Ks. Adrian Chojnicki (padre.adriano): Jezus chce dziś do nas przemawiać językiem TikToka [ROZMOWA]
„Dla mnie najważniejsza jest relacja z Jezusem i poznawanie Go. Bardzo istotna jest też dla mnie ewangelizacja. A jak Jezus docierał do ludzi? Docierał językiem odbiorców. Jeżeli ludzie zajmowali się rybołówstwem, to mówił o łowieniu ryb. Dlatego też dzisiaj, kiedy jesteśmy bardzo mocno obecni w mediach społecznościowych, to jak Jezus chce do nas przemawiać? Na pewno też językiem TikToka i konkretnych trendów” – mówi ksiądz Adrian Chojnicki znany na TikToku jako padre.adriano
Karolina Binek: Jak zareagowali Księdza uczniowie, kiedy dowiedzieli się, że ma Ksiądz konto na TikToku?
Ks. Adrian Chojnicki (padre.adriano): Uczniowie na lekcji religii zapytali mnie, dlaczego założyłem konto na tej platformie. Odpowiedziałem: „A kto z Was nie ma konta na TikToku?”. Okazało się, że nikt nie podniósł ręki w górę. Wytłumaczyłem więc, że założyłem tam konto właśnie dlatego, że każdy młody człowiek ma tam profil. A że pracuję z młodzieżą i jej posługuję, to też chcę być obecny w jej świecie. Poza tym zauważyłem, że jest to fajna platforma do ewangelizacji, do tego, żeby nieść innym Pana Jezusa.
Był Ksiądz przez pewien czas na TikToku tylko obserwatorem innych czy też od razu zdecydował się Ksiądz nagrywać filmiki?
– Nie lubię być obserwatorem. Wolę być tym, który wnosi coś konkretnego. Dopiero, kiedy sam dodałem kilka pierwszych filmików, zacząłem obserwować też innych.
Nie miał Ksiądz takich myśli, że duchownemu może jednak nie wypada być na TikToku?
– Nie. Zanim wystartowałem z nagrywaniem, to miałem jednak takie myśli, że ta platforma jest bardzo powierzchowna, że to taki „zabijacz czasu” i że nie można tam znaleźć żadnych wartościowych treści. Ale z czasem zobaczyłem, że jest to chyba najpopularniejsze medium, z którego korzystają ludzie. Zrozumiałem, że Kościół też powinien tam być.
>>> Czasem trzeba poruszyć jeden kamień, żeby ruszyła lawina pomocy [ROZMOWA]
Księdza filmiki szybko zaczęły zdobywać popularność?
– Pierwszy TikTok, który nagrałem miał 10 tysięcy wyświetleń. Drugi z kolei stał się szybko viralem. Konto na TikToku mam od ponad dwóch miesięcy, a udało mi się zdobyć już ponad milion wyświetleń, więc chyba nie jest źle.
Jak się czuje Ksiądz z tą popularnością?
– Bardzo sympatycznie. Jest to pozytywne, gdy ktoś do mnie zagaduje, bo widział mojego TikToka. Nie przywiązuję jednak do tego zbyt dużej wagi, ale mimo wszystko sprawia mi to radość.
A jak na księdza działalność reagują parafianie?
– Muszę przyznać, że pozytywnie. Miałem nawet taką sytuację, kiedy przyszedłem z błogosławieństwem, że jeden z panów powiedział: „O, najpierw idzie sława, a później wchodzi ksiądz”. Bardzo to zabawne, ale cieszy mnie ten pozytywny odbiór wśród młodych ludzi w szkole lub też na kolędzie, kiedy spotykam się z parafianami.
Skoro jest tak dużo obserwujących, to z pewnością pojawiają się też wiadomości od nich.
– Z wiadomościami jest bardziej spokojnie, dlatego że obserwuję niewiele osób na TikToku, a żeby dostawać wiadomości, to muszę też obserwować innych. Pojawiają się jednak polubienia i komentarze lub też odpowiedzi do relacji na Instastory. Niedawno zrobiłem też ankietę, w której zapytałem obserwujących, co myślą o moich TikTokach i ponad 90% z nich odpowiedziało, że są naprawdę dobre.
Widziałam też komentarze na TikToku, że niektórzy chętnie przenieśliby się do Księdza parafii. To chyba dobry przykład na to, że ewangelizacja w mediach społecznościowych rzeczywiście działa.
– Myślę, że ludzie szukają na TikToku takiej radości i lekkości. Sam kocham Kościół, który jest bliski. Kiedy patrzę na Jezusa, to właśnie On jest dla mnie bliski, jest bardzo ludzki – przychodzi, rozmawia, wchodzi w życie danej osoby i daje takie doświadczenie bliskości. Myślę, że to jest clou Kościoła i ewangelizacji, czyli nie tylko ja mówię coś z góry i ogłaszam jakieś prawdy, tylko ja jestem z tym człowiekiem. Domeną Boga jest przecież obecność. Na TikToku jest właśnie dużo tych pozytywnych aspektów, które są potrzebne ludziom. A jeśli jest coś sztywnego, mechanicznego, to trudno w tym odnaleźć czułość Boga i Jego wrażliwość.
Wiele osób ma wciąż obraz smutnego Boga siedzącego na chmurze i obserwującego ludzi. A działalność księży na TikToku może pokazać, że właśnie tak nie jest.
– Sam staram się pokazywać na TikToku normalność. Dla mnie najważniejsza jest relacja z Jezusem i poznawanie Go. Bardzo istotna jest też dla mnie ewangelizacja. A jak Jezus docierał do ludzi? Docierał językiem odbiorców. Jeżeli ludzie zajmowali się rybołówstwem, to mówił o łowieniu ryb. Dlatego też dzisiaj, kiedy jesteśmy bardzo mocno obecni w mediach społecznościowych, to jak Jezus chce do nas przemawiać? Na pewno też językiem TikToka i konkretnych trendów. Ale oczywiście nie ujmując w tym wszystkim Ewangelii. Za pomocą social mediów można pokazać jej atrakcyjność właśnie po to, by dalej prowadzić w głąb.
>>> Facetka od religii: warto dać młodym przestrzeń do działania w Kościele [ROZMOWA]
Zawsze było tak, że Ksiądz chciał związać swoje kapłaństwo z młodzieżą?
– Bardzo kocham młodych, chociaż tak naprawdę wszyscy ludzie są bliscy mojemu sercu. Prowadzę też Wspólnotę Jezusa Miłosiernego w swojej parafii. To dość duża wspólnota ewangelizacyjna, do której należą różne pokolenia. Nie chcę, żeby zabrzmiało to nieskromnie, ale wydaje mi się, że mam dobry kontakt z każdą grupą wiekową, nie tylko z młodzieżą. Mam dużą łatwość w nawiązywaniu kontaktów oraz dużo radości i uśmiechu, które dostaję od Boga – i to w jakiś sposób chwyta młodych.
Jaka zdaniem Księdza jest dzisiejsza młodzież?
– Przede wszystkim bardzo wrażliwa i czuła na własnym punkcie. Są żywi i bardzo kochani oraz gotowi do działania. Ale myślę, że niejednokrotnie często jeszcze nie odkryli siebie i zależy im na opinii innych. Są również bardzo skupieni na rzeczach zewnętrznych i na wyglądzie, ale, co ważne, mają piękne serca, otwarte na to, by wydobywać z nich to piękno niczym węgiel z kopalni i żeby naprawdę te diamenty szlifować.
W jaki sposób prowadzi Ksiądz lekcje religii? Ma Ksiądz na to jakiś swój przepis?
– Bardzo lubię lekcje religii. Teraz mam je z pierwszymi klasami. Na początku zwykle zaczynamy je modlitwą. Staram się też każdego zaprosić do modlitwy, żeby powiedział coś do Boga. Następnie rozpoczynamy konkretny temat lekcji. Jest też zwykle jakaś dyskusja, prezentacja czy filmiki. Często też uczniowie przygotowują coś na zajęcia. Jeżeli chodzi natomiast o TikToka, to jest to bardzo spontaniczne. Czasami to młodzi coś zaproponują, a czasami ja i wtedy ostatnie 15 minut lekcji poświęcamy na nagranie. Ale to oczywiście nie dzieje się często, tylko raz lub dwa razy w tygodniu i to właściwie tylko z jedną klasą. Natomiast podczas lekcji z maturzystami to oni prowadzą teraz lekcje. Są już młodymi dorosłymi, więc dałem im możliwość wyboru tematu. Sam też zaproponowałem 15 bardzo życiowych tematów dotyczących wiary, religii i Kościoła. I muszę przyznać, że naprawdę są to świetne lekcje z prezentacjami, filmikami i ankietami. Wywołują się podczas nich dyskusje. A ja teraz w czasie kolędowym mam nieco większy luz z przygotowywaniem się do zajęć, więc myślę, że obie strony na tym korzystają.
Zastanawia mnie, kto najczęściej wymyśla TikToki. Ksiądz czy jednak uczniowie?
– Myślę, że w sumie po równo. Chociaż gdybyśmy porównali to z posiadaniem piłki przez piłkarzy, to coraz mocniej ta szala przechyla się w moją stronę, dlatego że nabrało to większego rozmachu, więc chcę teraz, żeby te TikToki były coraz ciekawsze i na tyle, na ile mogą – żeby były Boże. Bo chodzi mi o to, żeby wykorzystać pewne trendy i poprzez nie ewangelizować. Ale ważna w tej kwestii jest dla mnie współpraca i cieszy mnie, kiedy młodzi też coś zaproponują.
>>> Paula Jakubik: zaczęła się era wierzącego TikTokera [ROZMOWA]
Czyli można powiedzieć, że lekcje religii to czas na trudne pytania, na zdobywanie wiedzy i też na chwilę luzu.
– Tak. Jestem bardzo daleki od prowadzenia religii tak, żeby była nicnierobieniem. Nie włączam nawet moim uczniom filmów, bo dla mnie to jest po prostu nudne. Jeśli mam kilka klas i z każdą z nich miałbym oglądać film, to byłbym wręcz tym zmęczony. Wolę być cały czas w kontakcie z młodzieżą, coś robić, działać i tworzyć wspólnie. Nie ukrywam, że to co dla mnie jako dla katechety jest istotne, to fakt, żeby mieć z młodymi relację. Kiedy jest ta relacja, wtedy przekaz treści dla drugiej osoby jest bardziej dostępny. Jeśli więc widzę, że druga osoba jest do mnie dobrze nastawiona, a młodzi widzą, że mi na nich zależy i jestem po ich stronie, to wierzę, że można w takim przypadku zrobić zdecydowanie więcej. Oczywiście mój cel to poznanie przez nich Jezusa. Jeśli przedstawiałbym uczniom tylko suche fakty, to byłoby to mało. Kwestia wiary to wolność i to od nich zależy, czy się otworzą i będą chcieli poznać Boga. A moim zadaniem jest tutaj pokazanie im, że warto. I staram się to robić własnym życiem, a czy to wychodzi – to już nie mnie oceniać.
Dzięki temu pokazuje im Ksiądz, że młodzi są częścią Kościoła, a nie że jest on gdzieś obok nich.
– Tak, to jest budowanie w nich tej świadomości i odpowiedzialności. Poza tym staram się wyciągać młodych w różne miejsca. Ale nie jest to proste, bo jeśli zaproponuje się im wyjazd lub kurs, to nie ma się co spodziewać dużego zainteresowania. Ale każda jednostka, która się na to zdecyduje, to dla mnie wielka radość.
Jakie były lekcje religii, kiedy Ksiądz sam chodził do szkoły? Bierze dziś Ksiądz przykład ze swoich katechetów?
– W szkole nie byłem jakoś bardzo zaangażowany. Dopiero pod koniec liceum opowiadałem świadectwo w swojej klasie i dzieliłem się tym, jak Jezus odmienił moje życie, bo między drugą a trzecią klasą liceum doświadczyłem dużej miłości Pana Boga i się nawróciłem. Przeżyłem wtedy spowiedź generalną z całego życia. Moim katechetą był wtedy ks. Sebastian Bureza. Z nim też można było o wszystkim porozmawiać. Nie pamiętam tego, co mówił i co przekazywał, ale pamiętam go jako osobę i wspominam go pozytywnie. Mój drugi katecheta był też w porządku, jednak podczas prowadzonych przez niego lekcji nie czuło się jakiejś głębi.
Wspomniał Ksiądz o swoim nawróceniu. Był więc w życiu Księdza czas niewiary?
– Byłem w Kościele, chodziłem do kościoła co niedzielę, jak tradycyjny katolik. Ale moje nawrócenie rozpoczęło się od katechezy, dlatego że na tę katechezę przyszedł chłopak, który opowiedział swoje świadectwo. Poznałem świadka wiary, osobę, która osobiście spotkała Pana Jezusa, która doświadczyła mocy Jego miłości. Kiedy słuchałem tego świadectwa, to bardzo mnie poruszyło. Wydarzyło się we mnie wtedy coś takiego, że poczułem większą ciekawość i chęć poznania Boga. Zagadałem też wtedy do tego mężczyzny, który zaproponował mi wyjazd dla młodych do Częstochowy. Następnie pojechałem też na wyjazd na Górę św. Anny. Co ciekawe, nie miałem wtedy pieniędzy i ten wyjazd sfinansował mi mój katecheta, a ja właśnie tam się nawróciłem, doświadczając bardzo potężnej miłości Boga. Ciekawe jest więc to, że wszystko rozpoczęło się od katechezy i dzięki świadectwu. Bo to nie jest sucha teoria, ale po prostu życie. O to też właśnie chodzi, żeby katecheza była życiowa, a nie była suchą teorią. Dlaczego? Bo Jezus nie jest teoretyczny, tylko jest praktyczny. Nie słowem i językiem mamy miłować, a czynem i prawdą. I On to właśnie pokazuje swoją postawą. Jeśli nauka o Bogu jest tylko teorią – to niedobrze. Ale jeżeli jest w tym praktyka, to po prostu porywa.
Podsumowując naszą rozmowę – co daje dziś Księdzu działalność w mediach społecznościowych i czego uczy się Ksiądz od młodzieży?
– Działalność w internecie uczy mnie wrażliwości na drugiego człowieka i tego, że mam przed sobą nie tylko osoby głęboko wierzące, ale też osoby wątpiące i takie, których wiara jest osłabiona. Chciałbym też umieć trafiać do nich oraz pokazywać im Boga, któremu na nich zależy. Poza tym media społecznościowe uczą mnie też tego, żeby nie dawać nikomu poczucia, że jest gorszy. Bo jestem przekonany, że Jezus nigdy by nie chciał, żeby ktoś właśnie tak się poczuł, bo to nie jest prawda. Jeśli ktoś jest słabiej wierzący, to nie powinien mieć poczucia, że nie nadaje się do Kościoła. A jeżeli chodzi o to, czego ja uczę się od młodzieży, to przede wszystkim spontaniczności, wrażliwości oraz tego, jak ważne jest to, by być razem i im towarzyszyć. Poza tym uczę się również, jak cenne jest poczucie ważności i otwartości na różność charakterów. I mógłbym wręcz tak wymieniać bez końca, bo od młodych można naprawdę wiele się nauczyć.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |