Fot. arch. Rosy Sánchez/AI

„Nastoletnie córki przyciągnęły mnie do Kościoła”. Od katolika letniego do zaangażowanego [ŚWIADECTWA]

Często szukamy spektakularnych historii nawróceń. A ciekawe są także te historie, które są niezwykłe w swojej zwyczajności.

Dzisiaj przedstawię kilka historii, które pokazują jak katolicy mało zaangażowani zaczęli mocniej uczestniczyć w życiu i służbie Kościoła. Są to świadectwa osób należących do charyzmatycznej wspólnoty Kerigma działającej w parafii Nuestra Señora de las Victorias w Tlaquepaque w Meksyku. Dotyczą rekolekcji ewangelizacyjnych, które przeżyli, a które stały się punktem zwrotnym w ich życiu i uczestnictwie we wspólnocie Kościoła.

>>> Od marzeń o wielkich pieniądzach i sławie do bycia oblatem [ŚWIADECTWO]

María de Jesús Torres – wyszłyśmy z córką pokłócone z rekolekcji

Od zawsze uczęszczałam na niedzielne msze święte, ale to było wszystko. Nic dalej za tym nie szło. Pewnego razu, wychodząc z kościoła, otrzymałam ulotkę. Było to zaproszenie na rekolekcje. Postanowiłam się zapisać. Namówiłam też męża i oboje się zgłosiliśmy. Niestety, ostatecznie mój mąż nie mógł w nich uczestniczyć. Zaprosiłam więc jedną z moich córek.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Było to dla mnie doświadczenie niesamowite, coś zupełnie innego niż się spodziewałam. Rekolekcje te pozwoliły mi też pogłębić relację z moją córkę, zaczęłyśmy lepiej się rozumieć i ze sobą komunikować. Paradoksalnie, ponieważ wyszłyśmy z tych rekolekcji pokłócone! Zapomniałam powiedzieć jej o tym, że trwają one aż trzy dni. Musiała zmienić swoje plany. Ale przez to nieporozumienie i kłótnię Pan Bóg pozwolił nam szczerze porozmawiać i zbliżyć się do siebie.

Od tego czasu doświadczam obecności Pana Boga w najzwyczajniejszych czynnościach mojego życia. Otworzyłam się też na codzienną adorację Najświętszego Sakramentu, która wypełnia łaską moje życie. Zaangażowałam się w parafii i formuję się dalej w czasie katechez, jakie tutaj są organizowane. Chciałabym też dodać, że Bóg mi pomaga w walce z moimi wadami. Więzi w mojej rodzinie zawsze były silne, panowała w niej dobra atmosfera, ale czegoś brakowało. Jestem osobą, która łatwo się irytuje i lubi krytykować. Z łaską Bożą walczę z tym problemem coraz skuteczniej.

Alonso Armaa – Pan pomógł mi rozwinąć mój talent

Rekolekcje Kerigma były dla mnie doświadczeniem cudownym. Bardzo inspirująca była muzyka. Zawsze lubiłem muzykę. Nawet chciałem nauczyć się gry na gitarze, ale ciągle mi nie wychodziło. Nie miałem do tego cierpliwości i traciłem szybko nadzieję na nauczenie się gry na tym instrumencie. Podobnie z niechęcią podchodziłem do propozycji śpiewania na przykład podczas imprez. Ludzie mnie zachęcali, mówiąc, że przecież mam ładny głos. Kiedy więc po rekolekcjach zaproszono mnie, żebym służył Kościołowi i wspólnocie poprzez grę na gitarze i śpiew, miałem liczne wątpliwości. Nie stanowiłoby dla mnie problemu wygłaszanie konferencji, co ani mnie nie onieśmiela, ani nie sprawia mi szczególnych trudności. Pan jednak zaprosił mnie do apostolstwa muzycznego, do rzeczy, która zawsze powodowała we mnie wiele frustracji – chciałem, a nie mogłem. A przecież grać i śpiewać jednocześnie, to już w ogóle niełatwa sprawa.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Nie spodziewałem się zatem, że to się uda. I przeżyłem zaskoczenie. Powiedziałem Panu, że jeżeli On nauczy mnie grać i śpiewać, to będę mu w ten sposób służył zawsze. Doświadczyłem, że zawsze trzeba uważać, czego się sobie życzy, bo może się to spełnić (śmiech). Tym razem nauka gry na gitarze i śpiewu wyglądała zupełnie inaczej. Przyszła mi gładko i łatwo. Sprawiła mi także bardzo dużo przyjemności. Dzisiaj z radością pomagam w oprawie muzycznej rekolekcji, aby inni mogli doświadczyć tego samego, czego ja doświadczyłem. Aby inni mogli poznać Boga. Wiele osób przychodzi tutaj, potrzebując Boga i miłości. Pan chce się nami posługiwać jako swoimi ramionami, które mogą tych ludzi wziąć w objęcia, pocieszyć i dać poznać miłość Boga.

Rosa Sánchez – nastoletnie córki mnie namówiły na rekolekcje

Wszystko się zaczęło, ponieważ dwie moje córki zaangażowały się w działalność Gangów Życia Chrześcijańskiego (Pandillas de Vida Cristiana) w tej parafii. Uczestniczyły też w organizowanych tu rekolekcjach. Wracały z nich bardzo szczęśliwe i mówiły: „Mamo, chodź na rekolekcje”. Zawsze mówiłam, że „na następne”. Szukałam pretekstu – a to jakieś zaplanowane wydarzenie, a to trzeba było coś zrobić w domu, na przykład prasować, choć tego bardzo nie lubię. Aż w końcu im obiecałam, że na kolejne na pewno pójdę. Jako dowód – zapłaciłam za nie. Aż mąż stwierdził, że to interesujące.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Dla mnie to było doświadczenie wyjątkowe. Pochodzę z rodziny, w której religia była na porządku dziennym. Wśród rodzeństwa mojej mamy byli księża i były zakonnice. Żyłam więc od dziecka w atmosferze przesiąkniętej katolicyzmem i obecnością Boga. Ale nigdy go tak naprawdę nie poznałam. Myślałam nawet, że skoro wychowywałam się w otoczeniu zakonnic, uczęszczając do prowadzonej przez nie szkoły, to jestem już niemal święta i pójdę prosto do nieba (śmiech). W końcu mogłam odkryć Boga takim, jakim On jest naprawdę. To był luty 2003 r. Dobrze to pamiętam.

Przede wszystkim olbrzymie wrażenie wywarło na mnie odkrywanie bezwarunkowej miłości Ojca. Doświadczenie mojego nawrócenia również było wyzwalające i pozwalające rzucić się w ramiona Chrystusa. Bardzo inspirująca dla mnie była muzyka wykonywana podczas rekolekcji. Była bardzo piękna. Te pieśni pozwoliły mi lepiej się modlić. Potem w domu nawet ich słuchałam. Od tego momentu zechciałam mocniej uczestniczyć w życiu Kościoła i parafii. Zaczęłam przychodzić na spotkania formacyjne w środy. Moje zaangażowanie w Kościół jednocześnie wywołało nieprzychylne komentarze. Niektórzy wprost traktowali mnie jak „karalucha kościelnego” (cucaracha del templo), co spędza tam wiele czasu. Nie było to łatwe, ale nie przestałam angażować się w parafię.

Mari Carmen Zarate – nawrócenie to nie magia

Ja podobnie byłam wychowana w otoczeniu katolickim, ale nie poznałam Boga. W końcu odeszłam też od Niego i oddaliłam się mocno od Kościoła. Zaangażowałem się w ezoteryczny ruch New Age, a więc w rzeczy, które nie licują w żadnym względzie z chrześcijaństwem. W tym samym czasie nie zostawiłam jednak uczestnictwa w niedzielnych mszach świętych. Co za hipokryzja, prawda? Ale w tamtym czasie o wielu rzeczach nie miałam pojęcia. Tak naprawdę mało wiedziałam o Bogu i o naszej wierze.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Bóg wykorzystał problemy, jakie przeżywała moja rodzina, by zaprowadzić mnie na właściwą drogę. Pewnego razu doświadczyłam czegoś niesamowitego przed Najświętszym Sakramentem. Chrystus jakby mnie oświecił i zrozumiałem, że nie idę Jego drogami. Zaczęłam płakać. Wkrótce zaproszono mnie na warsztaty modlitwy oraz na rekolekcje wspólnoty Kerigma. To było tak mocne, że do dzisiaj pamiętam dokładne daty. To działo się od 21 do 29 stycznia 2003 r. Dowiedziałam się tam o Bogu rzeczy, których sobie wcześniej nie wyobrażałam. Zechciałam być blisko Niego. Zaczęłam też czytać dużo na temat wiary katolickiej i oczywiście formować się tutaj w parafii. Teraz sama angażuje się w organizacje tych rekolekcji i uczęszczam na spotkania wspólnoty Kerigma.

Bardzo doceniam nauczanie i świadectwo naszych papieży. Jestem zakochana w Janie Pawle II, dla mnie osobiście to najlepszy papież – jego nauczanie, styl bycia, słowa, które kierował do młodzieży. Oczywiście, czuję się mocno związana także z Benedyktem XVI i Franciszkiem, za którego codziennie się modlę.

César – doznałem cierpienia ze strony ludzi Kościoła

Na rekolekcjach Kerigma uczestniczyłem niedawno. Wcale nie szukałem rekolekcji, w których chciałbym wziąć udział. W latach popandemicznych doświadczyłem wiele krzywdy i cierpienia ze strony ludzi Kościoła, także ze strony osób konsekrowanych. Zgodziłem się jednak na te rekolekcje, bo miałem wiele pytać. Zastanawiałem się, dlaczego mnie spotkały pewne rzeczy. Takich pytań nie zadaje osoba, której życie idzie właściwymi torami. To była dobra decyzja.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Dotknęły mnie zwłaszcza dwie konferencje. Pierwsza o grzechu i nawróceniu. Uświadomiłem sobie, jak często byłem oszukiwany przez demona, chcąc robić rzeczy, do których nie zostałem stworzony. Druga to u uznaniu Chrystusa za Zbawiciela i Pana. Pięknym doświadczeniem dla mnie było oddanie Mu całego swoje życie i swojej woli – aby iść ścieżkami, które On mi wyznaczył.

Kolejną rzeczą było uświadomienie sobie, że tak naprawdę nie znam Boga. Jakby usłyszał: „Uważasz, że Mnie znasz? Ale to nieprawda”. I rzeczywiście, dzięki tym rekolekcjom mogłem Go zacząć poznawać naprawdę. Uczestniczę teraz z wielką radością w formacji w każdy poniedziałek. Dla mnie równie ważne było doświadczenie wspólnoty, skupionej wokół Boga. Chcę żyć w Kościele. Angażuje się także w organizowaniu rekolekcji i ewangelizację, aby więcej ludzi poznało Jezusa prawdziwego, a nie wyobrażonego.

Rafael González – codzienna Komunia święta umacnia moje więzi z innymi

W marcu 1983 r. miałem silne doświadczenie Pana Boga w trakcie rekolekcji. Jak inni moi przedmówcy, tak i ja to pamiętam bardzo dobrze, jakby to wydarzyło się w zeszłym tygodniu. To są rzeczy, których się nie zapomina. Miałem wiedzę o Bogu, ale nie miałem z Nim relacji. W trakcie tych rekolekcji poznałem miłość Boga i zostałem zaproszony do uznania Go za mojego osobistego Zbawiciela. Uderzyło mnie to mocno, bo coś tam wiedziałem o wierze, ale nigdy nie myślałem w ten sposób. To była dla mnie duża nowość – zaakceptowanie Chrystusa jako Zbawiciela i Pana całego mojego życia – przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Zrobiłem to – oddałem wszystko Panu. Doświadczyłem wówczas szczególnej miłości Boga do mnie. Już tego samego dnia wiedziałem, że jestem powołany do tego, by ewangelizować. Nie ma ważniejszej sprawy od tego. Dlatego już od wielu lat pomagam we wspólnocie, w rekolekcjach, ewangelizuję.

Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

Pan ma wobec nas ogromną cierpliwość. Zawsze był i jest przy nas. Prowadzi mnie przez życie i jestem Mu wdzięczny za wszystkie wydarzenia i osoby, które pomogły mi w zbliżeniu się do Niego i w życiu wiarą. Zdałem sobie też sprawę z własnej słabości. Często skupiamy się na tym, co ktoś wie, potrafi, może, jakie posiada zdolności. Ufamy tylko własnym, ludzkim możliwościom. Ale to wszystko i tak jest darem od Boga, to wszystko należy wypełnić miłością, którą tylko On może dać. Ważne było dla mnie uświadomienie sobie, że ja sam niewiele mogę, lecz z Bogiem mogę wszystko. Jedynie z Bogiem.

Kolejnym ważnym doświadczeniem jest pogłębienie relacji z ludźmi. Wcześniej nie potrafiłem tak naprawdę tworzyć więzi z innymi jako brat w Chrystusie. Przyjaźniłem się, lecz w pewien sposób zdystansowany. Wspólnota Kościoła uczy mnie budować mocne, Boże relacje, oraz służyć braciom. Codziennie proszę Pana, aby uczył mnie kochać tak jak On kocha. Jestem daleko od tego, ale widzę, że Bóg wciąż odpowiada na te moje prośby, szczególnie poprzez Eucharystię. Od kiedy zacząłem przyjmować Komunię świętą codziennie, otrzymałem nową, inną siłę. Czuję obecność potęgi łaski Bożej w środku mojej słabości.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze