin i zwierząt. Od przerażających pająków, przez śnieżnobiałe małpiatki zamieszkujące las tropikalny, po najpiękniejsze i najbardziej barwne rajskie ptaki. Nie zapominajmy również o kazuarach, określanych przez wielu jako najniebezpieczniejsze ptaki świata, ogromnych nielotach, prawie tak wielkich jak afrykańskie strusie. Podczas mojej pracy w tym kraju miałem okazję zobaczyć te cuda przyrody, żywy dowód na nieskończoną różnorodność Boskiego stworzenia.

Foto: Michał Rudnicki

Korporacje i zysk

„Czyńcie sobie ziemię poddaną” (RDZ 1,28). Na czym jednak ma polegać to „panowanie”? Czy na bezmyślnym niszczeniu, którego jedynym motywem jest doraźna korzyść, a nawet zaspokojenie chwilowego kaprysu czy zachcianki, bez względu na konsekwencje – dla przyrody, dla nas samych i dla przyszłych pokoleń? Niestety, takie praktyki są bardzo widoczne w Papui-Nowej Gwinei i w innych biednych krajach wyspiarskich Oceanii. W większości nie wynikają one z błędnych przedsięwzięć samych Papuasów, ich przyczyną są zagraniczne korporacje, które pojawiają się w tym kraju z nienasyconą rządzą zysku. Wielokrotnie pod płaszczem „inwestycji w rozwój kraju” eksploatują środowisko naturalne do granic możliwości, pozostawiając po sobie zatrutą glebę, wodę oraz chorych i głodujących ludzi. Papua, ze względu na obecność ogromnych ilości złóż naturalnych: złota, srebra, miedzi oraz innych rzadkich metali (np. niklu, kadmu, ołowiu, uranu), a także ropy naftowej, jest łakomym kąskiem, głównie dla australijskich i chińskich spółek wydobywczych. Brak regulacji prawnych i solidnej kontroli korporacji powoduje, że te oszukują mieszkańców, wykupując grunty za bezcen oraz wypuszczając do środowiska naturalnego ogromne ilości toksycznych odpadów. Jedną z takich katastrof ekologicznych spowodowała australijsko-angielska kopalnia złota i miedzi Ok Tedi, która przez wiele lat wypuszczała do jednej z rzek 90 milionów ton odpadów kopalnianych, powodując totalną degradację środowiska na odcinku 1000 km. Zaburzone zostało życie 50 tys. ludzi i niezliczonej liczby zwierząt i roślin. Z kolei przebywając w 2019 r. w mieście Madang sam byłem świadkiem awarii chińskiej kopalni niklu, która spowodowała wyciek do Morza Bismarcka i zabarwienie morskich wód w promieniu wielu kilometrów na żywoczerwony kolor.

Foto: Michał Rudnicki

Umierające drzewa

Innym problemem Papui-Nowej Gwinei jest wyrąb lasów tropikalnych. Wspomniana wyżej przeze mnie bioróżnorodność powoduje istnienie w tamtejszym buszu gatunków drzew, których nie można spotkać nigdzie indziej na świecie. Ze względu na swoje walory estetyczne, trwałość oraz egzotykę, drewno pozyskiwane z tych roślin jest bardzo pożądane i drogie. Dlatego wiele firm, głównie zagranicznych, przeprowadza masową wycinkę tych roślin. Wiele z nich można znaleźć wyłącznie w sercu buszu. By się do nich dostać czasem najłatwiej wyrąbać całą połać lasu tropikalnego. Takie nieprzezorne działania powodują zmniejszenie liczby siedlisk wielu endemicznych gatunków zwierząt, degradację gleby oraz niejednokrotnie cierpienie zamieszkujących okolice Papuasów, którzy żyją z tego, co oferują im tamtejsze lasy. Misjonarze pomagają Papuasom poprzez edukację – także ekonomiczną i ekologiczną. Uświadamiają mieszkańców, by ci nie dali oszukać się chciwym biznesmenom, próbującym wykupić papuaskie tereny za bezcen. Ważna jest też formacja duchowa, uświadamiająca mieszkańcom, że postęp cywilizacyjny, którego
doświadczają Papuasi od niespełna wieku, oprócz korzyści przynosi także wiele problemów. Mieszkańcy Papui-Nowej Gwinei mają prawo wiedzieć, że otwierając się na nowoczesność, narażają się także na wiele zagrożeń, m.in. na utratę swojej ogromnej różnorodności, przyrodniczej i kulturowej, która tak wyróżnia ich kraj. Werbiści, oblaci i inni misjonarze wykonują właśnie taką pracę. Opierając się na metodach inkulturacji, zakorzeniają uniwersalne wartości chrześcijańskie w papuaskiej kulturze. Szanując ją, wskazują na zyski, ale i na zagrożenia duchowe płynące z rozwoju. Kładą także szczególny nacisk na rozwój nauki, m.in. poprzez otwieranie wielu szkół i uniwersytetów. Wszystko po to, by mieszkańcy Papui-Nowej Gwinei, jak i innych wyspiarskich państw, posiadali wiedzę i narzędzia, które pozwolą im na to, by samodzielnie i mądrze decydować o losie swoich krajów.

Michał Rudnicki

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze