Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Nie trzeba umierać, by prosić o szafarza [ROZMOWA]

– Słowo szafarz pochodzi od czasownika „szafować”, czyli po prostu „rozdawać”, „udzielać”. Moc sakramentu ma źródło w samym Bogu, zatem rolą szafarza, którym jest przede wszystkim kapłan, jest „doniesienie”, „udzielenie” go potrzebującym. Ja jestem szafarzem nadzwyczajnym, albo inaczej – jak mówią dokumenty – świeckim pomocnikiem w rozdawaniu Komunii św. – mówi Radosław Lebowski. 

Z Radosławem Lebowskim, który niedawno został nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. w archidiecezji krakowskiej, rozmawia Beata Legutko.   

Beata Legutko: Jak to się stało, że został Pan szafarzem? 

Radosław Lebowski: – Moja droga wiary nie prowadziła wprost do tej konkretnej służby. Decydujący moment, w którym rozeznałem w sobie takie pragnienie, miał miejsce w trakcie formacji, w której byłem. Wspólnota Życia Chrześcijańskiego jest przestrzenią dla świeckich, którzy na co dzień żyją duchowością św. Ignacego z Loyoli. W ramach formacji przechodzi się przez kilka stopni rekolekcji ignacjańskich – fundament (siedem dni) plus cztery odrębne tygodnie ćwiczeń duchowych. Mnie zajęło to dziesięć lat. Przy małych dzieciach bardzo trudno o dodatkowy, indywidualny czas odosobnienia. Moja żona też była zaangażowana we wspólnotę i chciała znaleźć czas na rekolekcje. Również jej przejście formacji zajęło prawie dekadę. Mamy obecnie trójkę dzieci, najstarsze ma 16 lat, najmłodsze 9. Dzieci są już na tyle duże, że możemy oboje trochę więcej czasu poświęcić zaangażowaniu na zewnątrz rodziny.  

I to zaangażowanie w Pana przypadku oznaczało zostanie nadzwyczajnym szafarzem. 

W bardzo dużym skrócie można powiedzieć że, ćwiczenia duchowe pozwalają na początku formacji uświadomić sobie sens i cel życia człowieka.  Św. Ignacy w fundamencie formułuje to tak: „Człowiek został stworzony, aby naszego Pana wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu i przez to zbawił duszę swoją”. To zdanie wymaga ciągłego rozeznawania, ponieważ, o ile cel jest niezmienny, to okoliczności w jakich należy to czynić – ulegają zmianie. Właśnie w trakcie jednego z takich rozeznań odkryłem w sobie pragnienie, aby być jak najbliżej Chrystusa w Eucharystii. W duchowości ignacjańskiej mamy także takie ważne słowo – magis (więcej, bardziej). Bo w życiu chodzi też o to, by wybierać większe dobro. Można zatem powiedzieć, że jak patrzyłem na swoje pragnienia, to obie powyższe wskazówki pomogły mi podjąć decyzję właśnie z takiej perspektywy. Pozwoliłem, aby to pragnienie we mnie dojrzewało. Po jakimś czasie, gdy upewniłem się, że jest to wola Boża – oraz, że nie spowoduje to zaburzenia moich podstawowych obowiązków – rozpocząłem poszukiwania, jak konkretnie taka służba mogłaby wyglądać. Zacząłem od parafii. Tam spotkałem jednego z księży wikarych, a jeszcze później ks. proboszcz udzielił mi ogromnego kredytu zaufania i wysłał mnie na kurs dla nadzwyczajnych szafarzy. 

Kim jest szafarz? 

– Słowo szafarz pochodzi od czasownika „szafować”, czyli po prostu „rozdawać”, „udzielać”. Moc sakramentu ma źródło w samym Bogu, zatem rolą szafarza, którym jest przede wszystkim kapłan, jest „doniesienie”, „udzielenie” go potrzebującym. Ja jestem szafarzem nadzwyczajnym, albo inaczej – jak mówią dokumenty – świeckim pomocnikiem w rozdawaniu Komunii św. Szafarzami nadzwyczajnymi, po odbyciu specjalnego przygotowania, mogą być w diecezji krakowskiej mężczyźni mający nie mniej niż 35 lat. Ich podstawowym zadaniem jest zanoszenie Komunii świętej chorym. Poza tym szafarz należy do asysty i może pełnić też inne funkcje w czasie mszy św., o ile brakuje  ministrantów czy lektorów. W czasie Eucharystii ma też swoje zadania: przygotowanie darów, podawanie puszki z komunikantami, może przyjmować od celebransa Komunię pod dwiema postaciami. Dodatkowo dokonuje wystawienia Najświętszego Sakramentu czy udzielania wiatyku. Powyższe posługi nie są bezwzględne, zgody na ich udzielanie każdorazowo udziela proboszcz według potrzeb. Sama pomoc przy udzielaniu Komunii św. ma daleko bardziej uniwersalny charakter i zależy od sytuacji.   

>>> Ks. prof. Dominik Ostrowski: kobieta może z zasady być nadzwyczajnym szafarzem Komunii

Fot. cathopic
fot. cathopic

Na przykład? 

– Wyobraźmy sobie np. taką sytuację: jest sierpień i w jakiejś parafii spotykają się naraz dwie albo trzy pielgrzymki, każda po kilkaset osób. Oczywiście są kapłani, ale ludzi jest tylu, że udzielanie Komunii zajęłoby wiele czasu. Wtedy ksiądz może pobłogosławić kogoś, jednego z uczestników tej pielgrzymki, wystarczy że będzie ochrzczony – i w mniemaniu – gotowy do tego zadania. To najbardziej klasyczna sytuacja powołania nadzwyczajnego szafarza. Do niedawna dotyczyło to tylko mężczyzn.  

A kobiety? 

– W Kościele posługa kobiet w tym charakterze jest formalnie możliwa od 12 grudnia 2021 r. na mocy dokumentu papieskiego Spiritus Domini. Kobiety muszą przedtem przejść przygotowanie i spełnić wymagania stawiane przed posługą akolity. Poszczególne diecezje mają swoje przepisy w tym temacie i one powołują do życia taki sposób posługiwania. Konieczność taka dotyczy także nadzwyczajnych szafarzy, którzy nie są także obecni w każdej diecezji na terenie Polski, właśnie z powodu tego, iż nie ma dekretów biskupich, które by na to zezwalały. 

Jak posługa szafarza wyglądała w historii Kościoła? 

– Tu trzeba by streścić ostatnie dwa tysiące lat, dlatego skupię się jedynie na przełomowych momentach. Zwyczaj zanoszenia chleba „nieobecnym na uczcie” był znany i praktykowany już w pierwotnym Kościele. Każdy, kto chciał zanosił rodzinie chleb, brano go nawet ze sobą w podróż. Takie praktyki dały początek też wielu przedmiotom eucharystycznym, które znamy do dzisiaj: korporał, cyborium, przenośne tabernakulum czy ołtarzyki podróżne. Wtedy nazwą zgromadzenia chrześcijan było określenie „wspólnota łamania chleba”. Naśladowano po prostu praktykę, której nauczył nas sam Jezus: na weselu w Kanie Galilejskiej, podczas „Kazania na górze”, wszędzie tam rozdawanie wina i łamanie chleba było cudem powszechnie dostępnym, przeznaczonym dla wszystkich obecnych. W czasie ostatniej wieczerzy sam Chrystus dał nam swoje Ciało za pokarm i Krew jako napój. Wspominam o tym, gdyż potem w historii Kościoła będzie ten fakt różnie interpretowany w kontekście tego, kto może przyjmować Ciało Pańskie, czy zawsze pod dwiema postaciami i kto może Go udzielać.  

To bardzo ciekawa historia tego, jak kształtowała się posługa szafarzy. 

– Na początku nie było wielu norm w tym zakresie, a liczba chrześcijan systematycznie rosła. Wiemy z Dziejów Apostolskich, że nawracają się tysiące ludzi na coraz większym obszarze, a chleb – tak jak wszystko we wspólnocie – jest przeznaczony dla każdego, kto go pragnie. Kolejne wieki to umocnienie tej praktyki. Uznanie chrześcijaństwa za religię państwową (IV w.) wbrew pozorom nie wyszło praktyce przyjmowania Ciała Pańskiego na dobre, ponieważ uczynienie religii obowiązkiem nie szło w parze z praktykowaniem wiary i wzrostem pobożności. Zaczęła zanikać potrzeba przyjmowania Eucharystii, gdyż wiele osób praktykowało tylko obrzędy, nie utożsamiając swojego życia z wiarą. Nie było wtedy takiego związku Eucharystii z sakramentem pokuty jaki znamy dzisiaj. W 1215 r. papież Innocenty III wprowadza dekret, w którym częstotliwość minimalną przystępowania do spowiedzi i Komunii ustanowiono na jeden raz w roku. Skoro przyjmowanie Komunii było tak rzadkim zjawiskiem, to nie było dużego zapotrzebowania na ludzi, którzy mieliby ją rozdawać. Z kolei dzięki spuściźnie św. Augustyna czymś o wiele popularniejszym niż dzisiaj była adoracja Najświętszego Sakramentu. To z kolei dało początek pomysłom na to jak „przedłużyć” moment podniesienia. Wtedy to właśnie pojawiła się monstrancja i kustodia – ponieważ do XII w. Komunia była przyjmowana pod dwiema postaciami. Po soborze trydenckim (XVI w.) zaczęto komunikować po lub przed mszą św. i mogły to robić jedynie osoby wyświęcone. Praktycznie zamarł wtedy udział świeckich w obrzędach eucharystycznych. Na powyższych decyzjach zaważyły mocno prądy umysłowe w Kościele – jansenizm, a także okoliczności polityczno-historyczne epoki reformacji. 

Kolejne zmiany to już XX wiek. 

– Przełomem w powrocie do tradycji był sobór watykański II, czyli XX wiek i wielka reforma liturgii. Po ukazaniu się listu motu  proprioMinisteria quaedam – papieża Pawła VI (1972 r.) zniesiono niższe święcenia kapłańskie (tzw. subdiakonat) i wprowadzono w to miejsce tzw. posługi lektora i akolity. Szafarzem Najświętszego Sakramentu z powrotem mogła być osoba świecka. Reforma dokonała się też w tym, że zaczęto zachęcać do jak najczęstszego przyjmowania Komunii – Ciała Chrystusa, Chleba Życia – i powrotu do radości z codziennego kontaktu z Nim.  

Duża obecność świeckich szafarzy Komunii świętej nie spowodowała spadku czci czy wiary w realną Obecność/Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Kiedy można albo też kiedy należy prosić o to, by szafarz przyszedł do domu? 

– Warto, żeby wybrzmiało, że nie trzeba być obłożnie czy ciężko chorym, albo też umierającym, żeby poprosić szafarza o przyjście do domu z Komunią św. Można być chorym przez jakiś czas lub nie móc wyjść z domu z innych względów – np. przez miesiąc czy dwa, bo ma się złamaną nogę – i mieć pragnienie oraz tęsknotę za Panem Jezusem. Jeśli w parafii jest taka możliwość, to można poprosić o przyjście szafarza. Obowiązują tu zwyczajne warunki, czyli stan łaski uświęcającej i wypowiedzenie takiego pragnienia. Za każdym razem trzeba poinformować księdza proboszcza, bo to on decyduje o tym, kto i w jakich okolicznościach może liczyć na wizytę szafarza. Taka wizyta trwa zazwyczaj 10-15 min.,  w zależności od indywidualnych okoliczności czy np. długości modlitwy wiernych. Dla rodziny to też jest szansa na to, żeby wykorzystać tę okazję, wspólnie się pomodlić. Warto wtedy mieć przygotowane specjalne miejsce do adoracji, nakryte obrusem, czyste, przeznaczone tylko do tego celu.  

Wspomniał Pan, że szafarz może wystawić Najświętszy Sakrament do adoracji. 

– Tak, może wystawić Pana Jezusa do adoracji, ale nie może błogosławić Najświętszym Sakramentem. Na koniec obrzędu stosuje formułę: „Niech nas błogosławi…”. Inną ciekawostką, o której dowiedziałem się na kursie dla szafarzy, jest to, że monstrancja powinna być „w pakiecie” z kustodią. Melchizedek – czyli ta ruchoma część, na której przenosi się Hostię – musi pasować i do monstrancji, i do kustodii – ze względu na fizyczny rozstaw charakterystycznych „saneczek”. Dobrze się upewnić przed wystawieniem Najświętszego Sakramentu, że wszystko do siebie pasuje. Choć jest to komplet i zazwyczaj te naczynia są razem sprzedawane, to można je też kupić osobno albo dostać w prezencie tylko jeden z nich. Myślę, że dla kapłanów, którzy maja praktykę, to jest oczywiste, dla nas nadzwyczajnych szafarzy to była ciekawostka.  

To może wyjaśnijmy, o jakich przedmiotach dokładnie mówimy? 

– Monstrancja to najbardziej znany i charakterystyczny przedmiot, najczęściej ozdobny, w którym wystawia się Pana Jezusa, niesie Go w procesji czy stawia na tronie na ołtarzu – z charakterystyczną złotą glorią. Pojawienie się monstrancji w Kościele związane jest z tym, że w pewnym momencie historii wierni chcieli coraz dłużej adorować Pana Jezusa. Podczas Eucharystii oczekiwano, że kapłan będzie trzymał Ciało Chrystusa długo w górze, niczym Mojżesz ręce podczas walki z Amalekitami. Monstrancja była bardzo praktyczną odpowiedzią dla tego pragnienia. Kustodia to mała puszka o przezroczystych dwóch ścianach, w którym jest przechowywana konsekrowana Hostia – ma dużo mniejsze rozmiary niż monstrancja i można ją łatwo przechowywać w tabernakulum. Melchizedek to ruchomy element, owe „saneczki” w kształcie półksiężyca, na których jest osadzona Hostia, żeby spokojnie można ją przenieść z kustodii do monstrancji, nie biorąc jej bezpośrednio do rąk. Ryzyko złamania lub skruszenia się Hostii jest wtedy minimalne. Tabernakulum to z hebrajskiego namiot, na wzór namiotu spotkania, który Bóg polecił zrobić Izraelitom w trakcie tułaczki po pustyni. W nim przechowywany jest Najświętszy Sakrament . 

A w czym szafarz zanosi Najświętszy Sakrament do chorych? 

– W bursie, czyli takiej jakby „torebeczce”. One różnie wyglądały na przestrzeni wieków, ja mam taką trochę nowoczesną bursę. Zbudowana jest tak, aby zminimalizować ryzyko przypadkowego zniszczenia Hostii. W środku mamy cyborium, czyli takie niewielkie naczynie do przeniesienia Pana Jezusa – w moim mieści się osiem Hostii. W bursie jest też krzyżyk,  ręczniczek (do puryfikacji, czyli czyszczenia) i korporał. I tu znów ciekawostka związana z praniem korporału i puryfikaterza. Materiał ma kontakt z Ciałem Pańskim, więc najpierw wrzuca się go do naczynia z wodą, żeby się rozpuściły wszystkie, nawet najmniejsze cząstki (partykuły). Tę wodę wylewa się prosto do gleby – w starych zakrystiach są takie specjalne studzienki odprowadzające wodę do ziemi. Dopiero potem korporał można prać w chemikaliach. Robimy wszystko, żeby Ciało Pana Jezusa traktować z największym szacunkiem i czcią.  

Tego wszystkiego uczą na kursie? 

– Między innymi tego.  Jeśli chodzi o wymagania i sam przebieg szkolenia, to mamy dekret ks. kard. Stanisława Dziwisza, który ustanawia posługę szafarza w archidiecezji krakowskiej, bo – jak wspomniałem na początku – nie we wszystkich diecezjach posługa szafarza jest usankcjonowana dekretem. Na mocy tego dekretu szafarze otrzymują duszpasterza diecezjalnego i już po zakończeniu kursu mają obowiązek dalszej formacji. Tak więc najpierw jest półroczny kurs – ja byłem na jego 18-stej edycji. Mieliśmy spotkania ze specjalistami – szafarzami, duszpasterzami chorych, wieloletnimi praktykami, a także z kurialnymi urzędnikami. Zajęcia odbywały się raz w miesiącu, mieliśmy też swojego opiekuna duchowego. Po skończeniu kursu jest specjalne posłanie (błogosławieństwo), otrzymuje się też legitymację – posługa szafarza obowiązuje w całym Kościele, ale no co dzień jest się przypisanym do konkretnej parafii. Otrzymałem błogosławieństwo 23 marca 2024 r. Jestem szafarzem na najbliższy rok. Potem ksiądz proboszcz wystawia mi opinię i na jej podstawie posługa jest przedłużana lub kończona. Ponadto jestem zobowiązany do uczestnictwa raz w roku w rekolekcjach. W archidiecezji mamy setki parafii. Są parafie, w których nie ma nadzwyczajnych szafarzy, są takie, w których posługuje ich kilku. A na kursie dowiedziałem się też, że szafarze mają swojego patrona. 

Kto nim jest? 

– To święty Stanisław Kazimierczyk. Był zakonnikiem z krakowskiego Kazimierza, kanonikiem laterańskim, który całe życie spędził w jednej wspólnocie – urodził się, wychował, żył i służył w parafii pw. Bożego Ciała. To, co mnie w nim intryguje, to właśnie fakt, że był związany z jedną wspólnotą parafialną przez ten cały czas. Posługiwał do ostatniej chwili przed śmiercią. Wszystko na większą chwałę Bożą.  

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze