zdj poglądowe, Fot. cathopic

Paweł Sawiak SJ: kierownik duchowy jest jak lustro [ROZMOWA] 

– Ten, kto towarzyszy jest lustrem dla człowieka, który w trakcie rozmowy przygląda się swoim poruszeniom, tendencjom, możliwościom, talentom i przez to podejmuje trochę bardziej obiektywną decyzję – mówi ojciec Paweł Sawiak, jezuita. 

Sam pisze o sobie na stronie internetowej, że jest „pasjonatem życia, Boga, ludzi. Lubi pomagać innym – bezdomnym, prostytutkom, chorym, starszym, młodzieży i każdemu, kto się nawinie. Muzykuje, śpiewa, czyta i sporo siedzi w internecie”. I oczywiście jako jezuita jest specjalistą od kierownictwa duchowego. 

>>> Ateista vs ksiądz – bloger zmierzył się z wikariuszem w „Walce na Argumenty”

Justyna Nowicka: Na początek uporządkujmy – czym różni się kierownik duchowy od stałego spowiednika? 

Paweł Sawiak SJ: – Jeśli chodzi o stałego spowiednika i kierownika duchowego to praktycznie niczym się to nie różni. Jeśli mamy stałego spowiednika, to po pewnym czasie w sposób naturalny staje się on przewodnikiem duszy, ponieważ poznał człowieka. 

W spowiadaniu, kiedy po prostu idziemy do księdza, który jest akurat w konfesjonale, jest to praktycznie niemożliwe. Spotykam człowieka jedynie przez kilka minut i siłą rzeczy nie mogę poznać mechanizmów jego działania, historii. I tak naprawdę nie można ani zrobić głębszej diagnozy, ani dać lepszej rady duchowej. Można jedynie w jakiś sposób nakierować daną osobę poprzez zadaną mu pokutę.  

Jezuici bardziej niż o kierownictwie mówią o towarzyszeniu duchowym. Ponieważ my nie chcemy nikim kierować, nie chcemy komuś mówić, co ma robić. W towarzyszeniu duchowym zazwyczaj najpierw duchowny przypatruje się drodze duchowej konkretnego człowieka i pozwala mu przeżywać różne rzeczy. I pokusy, i zbliżanie się do Boga, zdobywanie własnych doświadczeń z Bogiem.  

Kiedy ktoś bardziej chce być kierownikiem niż towarzyszem, to istnieje pewne niebezpieczeństwo, że będzie próbował nakierować osobę na to, czego on sam doświadczył. Na to, co sam przeżył jako osoba duchowna, nie dając człowiekowi przestrzeni i czasu, by mógł doświadczyć tego, co Bóg przygotował w sposób niepowtarzalny i bardzo osobisty dla każdego z nas. 

Fot. youtube

A czy kierownictwo duchowej jest dla każdego? Czy istnieją jakieś sytuacje życiowe, w których nie jest ono najlepszym pomysłem? 

– Ciężko mi sobie wyobrazić jakąś osobę, dla której towarzyszenie duchowe nie było przydatne. Zazwyczaj, jeśli ktoś prosi o towarzyszenie duchowe, to ma już jakieś doświadczenie duchowe. Nawet jeśli po prostu się modli i raz na jakiś czas przychodzi na mszę świętą, to ma już doświadczenie duchowe spotkania z Bogiem i ma doświadczenie sukcesów i porażek na modlitwie. Każdy z nas porusza się w świecie duchowym, więc każdy z nas może potrzebować towarzyszenia duchowego. Kiedy zaczynamy się poruszać w takim doświadczeniu duchowym to zazwyczaj – oprócz tego, że czekają nas bardzo piękne momenty i doświadczenia religijne – czyhają też zasadzki czy niebezpieczeństwa duchowe związane ze złym duchem. On także w świecie duchowym jest i stara się nas zwodzić, zasadzać pułapki na człowieka, który chce żyć w bliskości z Bogiem. I towarzyszenie duchowe, zwłaszcza ignacjańskie, zakłada, że osoba towarzysząca ma w sobie sporą wiedzę na temat różnych reguł rozeznawania duchowego, dzięki którym może to działanie rozpoznać i w sposób odpowiedni zareagować. 

Jedynym wypadkiem, kiedy myślę, że można zastanawiać się nad tym, czy kierownictwo duchowe jest czymś dobrym, jest sytuacja, kiedy osoba ma zaburzenie psychiczne, które jest psychozą religijną. Jeśli widać, że ta osoba jest chora, wszędzie widzi diabła, Maryję, ma natchnienia religijne i nie jest w stanie z tego wyjść, to bardziej potrzebne i skuteczniejsze może okazać się leczenie psychiatrycznie i terapeutycznie. Osobiście odmówiłbym kierownictwa w takiej sytuacji, ponieważ to prowadziłoby do pogłębiania jej choroby. 

>>> Tu mieszka dobry ksiądz 

Niektórzy czasami zastanawiają się, czy jeśli poproszą o kierownictwo duchowe księdza, który jest także psychoterapeutą, to „załatwi” sobie dwie sprawy na raz – i kierownictwo duchowe, i terapię. Czy można to w ten sposób połączyć? 

– Tego się nie łączy. Jeśli ksiądz ma wykształcenie terapeutyczne, to oczywiście tę wiedzę będzie wykorzystywał w kontakcie z dana osobą. Ale on musi jasno określić, że spotykają się dla kierownictwa duchowego. I podobnie, kiedy ksiądz pracuje w klinice czy w ośrodku terapeutycznym, to jeśli osoba przychodzi do niego z kwestiami psychicznymi to nie po to, by prowadzone było tam kierownictwo duchowe, ale terapia.  

ksiądz kapłan
fot. cathopic

A czy można w jakiś sposób rozpoznać w sobie, kiedy potrzebuję kierownictwa duchowego, a kiedy psychoterapii? 

– To zwykle wychodzi „w praniu”. Najczęściej jest tak, że człowiek przychodzi do spowiedzi, na jedną czy drugą rozmowę duchową, a później – jeśli chce – to przeradza się to w towarzyszenie duchowe. Po kilku spotkaniach najczęściej widać, że ktoś bardziej potrzebuje terapeuty niż towarzyszenia duchowego. Kilka razy w życiu miałem taką sytuację, kiedy dochodziliśmy oboje do takiego przekonania, że moje towarzyszenie duchowe już nic nie daje. Kręcimy się wokół jakiegoś tematu, który jest typowo terapeutyczny. 

Bardzo często oznakami konieczności skorzystania z terapii jest nieumiejętność poukładania sobie relacji z rodzicami, z przyjaciółmi. Kiedy człowiek jest bardzo samotny, ale ze względu na swoją przeszłość nie jest w stanie pójść do przodu i mieć zdrowych, życiodajnych relacji. Ksiądz nie ma kompetencji, by w takich sytuacjach pomóc. 

Oczywiście sfera duchowa nadal wchodzi w rachubę i to nie oznacza, że trzeba przestać się modlić czy praktykować. Ale równolegle warto udać się do terapeuty, by zacząć proces zdrowienia relacyjnego.  

Czy każdy potrzebuje kierownictwa duchowego? 

– Nie, nie każdy potrzebuje kierownictwa duchowego. Podobnie można by zapytać, czy każdy potrzebuje lekarza, albo czy każdy potrzebuje terapeuty. Nie każdy. Ignacjański sposób myślenia o kierownictwie duchowym jest taki, że towarzyszenie duchowe nigdy nie jest na całe życie. Trwa zwykle od około roku do dwóch lat. I często pomaga podjąć człowiekowi jakąś decyzję. W tym celu ten, kto towarzyszy pomaga zadać sobie odpowiednią liczbę pytań, pomaga trwać na modlitwie i trwać w trybie rozeznawania duchowego. Ten, kto towarzyszy jest lustrem dla człowieka, który w trakcie rozmowy przygląda się swoim poruszeniom, tendencjom, możliwościom, talentom i przez to podejmuje trochę bardziej obiektywną decyzję. 

Taki towarzysz duchowy traci swoją „moc” w momencie podjęcia decyzji. Zazwyczaj warto osobie, której zaczynamy towarzyszyć nakreślić, że nasze spotkania są na jakiś czas, zazwyczaj do czasu podjęcia decyzji. A jeśli człowiek nie będzie w stanie podjąć decyzji w czasie roku czy dwóch, to spotykanie się i tak traci sens. Bo być może ta osoba nie jest w stanie podjąć decyzji. 

I wtedy lepiej pójść na terapię i zobaczyć, dlaczego nie jestem w stanie podjąć decyzji. 

Tak, i wtedy lepiej jest pójść do kogoś, kto się na tym zna.  

Tak naprawdę każdy, kto stara się być człowiekiem modlitwy, praktykuje ją i pogłębia, jest w stanie sam, dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu, rozpoznawać doświadczenia religijne. I w sumie temu służy kierownictwo duchowe – by te poruszenia umieć rozpoznać i podjąć odpowiednie działanie. Z tego by też wynikało, że towarzyszenie duchowe nie jest konieczne. Ono jest istotne w jakichś newralgicznych momentach naszego życia. Jest istotne, kiedy czujemy się zagubieni, w jakiś sposób chorzy duchowo, mamy jakieś większe wątpliwości czy jakiś głębszy kryzys. W takiej sytuacji towarzyszenie duchowe jest wręcz zalecane, by móc obiektywizować i móc także usłyszeć od swojego kierownika duchowego, co jest prawdziwe, a co jest podszeptem chorej duszy czy też złego ducha. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze