fot. PAP/Łukasz Gągulski

Nie ucieknę na jarmark świąteczny [FELIETON] 

Mogłoby się wydawać, że o świątecznej atmosferze napisano już wszystko. Sezonowo jednak wtrącam swoje trzy grosze, bo przejść obojętnie nie mogę obok świątecznej pajdy ze smalcem… w listopadzie. 

Jarmarki świąteczne zawsze pociągają swymi intensywnymi kolorami, korzennymi zapachami, żwawymi dźwiękami. Stanowią przytulną przestrzeń sprzyjającą zimowym spotkaniom, w miły sposób korespondując z naturalną dla człowieka potrzebą świętowania. A jednak mam ku tej formie zastrzeżenia. I to bynajmniej nie natury religijnej. 

Fot. Anna Gorzelana / Misyjne Drogi / misyjne.pl

Nie lubię poniedziałków, szczególnie w listopadzie 

Co roku przez internet przetaczają się podobne dyskusje o konsumpcyjnym wykorzystaniu świąt. Dziś zatrzymać się chcę na chwilę przy umykającej kwestii ucieczki. Nie uciekać, nie biec, nawet nie spacerować, ale wbrew napierającym tłumom na spokojnie zatrzymać się w tym gwarze, wśród „kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków, pierzastych kogucików”… 

Gdybym mogła wykreślić z kalendarza jeden miesiąc – to definitywnie byłby to listopad. Wciąż pokochać nie umiem jego nostalgicznej aury związanej z niedoborami słońca i cieniem pamięci o wspominanych niedawno zmarłych. I choć zza rogu wyłaniają się głośne reklamy świąteczne, wpatrywanie się w nie dziś uważam za lekką nieuczciwość wobec samej siebie. Robiąc zdjęcie z reniferem, nie sprawię przecież, że jesień się skończy albo że za rok nie wróci. Miast zaklinania trudnej rzeczywistości, raz jeszcze próbować pokochać jej elementy.  

>>> Odpoczywać trzeba umieć [FELIETON]

Pamiętam, że kiedyś w Wigilię rano poleciałam do sklepu po brakujący składnik do świątecznych wypieków. Zaskoczyły mnie przeceny na te produkty, ale jeszcze bardziej fakt, że na najpopularniejszych półkach widniały już produkty związane z sylwestrem. Świąteczne stały się już nie na czasie, oznaczone rangą wyprzedaży. A to było jeszcze przed pierwszym dniem świąt. 

W tym roku w połowie października na sąsiadujących półkach widziałam ozdoby haloweenowe oraz bożonarodzeniowe. Świadoma kwestii marketingowych, nie mam pretensji do producentów, którzy wiedzą, jak przejąć nasze potrzeby, ale sama biję się w pierś za nieuważność na wykradaną mi teraźniejszość. 

Fot. Anna Gorzelana / Misyjne Drogi / misyjne.pl

„Zaczerpnijcie teraz” 

Wracając na jarmark świąteczny. Nie jestem wroginią tego pomysłu, może za jakiś czas wstąpię tam ze znajomymi, ale dziś jeszcze postaram się pokochać jakiś element listopada. Bez szału świątecznego chcę docenić końcówkę czasu przedadwentowego i zaczerpnąć, ile się da, z ostatniego tygodnia kończącego się roku liturgicznego. Na zakup prezentów i adresowanie kartek z playlistą świąteczną w uszach naprawdę jeszcze przyjdzie czas. 

Nie ucieknę na jarmark bożonarodzeniowy. Zwlekać będę nawet nie tyle po to, by szkolić się w oczekiwaniu, ale by nie ominąć wartości teraźniejszości, która się przecież nie powtórzy. Poszukam kolejnego sposobu, by ją pokochać. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze