Magdalena Rzym: wyobraźnia miłosierdzia w czasach epidemii [FELIETON]
Jest taka myśl świętego Pawła: „Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele” (2 Kor 8,15). To obraz dość odległy od ponadczasowej tendencji, by najbogatsi osiągali coraz więcej, a biedni jeszcze bardziej ubożeli. Wizja ta jednak wydaje mi się pewnym ideałem, do którego powinno dążyć społeczeństwo chrześcijańskie. Dobrze by było, gdyby ci, którzy mają wiele – spontanicznie i hojnie dzielili się z tymi, którym brakuje podstawowych dóbr.
W chrześcijaństwie od zawsze bardzo ważną rolę odgrywała jałmużna. Tradycja biblijna podkreśla nawet, że ma ona moc gładzenia grzechów: „Woda gasi płonący ogień, a jałmużna gładzi grzechy”. Powtarzali to ojcowie Kościoła. Dziś brakuje nam chyba tej świadomości. Oczywiście, istnieje wiele katolickich organizacji charytatywnych i jesteśmy zachęcani do ich wspierania. Jest to jednak dodatek, a nie sedno życia religijnego. Umknęła nam gdzieś duchowa wartość jałmużny, choćby ofiarowanej w intencji zmarłych.
>>> Na przedmieściach Waszyngtonu przez całą dobę adorują Najświętszy Sakrament [ZDJĘCIA]
W ciągu ostatnich kilku tygodni cały znany nam świat zmienił się. Boimy się groźnych skutków pandemii, które daleko wykraczają poza możliwość zarażenia się wirusem SARS-CoV-2. Skutki ekonomiczne już dziś dotknęły ogromną liczbę ludzi i wiemy, że światowy kryzys może wpłynąć na życie nas wszystkich. Nie dotknie on jednak wszystkich w równym stopniu, bo znowu to właśnie najsłabsi poniosą najcięższe jego konsekwencje.
Czy tylko pandemia?
Śledząc wiadomości w mediach głównego nurtu, można odnieść wrażenie, że na świecie nie ma już wojen ani katastrof naturalnych, od miesiąca nie było żadnego zamachu terrorystycznego, a nawet uchodźcy, o których było tak głośno, chyba już przestali interesować się Europą.
>>> Abp Scicluna: trzeba wierzyć, że ten wymuszony post od Eucharystii i wspólnoty się skończy
Nie do mnie należy robienie analizy sytuacji na świecie, wiem jednak, że wojna w Syrii wciąż trwa, zbrojne konflikty toczą się na Bliskim Wschodzie i w wielu krajach Afryki, w Jemenie trwa największa katastrofa humanitarna i ludzie umierają z głodu, inwazja szarańczy niszczy plony we wschodniej Afryce i części Azji (grożąc kolejną klęską głodu), a obozy dla uchodźców są przepełnione i to tam pandemia może zebrać największe śmiertelne żniwo (bo jak uniknąć zgromadzeń, kiedy na małym skrawku ziemi stłoczono tysiące ludzi; jak dezynfekować ręce, kiedy brakuje nie tylko środków dezynfekujących, ale nawet wody; jak „zostać w domu”, kiedy się nie ma tego domu?).
W morzu potrzeb
Nikt z nas nie rozwiąże tych problemów, ale wiemy, jak wiele dobra i pomocy płynęło ze strony organizacji charytatywnych. W obecnej sytuacji wiele planowanych akcji i zbiórek zostało odwołanych. Zamknięci w domach i zaprzątnięci tematem pandemii, zapominamy o problemach reszty świata. Media o nich nie przypominają. Tymczasem wojny, głód, ubóstwo, klęski żywiołowe nie pochowały się w domach przed koronawirusem. Mało tego, skutki pandemii (która dotyka cały świat, nie tylko bogate kraje Zachodu) tylko pogorszą sytuację w najuboższych państwach, które zostaną odcięte od wielu źródeł pomocy. O tych problemach starają się przypominać misjonarze. W ostatnich tygodniach próbują zwrócić naszą uwagę na zapomnianych mieszkańców Syrii, Afryki, Ukrainy…
>>> Maciej Kluczka: tęsknię za Kościołem
Liczba potrzebujących rośnie także w naszym kraju. Przymusowa kwarantanna wiąże się ze szczególnie trudnym czasem dla fundacji pomagających osobom niepełnosprawnym, starszym, żyjącym w ubóstwie czy bezdomnym. Na szczęście zauważyć można wiele oznak solidarności i wsparcia. Słyszymy o spontanicznych aktach wspierania sąsiadów oraz o organizowaniu pomocy dla najuboższych – m.in. poprzez codzienne wydawanie paczek żywnościowych w wielu miastach Polski.
Ze smutkiem myślę też o schroniskach i fundacjach ratujących skrzywdzone przez ludzi zwierzęta. Funkcjonują one dzięki sponsorom i indywidualnym wpłatom. Teraz przeżywają głęboki kryzys. Musimy być odpowiedzialni za te zwierzęta, które są całkowicie uzależnione od człowieka!
Zdaję sobie sprawę, że wielu z nas znalazło się obecnie w trudnej sytuacji finansowej, niektórzy stracili pracę i źródło utrzymania. Jednocześnie dla tych z nas, których ten problem nie dotyczy, czas kwarantanny stał się okazją do oszczędzania. Nie chodzimy do kina, teatru, restauracji, nie wydajemy pieniędzy na różne formy rozrywki. Nie będziemy przygotowywać tak wystawnych świąt jak zawsze. Podzielmy się więc tym, co zaoszczędziliśmy!
Mamy bardzo dużo godnych zaufania organizacji, które niosą pomoc potrzebującym w kraju i za granicą. Również wielu polskich misjonarzy codziennie walczy o zapewnienie środków do życia ubogim. Potrzebują naszej modlitwy i wsparcia finansowego. Zachęcam, żeby w tym Wielkim Tygodniu pomyśleć o tych, którzy mają trudniej od nas. Może o ofiarach wojny w odległych krajach, a może o bezdomnych z ulic naszych miast… W miarę możliwości – spróbujmy im pomóc!
Co dalej?
Zastanawiamy się, jaki będzie nasz świat po pandemii. Jesteśmy pewni, że wiele się zmieni. Z jednej strony boimy się ekonomicznych skutków, które dotkną każdego. Z drugiej strony, liczymy na jakieś przewartościowanie w świecie, zmianę kierunku… Ostatnio papież Franciszek określił bieżące doświadczenie jako czas wyboru tego, co się liczy, a co przemija; czas oddzielenia tego co konieczne od tego, co nim nie jest; czas przestawienia kursu życia – ku Bogu i ku bliźnim. Ten sam papież nieustannie nawołuje do okazywania innym miłosierdzia, wrażliwości i czułości. Pamiętam też przesłanie Jana Pawła II wypowiedziane w Polsce, podczas jego ostatniej pielgrzymki. Było to wezwanie do obudzenia w sobie „wyobraźni miłosierdzia”. Papież powtarzał, że potrzeba „wyobraźni miłosierdzia”, aby zauważać wokół siebie potrzeby innych i wiedzieć, jak przyjść im z pomocą.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |