fot. unsplash

MyśliPaschalne#7: bądźcie misjonarzami!

Myśląc o niebie intuicyjnie spoglądamy w górę. Kojarzy nam się ono z błękitną przestrzenią nad naszymi głowami – nazywamy ją przecież „niebem”. Ale tego prawdziwego, wiecznego nieba na razie nie widzimy. Ale to nasz cel! 

Kilka tygodni temu Jezus modlił się w ogrójcu. Wtedy mocno zawiedli go uczniowie, którzy nie dali rady czuwać z Nim. Chwilę później pojawił się Judasz z żołnierzami i wydał Jezusa. W ogrodzie na Górze Oliwnej dochodzi do ogromnej zdrady. I ta sama góra ma okazję do „rehabilitacji” – w dniu wniebowstąpienia – bo to przecież z Góry Oliwnej Jezus został, jak podają Dzieje, „wzięty do nieba”. Dziś przypominamy sobie o tej prawdzie.

>>> Franciszek o św. Teresie z Avili: potrafiła przenosić niebo na ziemię

Ogród oliwny. fot. Hubert Piechocki

Będzie fajnie 

40 dni po zmartwychwstaniu dochodzi do wniebowstąpienia Jezusa. Kto chciałby doliczyć się tych dni w Polsce, ten niech pamięta, że wniebowstąpienie w Kościele powszechnym było parę dni temu – w czwartek. My obchodzimy je w niedzielę, czasem pewne święta i uroczystości przenosi się w niektórych krajach na inny dzień – z tzw. względów duszpasterskich. Dzisiaj jakoś szczególnie zastanawiam się, jak wygląda niebo. Albo bardziej – jak chciałbym, żeby ono wyglądało. Bo na katechezie i podczas kazań wielokrotnie słyszałem, że będzie to rzeczywistość idealna, ciągłe bycie z Bogiem itd. Ale te słowa niewiele mówią o tym, jak będzie wyglądała ta rzeczywistość. Wierzę, że będzie bardzo ciekawa, inspirująca i urozmaicona. Chciałbym, żeby ona przypominała życie tu na ziemi – ale żeby to było życie doskonałe, pełne dobra. Chciałbym mieć wokół ważnych dla mnie ludzi i pielęgnować relacje z nimi – a jednocześnie nigdy ich nie krzywdzić. Chciałbym w niebie przeżywać nawet emocje znane mi z ziemi, np. ekscytację związaną z czekaniem na coś. Nie znamy nieba i dlatego naturalnie próbujemy tę przestrzeń porządkować sobie po ziemsku. Ale skoro na niedoskonałej ziemi tak dobrze się odnajdujemy, to wierzę, że niebo też nas zaskoczy taką normalnością. Że tam będzie po prostu fajnie.

>>> MyśliPaschalne#2: potrzeba spotkania

fot. unsplash

Chrystus nas posyła 

Dla większości z nas niebo to raczej perspektywa dalekiej przyszłości. Na razie jesteśmy na etapie życia doczesnego. I mamy w tym życiu do wykonania ważne zadanie – warto nawet użyć słowa: „misję”. „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” – te słowa przekazuje dziś jedenastu apostołom Jezus w Ewangelii Markowej. Chwilę potem wraca do nieba, choć jednocześnie w duchowy sposób jest z nami cały czas tu, na ziemi. To misyjne posłanie nie dotyczy tylko apostołów. To zadanie, które Jezus zostawia każdej i każdemu z nas. Przypominam sobie hymn 28. Światowych Dni Młodzieży, które odbyły się w 2013 r. w Rio de Janeiro. W refrenie mogliśmy usłyszeć słowa: „Chrystus nas zaprasza, przyjdźcie przyjaciele. Chrystus nas posyła – bądźcie misjonarzami”. Jakoś mocno zapamiętałem te słowa: „bądźcie misjonarzami”. Tak często misje kojarzą nam się z wyjazdami do dalekich krajów i z głoszeniem Chrystusa tym, którzy nie mieli okazji Go poznać. I tak, to są misje – nazywamy je misjami ad gentes (do narodów). Ale to nie są jedyne misje realizowane przez ludzi Kościoła. Dzisiaj w Ewangelii jasno słyszymy „idźcie”. Nie słyszymy: „niech idą wybrani”. Nie, to wszyscy jesteśmy zaproszeni do bycia misjonarzami. Tu i teraz, w swoich małych społecznościach. Naprawdę, zrobić możemy wiele. 

Wyjść ku pokiereszowanym 

„Głosimy wszystkim Twą Ewangelię, by przemieniony był każdy z nas”. To znów cytat z utworu „Nadzieja poranka”, czyli ze wspomnianego już hymnu ŚDM w Rio. To ważne, bo nie chodzi o samo „informowanie” o Chrystusie. Nie mamy być prezenterami serwisu informacyjnego, którzy podają kolejne dane o Bogu. Nie, my mamy Nim żyć i Go przekazywać, żeby przemieniać świat. Suche dane nic nie zmienią – nie zmienią świata i nie zmienią nas. A przecież chodzi o to, by zadbać o zbawienie, o życie wiecznej drugiej osoby. A jednocześnie też o swoje zbawienie i życie wieczne. Spotkanie z Bogiem jest przemieniające. I my możemy być pośrednikami w tym spotkaniu, możemy być misjonarzami, którzy pomagają innym odkryć Boga. Jak być takim misjonarzem na swoim podwórku? Przede wszystkim – żyć Chrystusem. Nie chodzi o górnolotne słowa i chodzenie dwa metry nad ziemią – bo to wcale nie musi być przekonujące. Chodzi o drobne gesty, słowa, działania, które innym pokażą, że warto pójść za Chrystusem, bo Jego ludzie są bardzo w porządku. Dlatego myślę, że bycie misjonarzem to dla nas przede wszystkim zaproszenie do towarzyszenia, do rozmowy, do wysłuchania. Po prostu – do bycia. To zaproszenia do wyjścia ku pokiereszowanym przez życie, na różne sposoby.

fot. PAP/Leszek Szymañski

Herbatka w niebie 

„Wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby” głosi dewiza Zakonu Kaznodziejskiego, którą dzisiaj warto wziąć sobie do serca i przyjąć też jako swoją dewizę. Owszem, pewnie bycie misjonarzem w dalekich krajach jest bardziej spektakularne, łatwiej zauważyć jego owoce. W Polsce, w Europie nie ma przecież ludzi, którzy nie słyszeli o Chrystusie. Są raczej ci, którzy w Niego wierzą, i ci, którzy w Niego nie wierzą. I ogromna rzesza ludzi letnich, którym Bóg jest obojętny. To często ochrzczeni, wychowani religijnie ludzie, którzy w pewnym momencie jakoś się na Kościele zawiedli i odeszli – czasem formalnie, a czasem po prostu przez nieobecność. I to myślę, że tych ludzi powinniśmy najbardziej obdarzyć czułością. Nie głosić im nachalnie Chrystusa, bo to się nie sprawdzi. Żyć tak, by chcieli wrócić. Ludzie Kościoła – świeccy i duchowni – mają wiele na sumieniu. Często swoim działaniem odrzucamy innych od Kościoła i od Boga. Oczywistością są sprawy np. wykorzystania seksualnego małoletnich, ale i dorosłych – nie powinno dziwić, że takie działanie odrzuca kogoś od Kościoła. Ale jest też wiele z pozoru drobnych działań, przez które ktoś oddala się od Kościoła. Zwłaszcza coś, co osobiście nazywam „wrażliwością słonia”, czyli głoszenie swoich poglądów bardzo mocno i wyraźnie bez względu na wrażliwość odbiorcy. Jesteśmy wtedy tak „delikatni” jak słoń, który nadepnie na filiżankę. Tymczasem my mamy głosić, żeby przemieniać świat, żeby przyciągać ludzi do Boga. Takie jest nasze zadanie: „Idźcie i głoście”. Takie jest zadanie Twoje i moje, które dziś zostawia nam Jezus. Po to, byśmy kiedyś w komplecie mogli spotkać się przy herbacie – już w niebie.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze