Fot. Hubert Piechocki

Po prostu opowiem Wam o kotach [FELIETON PEŁEN SŁODYCZY] 

W miniony wtorek watykańska straż pożarna miała co robić. Uczestniczyła w wyjątkowej akcji. Ratowała kota, który w jakiś sposób utknął na kolumnadzie przy wejściu na plac św. Piotra. Najwidoczniej chciał przypomnieć o kocim świecie na dwa dni przed przypadającym dziś Światowym Dniem Kota. 

Jest jakaś nieliczna garstka ludzi, którzy nie lubią kotów. Dla nich pewnie koszmarem jest scroolowanie tablicy na Facebooku, bo u różnych znajomych nietrudno o jakiś mem czy śmieszny filmik z kotem. A już tym bardziej 17 lutego mają pewnie ochotę wyłączyć dostęp do internetu, by nie zalała ich fala słodkich kotków. Ten tekst zdecydowanie nie jest dla nich. Ale całej reszcie jawnym bądź ukrytym kotofilom chcę opowiedzieć o kilku kotach. 

>>> Kot utknął na kolumnadzie na Placu św. Piotra w Watykanie [WIDEO]

Wesoła gromadka 

Zacznijmy od czarnej księżniczki. Jeżynka pojawiła się u nas znikąd. Nagle na parapecie zobaczyliśmy czarną kotkę, która zdecydowanie chciała wejść do domu – w którym nigdy nie była. Miauczała, prosząc o wpuszczenie do środka.  Wpuściliśmy ją. I tak z nami została (przede wszystkim – z moją mamą, domową opiekunką kotów). Jeżynka nie przepada za długimi wizytami na dworze, choć jak już wybierze się na spacer to czasem nie wraca z niego sama. Potrafi przynieść myszkę, która potem ukrywa się w zakamarkach domu. To czarnowłosa przytulanka. Zwłaszcza w nocy lubi podejść do człowieka i wymusić na nim zainteresowanie. Sama wtedy położy się też na łóżku. Chce być głaskana, sama tez podchodzi i trąca pyszczkiem o głowę przedstawiciela homo sapiens.  Ale lubi spać też w różnych innych miejscach. To ją najczęściej można spotkać za kominkiem (kot na zapiecku!), jak prawie każdy domowy lew uwielbia też wszelkiej maści kartony.  

Fot. Hubert Piechocki

Kolejny pojawił się Janusz. To koci arystokrata – selkirk rex. Jest piękny i wielki, ma cynamonową sierść. Oczy zresztą ma tego samego koloru. Jest rasowcem. Do nas trafił, bo jego poprzedni właściciele go zwyczajnie nie chcieli. Pozbyli się młodego, rocznego kocurka, wcześniej „fundując” mu tournée po hotelach dla zwierząt. Janusz jest ogromnym indywidualistą. Chodzi swoimi drogami. Nawet na dwór nie chce wychodzić własciwymi drzwiami, tylko ustawia się przy drzwiach do garażu i liczy na to, że tymi wrotami dostanie się do świata na zewnątrz. Kto wie, może wychodząc przez garaż trafia w swoim mniemaniu do innego wymiaru? Chodzi po ogrodzie z gracją i elegancją, jakby chciał wszystkim wokół powiedzieć, że należy do elity. Wymachuje swoim ogromnym, puszystym – rzekłbym nawet lisim – ogonem. Ale jak jest w domu, to okazuje się też bardzo przymilnym kotem, który uwielbia spać na łóżku obok człowieka, zwłaszcza w nogach.

>>> Dlaczego w Biblii nie ma kotów?   

Najmłodsza z nich jest Milka. Ma półtora roku. Znalazła się u nas, gdy miała dwa tygodnie. Matka porzuciła ją gdzieś w krzakach. Małe, bezbronne kociątko przez kilka tygodni było karmione z butelki. Musieliśmy masować jej brzuszek, żeby się załatwiła – jak małe dziecko. Z czasem jednak zaczęła dorastać, oswajać otoczenie i broić – jak każde małe stworzenie. Bardzo polubiła się z psami. Zwłaszcza z młodą terierką, która pojawiła się w domu kilka miesięcy po niej. Teraz Milka to już młoda pannica i trochę straciła ochotę do zabaw z psem. Dojrzała, dorosła i chciałaby po prostu więcej… spać. Dlatego czasem irytuje ją, że mała Rakija nadal chciałaby się z nią bawić. Milka to domatorka. Na dwór wychodzi na krótko. Za to na kilka dobrych godzin potrafi ukryć się w jednej z szaf – i nikt nie może jej znaleźć. Na wołanie oczywiście nie reaguje. Albo inaczej: reaguje, ale wtedy, gdy uzna to za stosowne. Lubi polować na myszy, które do domu sprowadza czasem Jeżynka. Milka jest prawie cała biała, jedynie ogonek i pyszczek ma w innych kolorach. 

Koty łagodzą obyczaje 

To nasze domowe trzy koty. Ale przecież znam ich znacznie więcej. Przewijają się w różnych przestrzeniach mojego życia. Zwłaszcza wiele spotykam ich w drodze do pracy. Zaczyna się na poznańskim Górczynie, gdzie urzęduje charakterystyczny czarny kot. Stoi na końcu schodów i lustruje kolejnych przechodniów zmierzających do biur, sklepów i urzędów. Jakby decydował o tym, kto może przejść dalej. Reaguje na „kici, kici”, ale nie oszukujmy się – spryciarz z niego. Czeka tam na tych, którzy go czymś poczęstują. I chyba wielu takich się trafia, bo na głodnego nie wygląda. Ma zresztą zrobiony domek obok przejścia podziemnego. Potem mijam jeszcze kilka innych kotów. Jeden ma przycięty ogon i po tym go rozpoznaję. Jest tez jeden rasowy. A z biurka w pracy widzę czasem, jak pod oknem przechodzi czarno-biały, sporej wagi kocur. 

Fot. Hubert Piechocki

>>> Hubert Piechocki: kot Iwan. A czy Ty o nim słyszałeś? [FELIETON]

Ale poza tymi kotami znanymi z życia są też te, które uwielbiam obserwować w sieci. Niezwykły jest choćby kot, który towarzyszy Anthony’emu Hopkinsowi podczas gry na pianinie. Wielu z nas miało okazję poznać ten duet w czasie lockdownu. Warto odwiedzić też kanał „sarper duman” na YouTubie – tam regularnie młody pianista umieszcza swoje filmiki ze wspólnych mikrokoncertów w kocim towarzystwie. Genialne rzeczy robią też na kanale OwlKitty. Jego bohaterem jest czarny kot. Możemy go zobaczyć w zwiastunach i fragmentach znanych filmów. To genialne przeróbki. Kilka dni temu pojawiła się najnowsza – OwlKitty partneruje w nim Leonardo di Caprio w kilku scenach z „Titanica”. Wyborna zabawa! Ale chyba najbardziej zachęcam do odwiedzenia kanału CatPusic. Od kilku lat właściciel czarno-białego kota nagrywa z nim regularnie zabawne, ale i pouczające filmiki. Możemy dzięki nim dowiedzieć się, jak inteligentne potrafią być koty. Bohater kanału potrafi nas nieraz zaskoczyć – i zawsze poprawia humor. Bo to chyba najważniejsze w kotach – poprawiają nam nastrój. Łagodzą obyczaje. Są większymi indywidualistami niż psy, to fakt. Ale dają nam ogromnie wiele radości i powodów do uśmiechu. No więc, ja nie wyobrażam sobie bez nich życia – i tego realnego, i tego wirtualnego. Wszak nawet dzień w pracy rozpoczynam od wysłania szefowi na powitanie… mema z kotem. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze