Fot. AFP PHOTO/flickr.com

Pieszo z Berlina do Aleppo

Jak codziennie rano przeglądałem depesze prasowe. Pośród mało ważnych informacji w oczy rzuciła mi się jedna: „Marsz z Berlina do Aleppo na rzecz pokoju w Syrii”.

Pomyślałem, że to pewnie kolejny chwytliwy i „klikalny” tytuł, który ma zachęcić do zapoznania się z mało ciekawą i nic nie zmieniającą akcją. Kliknąłem, żeby przeczytać tekst depeszy. Stwierdziłem, że zaryzykuję kilka minut, bo a nuż jest to coś godnego uwagi.

Co się okazuje? Że około trzech tysięcy osób w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia chce iść do Aleppo. Pieszo. Szlakiem, który przemierzają uchodźcy, tylko w przeciwnym kierunku.

– Wiemy, że to szalone, ale jeszcze bardziej szalone jest nic nie robić wobec sytuacji panującej w Syrii – mówi w rozmowie z KAI Aleksandra Szymczak, współorganizatorka pokojowego projektu „Civil March for Aleppo”.

Trasa marszu będzie przebiegała przez Niemcy, Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Serbię, Macedonię, Grecję i Turcję. Organizatorzy przewidują, że do Aleppo w Syrii dotrą po mniej więcej trzech miesiącach.

Pomysłodawczynią inicjatywy jest polska podróżniczka i blogerka Anna Alboth, która na co dzień mieszka w Berlinie. Angażuje się w pomoc uchodźcom przebywającym w Niemczech. Wsparcie, które daje Anna jest bardzo konkretne – od ponad roku gości u siebie uchodźcę z Syrii. To jej jednak nie wystarcza. Zniechęcona biernością polityków napisała na swoim profilu na Facebooku: „Czy powinnam tam pójść? Czy to by pomogło? Czy powinniśmy pójść wspólnie? Wspólnie? Pokonać drogę przez Bałkany, przez morze i z Turcji do Syrii? Tę samą drogę, ale w przeciwnym kierunku. My wszyscy? Jeśli to mogłoby coś zmienić, jeśli tłum Europejczyków poszedłby do Aleppo, poszlibyście ze mną?”

Wiele osób podzieliło odczucia Anny Alboth. Wszystkich chyba drażni bierność wobec wojny trwającej w Syrii. Wszyscy chcielibyśmy jej zaradzić. Trudno jednak znaleźć odpowiedni sposób. Nasze możliwości, jako szarych obywateli, są ograniczone. Tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Ale marsz pokazuje, że zobojętnienie można przezwyciężyć. Marsz jest czymś więcej niż symbolem. Jest solidarnością. I to nie solidarnością wyrażaną emotikonami pod kolejnymi newsami o bombardowaniach w Syrii. To solidarność, która mówi: jesteśmy gotowi przejść tę samą drogę co Wy. I to dosłownie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze