Tłumy wiernych na pogrzebie Franciszka/fot. MAZUR/CBCEW.ORG.UK/FLICKR
Pachnieć owcami aż do końca. Pożegnanie papieża Franciszka [FOTOREPORTAŻ/MISYJNE DROGI]
Plac Świętego Piotra nie był 26 kwietnia tylko miejscem żałoby. Był miejscem pamięci, modlitwy i przede wszystkim ogromnej wdzięczności. Choć oczy wielu wypełniały łzy, nie było w tym pogrzebie rozpaczy. Była pewność, nadzieja i cisza – taka, która nie przytłaczała, ale pozwalała usłyszeć Ewangelię jeszcze raz.
I ta cisza była dominująca. Pomimo morza flag, lasu krzyży i mnóstwa różańców, milczenie, które zawisło nad Wiecznym Miastem było niemalże namacalne. A każdy, kto kiedykolwiek w Rzymie był, ten wie, jak bardzo jest to stan nienaturalny dla włoskiej stolicy. Tamtego dnia jednak nawet rzymskie karetki zamilkły, a wszyscy wpatrzeni byli wyłącznie w jedno miejsce: w krzyż, górujący nad Bazyliką św. Piotra; w znak, że dobry papież Franciszek był zastępcą świętego Piotra i w imię Nauczyciela z Nazaretu działał, pracował i żył w świecie, który krzyża zaczyna bać się coraz bardziej.

Papież, który pachniał owcami
Był tym, który nie bał się świata, ale się do niego zbliżał. Tym, który przypomniał Kościołowi, że Ewangelia to nie tylko zbiór zasad, lecz styl życia. Tym, który wybrał imię po Biedaczynie z Asyżu i pozostał mu wierny do końca. Tym, który pachniał owcami i przez te owce został odprowadzony do miejsca ostatniego spoczynku: rzymskiej Bazyliki Matki Bożej Większej. Już bez fleszy i kamer Franciszkowi w ostatniej drodze towarzyszyli w końcu ci, których ukochał najbardziej: biedni, osoby w kryzysie bezdomności i wykluczeni.

Peryferie stały się centrum
Wcześniej jednak na placu zgromadzili się ci, którzy go kochali i towarzyszyli mu w codzienności: duchowni, świeccy, konsekrowani, przyjaciele i ci, których nigdy nie spotkał osobiście, ale którym odmienił życie. Przybyli z Ameryki Południowej, z Azji, z Afryki i Europy. Tylu turystów Rzym nie pamięta od dawna. Byli ubodzy i wysoko postawieni. Ludzie z marginesu i ci z centrum. Bo jego „peryferie” stały się centrum tego pożegnania, gdyż przed papieżem z Argentyny głowę skłaniali wszyscy, bez względu na pochodzenie. Nie brakowało w końcu i koronowanych głów, i przywódców rangi światowej. Rzym tamtego dnia stał się sercem świata, które biło w rytmie tęsknoty za pasterzem, który odszedł niespodziewanie.


Franciszek szedł tam, gdzie Kościół się wahał
W homiliach, w modlitwach, we wspomnieniach wracała jedna myśl: papież Franciszek żył Ewangelią. Nie tylko ją głosił. Szedł tam, gdzie było najtrudniej: do uchodźców, więźniów, ludzi pogubionych, zmarginalizowanych, zapomnianych. Był głosem tych, których świat nie chciał słuchać. I zaprosił Kościół do tego samego – by wszedł razem z nim na te drogi. Tyle że były to drogi często wyboiste. A „misjonarze Bergoglia”, ci, których duchowo uformował, wiedzą, jak często za to się „obrywa”. Zresztą, nie brakowało ich wśród tłumu wiernych, zbitych gęsto na Via della Conzilizaione, prowadzącej do placu Świętego Piotra. Morze twarzy, głosów i modlitw.

Niejednowymiarowy
Kiedy pytamy, kim był dla nich Franciszek, możemy usłyszeć bardzo różne głosy. Jednych uczył słuchać więcej niż mówić, innych rozmawiać zamiast osądzać, a pozostałych modlić się sercem, a nie tylko recytować formuły. Niektórzy z zapytanych pielgrzymów mówili, że nauczył ich dbać o świat stworzony jak o dom, który jest wspólny. Innych, często ze świata Zachodu, nauczył przede wszystkim bliskości – tej, której dziś tak bardzo brakuje światu i Kościołowi, a która tak silnie jest zakorzeniona w świecie Ameryki Łacińskiej.

Żywy pomnik pontyfikatu
Pośród tłumu widać było siostry zakonne z Amazonii, księży z faweli, świeckie katechetki z Korei i młodych z krajów, w których Kościół dopiero się rodzi. Byli też Polacy, pielgrzymi i księża, starsi i młodsi. Część z nich przyjechała dlatego, bo chcieli przeżyć kanonizację bł. Carlo Acutisa, młodzieńca, który rozpalił swą duszę miłością do Chrystusa. Kiedy została odwołana z powodu śmierci papieża, zostali. Chcieli po prostu pożegnać papieża Franciszka. Każdy z nich niósł jednak w sobie coś z jego stylu: prostotę, ciepło, konsekwencję. I jakby cisza tego pogrzebu mówiła: teraz wy. Jakby to połączenie okazji miało znaczyć więcej, niż tylko watykańską pauzę, sede vacante. To była prawdziwa żałoba za ojcem, który odszedł.

To oni jednak, ci „misjonarze Bergoglia”, bez względu na swój wiek i pochodzenie, są teraz żywym pomnikiem jego pontyfikatu. Pokazali to w wielokolorowym, rozmodlonym, a jednocześnie cichym tłumie na ulicach Wiecznego Miasta. Nie w kamieniu, ale w gestach, w codziennych wyborach, w tym, że niosą miłosierdzie zamiast lęku, zaufanie zamiast władzy, nadzieję i miłość zamiast strachu i złości. To oni są znakiem, że Kościół naprawdę może być „szpitalem polowym”, że może dotykać ran, nie oceniając ich. Że może być matką, nie kontrolerem, jak chciał tego Franciszek.
>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Zamów prenumeratę<<<
To nie był koniec – to było posłanie
Dlatego to nie był koniec. To było posłanie. Ten pogrzeb był jakby ostatnim gestem papieża Franciszka: oddaniem Kościoła tym, którym ufał. Tym, którzy zrozumieli, że Ewangelia nie jest luksusem dla wybranych, ale Dobrą Nowiną dla wszystkich.

Plac Świętego Piotra raz po raz wypełniał też śpiew. Brzmiał radośnie, jakby echo rzymskiego Buona sera! sprzed lat, kiedy Franciszek pierwszy raz pokazał się światu, uśmiechając się na balkonie Bazyliki św. Piotra. I jak wówczas, nagle wszyscy rozumieli, że właśnie to „dobry wieczór” papież mówi teraz z innego balkonu: już nie z bazyliki, ale z nieba. Bo jednym z elementów tej niespotykanej, rzymskiej ciszy, która zaległa nad Rzymem w tamtym czasie była pewność: on będzie dalej się za nas modlił. Tak, jak wielokrotnie prosił nas o modlitwę za siebie. Już nie słowami, ale życiem spełnionym do końca.

Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
| Zobacz także |
| Wasze komentarze |
Papież Franciszek oraz braterstwo i pokój pomiędzy religiami [MISYJNE DROGI]
Argentyna: społeczne tło pontyfikatu Franciszka [ROZMOWA/MISYJNE DROGI]
Papieże wyznaczający nowe drogi Kościoła [MISYJNE DROGI]





Wiadomości
Wideo
Modlitwy
Sklep
Kalendarz liturgiczny