Osoby niesłyszące. Fot. pexels.com

O. Krzysztof Wolnik OMI, duszpasterz osób niesłyszących: uśmiech pomaga bardziej niż odwrócony wzrok [ROZMOWA]

Szacuje się, że osób głuchych w Polsce jest prawie pół miliona. Ich życie to codzienna walka z wieloma uciążliwościami. Potrzebują wsparcia, opieki i… ciepłego uśmiechu, który może dać im każdy z nas.  

O tym, jak ważne jest duszpasterskie wsparcie osób niesłyszących i ile znaczą dla nich proste gesty rozmawiam z o. Krzysztofem Wolnikiem, oblatem, katechetą niesłyszących dzieci i młodzieży oraz duszpasterzem środowisk osób głuchych. 

Sebastian Zbierański (misyjne.pl): Na początku uporządkujmy jedną kwestię. Chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do używania określenia „głuchoniemy”. A jednak to nie do końca właściwe słowo… Słysząc je, niektórzy czują się urażeni. Dlaczego? 

O. Krzysztof Wolnik OMI (duszpasterz osób niesłyszących): – Faktycznie. Termin „głuchoniemi” nie jest zbyt trafny. W Kościele posługujemy się raczej nazwą „duszpasterstwo osób głuchych” albo „osób niesłyszących”.  Nazwanie kogoś niemym oznaczałoby, że on się nie porozumiewa, nie posługuje się żadnym językiem. A przecież język migowy to jak najbardziej język. 

>>> Z autyzmem w służbie liturgicznej

Skoro wyjaśniliśmy tę kontrowersję, to zapytam od razu o to, czy nie ma Ojciec wrażenia, że osoby niesłyszące są w jakiś sposób, nie tylko z powodu terminologii, wykluczone społecznie?  

– Nie ma się co oszukiwać – osoby głuche są niepełnosprawne, więc społeczeństwo w jakimś sensie izoluje je od siebie. To bardzo przykre zjawisko. 

Fot. archiwum o. Krzysztofa Wolnika OMI

Spotykamy na przystanku osoby, które porozumiewają się bezdźwięcznie, migają, nie słyszą komunikatów. Odruchowo odwracamy wzrok i myślimy tylko o tym, żeby ta osoba do nas nie podeszła. 

– Tak bywa. Dlatego też trudno się dziwić osobom niesłyszącym, że sami bywają zamknięci i jest w nich strach przed stycznością z osobami zdrowymi, które słyszą. Oni czują się wręcz idealnie w swoim środowisku, gdzie każdy swobodnie miga. Są rozumiani, dobrze odbierani. Ale kiedy mają styczność z osobami słyszącymi, to jest im trudniej. Stąd bardzo się cieszą, jeśli nagle okazuje się, że ktoś „z ulicy” zna choć w niewielkim stopniu jakieś znaki języka migowego. Od razu mają uśmiech na twarzy, od razu schodzi z nich jakaś presja, lęk czy obawy.  

A więc czasem potrzeba naprawdę niewiele. Naukę kilku podstawowych znaków można nawet potraktować jako przydatną, praktyczną ciekawostkę. Kiedy Ojciec wymigał swoje pierwsze zdanie? 

– Zaczęło się tak, że po trzech latach kapłaństwa trafiłem do oblackiej parafii pw. Najświętszego Serca Jezusa w Katowicach. Na początku nie wiedziałem, czym się będę zajmował, bo razem ze mną przyszedł też nowy proboszcz i to dla wszystkich była duża zmiana. Okazało się, że potrzeba oblata, który uczyłby religii w szkole dla osób niesłyszących i słabo słyszących. Drugi wikary jakoś nie czuł tematu, a ponieważ lubię wyzwania, pomyślałem: w zasadzie czemu nie? Od razu wiedziałem, że muszę w ogóle nawiązać kontakt z kimś ze środowiska niesłyszących, bo przecież muszę nauczyć się języka migowego. Szybko znalazłem wakacyjny kurs migowego we Wrocławiu i właśnie tam postawiłem swoje pierwsze kroki w tym języku. To było dla mnie zupełnie nowe, ale bardzo odświeżające, odkrywcze doświadczenie. Odkryłem w sobie predyspozycje i talent do języka migowego.

>>> Karolina Binek: wykluczenie komunikacyjne. Jak umierają marzenia i możliwości? [FELIETON]

Fot. archiwum o. Krzysztofa Wolnika OMI

Po jakim czasie udało się odprawić pierwszą mszę dla niesłyszących? 

– Właściwie od razu! Uczyłem się języka migowego w trzy wakacyjne tygodnie i pod koniec kursu ksiądz, który też prowadził tam wykłady z tego języka poprosił mnie o odprawienie mszy dla głuchych, z użyciem języka migowego. Oczywiście miałem w sobie lęk przed tym, ale się zgodziłem. Odprawiłem mszę i po niej usłyszałem: „Słuchaj, Krzysiek. Niejeden ksiądz, który już wiele lat miga, tak nie miga jak ty.” Poczułem się dumny z tego, że mogę jako kapłan służyć ludziom w nowej przestrzeni…  

Można powiedzieć, że to powołanie w powołaniu. 

– Można to tak nazwać. Czekał mnie skok na głęboką wodę, bo już od września zacząłem uczyć religii. Przyznam, że pani dyrektor była w szoku: przyszedł ksiądz, który już miga, ma z młodzieżą i dziećmi kontakt od razu, na „dzień dobry”. Faktycznie porozumiewałem się z niesłyszącymi. W Katowicach spędziłem wśród nich pięć lat. 

>>> Niepełnosprawność. Przeszkoda na drodze do kapłaństwa? 

Mówienie do niesłyszących o Panu Bogu to na pewno spore wyzwanie. 

– Trzeba to robić najprościej jak się da. Używać codziennych wyrażeń i nieskomplikowanych określeń. Oni zazwyczaj nie chodzą do kościoła, bo po prostu nie słyszą, nie rozumieją. A przez to cierpi ich wiara. Mocno wziąłem sobie do serca, żeby starać się służyć im nie tylko jako nauczyciel, ale też jako duszpasterz. Zająłem się przygotowywaniem do sakramentów: dzieci do pierwszej Komunii, młodzieży do bierzmowania, spowiedzi przed Wielkanocą i świętami Bożego Narodzenia – to wszystko prowadziłem w szkole. Dodatkowo zaangażowałem się w organizowanie konkursów, przedstawień, wyjazdów. To nie było łatwe, bo przecież wszystko trzeba było dostosowywać do niesłyszących. Ale Pan Bóg bardzo temu błogosławił. Z czasem w parafii udało się zorganizować msze z językiem migowym. Myślę, że w jakiś sposób ściągnąłem ich do Pana Jezusa.

Fot. archiwum o. Krzysztofa Wolnika OMI

Ojciec drugi raz wspomina o mszy świętej dla niesłyszących i to mnie trochę prowokuje do pytania – tak z technicznego punktu widzenia – czy miganie nie zakłóca gestów – i generalnie – porządku liturgicznego? 

– Nie, nie zakłóca. Można migać niektóre symbole jedną ręką, więc zasadniczo nie sprawia to jakiegoś problemu. Trochę inaczej jest w momencie, kiedy np. muszę trzymać hostię albo kielich. Wtedy często ktoś mi pomaga. Podczas „mszy szkolnych” pomagała mi koleżanka, też nauczycielka. Wcześniej umawialiśmy się, co miga ona, a co ja. Przykładowo: słowa przeistoczenia migała ona, bo ja wtedy ręce mam zajęte…  

>>> Sztuka pojednania. Scenariusz i wykonanie: Daniel Rycharski

Oprócz Eucharystii mówiliśmy też o innych sakramentach. Wydaje się, że szczególnej wrażliwości duszpasterskiej wymaga sprawa spowiedzi. Nie wyobrażam sobie migania przez kratki konfesjonału. 

– Teraz są budowane takie konfesjonały zamykane, które umożliwiają też opcję widzenia się penitenta i spowiednika. Ale fakt, kratki to przeszkoda. Ja najczęściej spowiadałem w szkole. Tak dość prowizorycznie, po prostu siadaliśmy w klasie. Z jednej strony na krześle ksiądz,  naprzeciwko ten niesłyszący. I oczywiście bez regułek, bo tu znów trzeba wszystko prosto. Oni w zasadzie od razu przechodzą do grzechów. 

fot. freepik

Co w ciągu pracy duszpasterskiej z niesłyszącymi zaskoczyło Ojca najbardziej?  

 Kiedyś zorganizowaliśmy konkurs piosenki. Dzieci, które brały w nim udział straciły słuch, ale nie mowę. I naprawdę – przepięknie śpiewały. Inspirujące, mocne doświadczenie. Sam podczas pracy w szkole i nie tylko pomagałem tym młodym ludziom na różne sposoby. Pamiętam jednego niesłyszącego chłopaka, który świetnie tańczył. Na ile mogłem, starałem się sponsorować naukę, rozwój talentów. Nadal zresztą udzielam się w jednym ze Stowarzyszeń Pomocy Osobom Głuchym, jestem nawet zastępcą prezesa. Nie tracę kontaktu z uczniami – wymieniamy wiadomości, czasem uda się spotkać. Cieszą mnie też owoce pracy duszpasterskiej: błogosławiłem już dwa małżeństwa osób głuchych.  

>>> Franciszek Szkudelski (wolontariusz): nie każdy człowiek ma równe szanse

Mówi Ojciec o duszpasterstwie, a chciałbym jeszcze wrócić do początku naszej rozmowy i zapytać o wskazówki nie tylko dla księży. Co możemy zrobić, żeby dać osobom niesłyszącym komfort społeczny, na tyle, na ile to w ogóle możliwe? 

– To ważne, żebyśmy dbali o to, by te osoby nie czuły się odtrącone. Uśmiech, zwykły gest serdeczności to już wiele. Tak samo jak to, by nie odwracać wzroku, nie przechodzić na drugą stronę ulicy. Takie osoby są wśród nas w społeczeństwie i takie osoby są w Kościele. Ich obecność może przynieść nam wiele dobrych, pozytywnych doświadczeń.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze