Fot. Youtube/DisneyFilmy

„Na koniec świata… i jeszcze dalej!”. Kosmiczne przygody ekipy Buzza Astrala [RECENZJA] 

To film, który zrodził się chyba przede wszystkim z sentymentu. Dlatego najlepiej podczas seansu będą bawić się osoby, które dorastały w latach 90. Co nie zmienia faktu, że „Buzz Astral” to film dla każdego. 

W polskich kinach „Buzz Astral” pojawił się w czerwcu. W tym samym miesiącu na polski rynek weszła platforma Disney+, która w ofercie ma m.in. filmy Disneya i Pixara. Dlatego trochę ponad miesiąc po premierze kinowej „Buzza Astrala” można już legalnie obejrzeć w swoim domu – właśnie na wspomnianej platformie. Ja miałem okazje zobaczyć tę animację w miniony weekend – i bardzo polecam ją na rodzinny, międzypokoleniowy seans.

>>> Kino, które otwiera nas na drugiego [RECENZJA]

„To właśnie ten film” 

Najpierw mała podroż w czasie – do 1995 r. To wtedy w kinach zadebiutował film „Toy Story” – pierwsza część serii komputerowych animacji, których głównymi bohaterami są zabawki. Powstały łącznie już cztery odsłony tej historii (ostania w 2019 r.), wszystkie są bardzo dobre. W pierwszej części poznajemy dwóch głównych bohaterów – szeryfa Chudego i astronautę (a właściwie strażnika kosmosu) Buzza Astrala. Andy, chłopiec, na urodziny otrzymał figurkę Buzza, którego przygody śledził wcześniej w filmie. Był wielkim fanem astronauty. Zresztą, punktem wyjścia do fabuły pierwszej części „Toy Story” jest to, że Chudy, dotąd ulubiona zabawka Andy’ego idzie w odstawkę, bo pojawia się Buzz. Film „Buzz Astral” poniekąd przenosi nas do owego 1995 r. – reżyser postanowił pokazać nam wszystkim film, który oglądał wówczas Andy. To zostaje wyjaśnione na samym początku (padają do nas słowa „To właśnie ten film”) i muszę przyznać, że to świetnie wykorzystany motyw do stworzenia tzw. spin offu (filmu czy serialu bazującego na wcześniejszej produkcji – poprzez bohaterów, miejsce itp.). Dostajemy zatem niekoniecznie film z typowego uniwersum „Toy Story”, ale na pewno bazujący na tej historii.

Fot. Youtube/DisneyFilmy

Czy wrócą do domu? 

Chyba zawsze wolałem Chudego od Buzza. Jakoś przestrzeń Dzikiego Zachodu wydawała mi się ciekawsza niż Kosmos – wybierałem więc szeryfa, a nie astronautę. Za filmami science fiction i Kosmosem jako miejscem akcji też nigdy nie przepadałem. Dlatego do seansu „Buzza Astrala” podszedłem lekko zdystansowany. Spodziewałem się, że kosmiczny film niekoniecznie przypadnie mi do gustu. Jednak miło się rozczarowałem – bo film mnie naprawdę wciągnął i zainteresował, a kosmiczne widoki nie zwracały aż tak mojej uwagi. Angus MacLane (reżyser) pokazał nam, jak mogła wyglądać historia życia Buzza Astrala. Statek komiczny – nazywany kalarepą – ląduje na pewnej planecie. Jak się wkrótce okazuje – załoga nie może się z tej planety wydostać. Misję ratunkowa chce przeprowadzić Buzz Astral, jeden ze strażników Kosmosu. To przez niego kalarepa znalazła się w tym miejscu. Jego wysiłki jednak nie przynoszą oczekiwanego rezultatu – a za to przenoszą naszego bohatera kilkukrotnie w czasie. Buzz jednak nie zatrzymuje się i wciąż ma nadzieję na uratowanie swoich ludzi. Wraz z nim świat chcą uratować jego towarzysze – pech chce, że to grupa nieudaczników nieudacznikami. Czy misja ratunkowa się powiedzie i wszyscy wrócą do domu? Odpowiedź na to pytanie to już kluczowa dla fabuły kwestia – zachęcam więc do obejrzenia. 

Fot. Youtube/DisneyFilmy

Coś dla miłośników kotów 

Nowa animacja Disneya i Pixara garściami czerpie z popkultury (są nawet miecze świetlne). I choć to film animowany – to wcale nie najmłodsi będą się na nim bawić najlepiej. Przede wszystkim – to film, który z sentymentem obejrzą osoby wychowane na pierwszej części „Toy Story”. Jak na animację to zresztą niełatwa produkcja – ile tu naukowej terminologii! Z jej zrozumieniem problem będą mieć nie tylko najmłodsi, ale chyba też wszyscy, którym fizyka nie jest zbyt bliska (czyli i ja). Ale ta naukowość dodaje tylko uroku temu obrazowi. Trochę tak, jakbyśmy oglądali „Teorię wielkiego podrywu” i tamtejsze naukowe rozkminy Sheldona. O tak, Sheldon na pewno doceniłby twórców „Buzza Astrala”. Świetnie napisane są postaci, każda z nich ma w sobie jakąś głębię i własną historię. Nikt nie jest tutaj tylko po to, by zająć trochę czasu ekranowego. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Buzz, ale jego „towarzysze drogi” zdecydowanie mają także wiele do powiedzenia. Moje serce skradł czworonożny bohater – Kotex. To robot, który wygląda i zachowuje się jak kot. Zapewniam, że polubią go nie tylko miłośnicy tych zwierzaków. To szalenie inteligentny i pełen humoru bohater, który zresztą wielokrotnie ratuje sytuację. Trochę przypomniał mi Olafa z „Krainy Lodu”. Niepozorny bałwanek skradł show w historii o Arendelle – a teraz Kotex robi to samo w kosmicznej opowieści. Genialnie rozpisana postać drugoplanowa.  

Fot. Youtube/DisneyFilmy

Działać razem 

Najważniejszy przekaz płynący z „Buzza Astrala” nie jest może odkrywczy, ale na pewno jest bardzo ważny. Film pokazuje nam bowiem, ile możemy zdziałać, gdy działamy razem. W grupie siła – chciałoby się powiedzieć. Ale film przynosi nam tez ważną refleksję o tym, gdzie jest dom, ale i – a może przede wszystkim – czym jest dom. Pozwólmy sobie na głębsze spojrzenie na bohaterów i relacje między nimi – a zrozumiemy z tego filmu znacznie więcej. Buzz już w „Toy Story” powtarzał wielokrotnie swoje hasło: „Na koniec świata… i jeszcze dalej”. Seans „Buzza Astrala” to trochę taka kosmiczna wyprawa właśnie na koniec świata i być może jeszcze dalej. Ale nie tylko tego świata fizycznego, ale i emocjonalnego. Dzięki temu właśnie animacja ta przestaje być typowym filmem o Kosmosie, a staje się bardziej filmem o relacjach. I pewnie też dlatego ostatecznie mnie ten film przekonał – bo zamiast epatowania kosmiczną atmosferą dostałem fajny, rodzinny film z interesującą historią i ciekawymi bohaterami. Zdecydowanie polecam go do obejrzenia w jakiś wakacyjny wieczór – całą rodziną. A po cichu trochę liczę, że skoro Buzz dostał własny film – to może i Chudy będzie miała jakąś własną historię. Choć… na razie to raczej liczyłbym na kontynuowanie przygód Buzza Astrala. Ale cii… więcej nie zdradzam! 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze