Podboje we Dwoje: „Pytałam się Boga i siebie, czy chcę żyć w kraju, w którym pieniądz liczy się bardziej, …
Podboje we Dwoje, czyli Piotr i Oliwia Adamowiczowie, to młode małżeństwo, które ostatnie lata spędziło studiując i mieszkając w Anglii i we Włoszech. Na swoim instagramowym koncie dzielą się pasją do podróży i tym, że warto budować relację opartą na Bogu.
Oliwia
Polskie powiedzenie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Ostatnie wydarzenia na świecie i w moim życiu pokazały, że ludzi poznaje się w pandemii. I chodzi mi tutaj nie tylko o osoby bliskie czy o znajomych, ale również o pracodawców i rządzących. Nas pandemia zaskoczyła na Sycylii, gdzie pojechaliśmy na weekend, aby świętować pierwszą rocznicę ślubu. Choć wróciliśmy na stałe do Anglii (po rocznym pobycie w północnej Italii), to często odwiedzamy ten kraj. Mamy więc porównanie tego, jak na fakt światowej pandemii zareagowały trzy państwa: Anglia, Włochy i Polska.
Zacznijmy od Italii, bo to tam najszybciej zaczęto odczuwać, czym jest Covid-19. Północ Włoch, a więc miejsce, gdzie spędziliśmy rok narzeczeńskiego życia – to region najbardziej dotknięty pandemią. Mamy kontakt z naszymi włoskimi przyjaciółmi, których okres kwarantanny bardzo wiele nauczył. Kto był we Włoszech, ten wie, że istnieje oficjalne prawo – ale to Włosi decydują, czy jest ono słuszne. Italia ma najlepszą w Europie służbę zdrowia, a mimo to wielu lekarzy straciło życie, pomagając innym. Przez pandemię Włochy wydają się pokornieć i nabierać szacunku do obowiązujących praw i reguł, by (jak się teraz okazało) żyło się lepiej i bezpieczniej. Włosi są odmienieni przez tą pandemię, stracili przez nią bardzo dużo. Wielu wróciło do modlitwy – a warto pamiętać, że północ Włoch cierpi na brak powołań kapłańskich, a w kościołach dominują tam ludzie starsi.
>>> Robert „Litza” Friedrich: Kościół jest teraz otwarty bardziej niż kiedykolwiek [OPINIA]
Co do mnie – po powrocie z Sycylii, słysząc od naszych włoskich przyjaciół, co wkrótce może do nas nadejść, dziwiło mnie, dlaczego osoby rządzące Wielką Brytanią nic sobie z tego nie robią. Jako mieszkańcy tego kraju słyszeliśmy za to, że pół miliona osób musi umrzeć, że każdy z nas straci bliskie osoby. Od znajomych słyszałam, że przecież ten wirus atakuje tylko osoby starsze, więc w sumie to nawet lepiej, bo one są obciążeniem dla państwa! Jedynie imigranci: Włosi, Hiszpanie, Polacy – widząc co dzieje się w ich ojczyznach – czuli powagę sytuacji. Gdy Polska wprowadziła kwarantannę, Anglia, mając większą liczbę zachorowań i śmierci spowodowanych koronawirusem, normalnie funkcjonowała. Pytając brytyjskich kolegów, czy się nie boją pracować, słyszałam, że biznes jest najważniejszy, a kasa musi się zgadzać.
Człowiek wierzący w takiej sytuacji pyta się Boga, co ma robić. Ja pytałam się Boga i siebie, czy chcę żyć w kraju, w którym pieniądz liczy się bardziej, niż życie ludzkie.
Ta kwarantanna pokazała mi wiele. Modliłam się o to, by tegoroczny Wielki Post nauczył mnie prawdziwej wdzięczności i zaufania. No i dostałam, o co prosiłam. Zaczęła się trudna nauka. Ten czas pokazał mi bardzo dużo. Ujawnił prawdę o braku zaufania, przerośniętej ambicji i niezauważaniu piękna codzienności, która, jak się okazało, nie jest taka oczywista. W czasie pandemii przylgnęłam bardziej do Boga. Porzuciłam swoje dotychczasowe plany, w obliczu zagrożenia wydały się mało ważne. Wirus zaskoczył nas, gdy dostałam lepiej płatną pracę, nabyliśmy pierwszy samochód – wszystko zaczęło się układać. Plan był taki, by zostać w Anglii jeszcze kilka lat, a potem z oszczędnościami wrócić do Polski lub Włoch. Chcieliśmy wrócić do ojczyzny. Modliliśmy się o to, by Bóg pokazał nam odpowiedni czas. No i pokazał. Modlitwą i długimi dyskusjami rozeznaliśmy, że to już. To był trudny czas dla naszego małżeństwa, każdy inaczej zareagował na zmianę planów, daliśmy radę dzięki wspólnej modlitwie i rozmowie.
>>> Tomasz Terlikowski: polski katolicyzm staje się coraz mniej racjonalny [OPINIA]
Według naszego planu mieliśmy zarabiać i odkładać na powrót. Nigdy nie pomyślałabym, że wylądujemy w Polsce tak szybko. Do tego w czasie, w którym niełatwo znaleźć pracę... Jednak Pan pokazuje nam, że się o nas troszczy. Nasz instagramowy profil, na którym dzielimy się wiarą i pasją do podróży, rośnie w siłę. Obserwują nas młodzi ludzie, którzy zapraszają, byśmy opowiedzieli w ich wspólnotach o tym, jak podjęliśmy decyzję o małżeństwie. Ostatnio mieliśmy okazję być ambasadorami rekolekcji internetowych „Zjednoczeni”, co spowodowało, że poznaliśmy wielu wartościowych ludzi i przeżyliśmy piękny czas. Te internetowe spotkania teraz są na wagę złota. Wierzę, że gdy Bóg zamyka jedne drzwi, zaraz otwiera jakieś okno. Może to jest nasze powołanie? Dzielić się tym, jak On działa w naszym życiu? Mówić, dlaczego warto poddawać się Jego woli? Przyznać, że mieszkanie w bogatszych krajach Europy niesie za sobą pustynię duchową? Czas pokaże.
Życie z Bogiem to rollercoaster. Dziękuję Mu za tę pandemię. Pamiętam w modlitwie o jej ofiarach i ich rodzinach. Wierzę, że cały świat potrzebował tego czasu, by się zatrzymać. By zacząć dostrzegać piękno codzienności i relacji, które okazują się najważniejsze! Widzę to szczególnie teraz, gdy brak mi moich bliskich. Pandemia pokazała mi również piękno Kościoła, liturgii i wspólnoty, jaką jest parafia. Udowodniła, jak ważna jest jedność w małżeństwie, rodzinie i Kościele. Wierzę, że musimy wyciągnąć dobre wnioski z tej życiowej lekcji – po to prawdopodobnie była nam dana.
Piotr
Przede wszystkim codziennie dziękuje Bogu za to, że trwam w zdrowiu wraz z moją rodziną. Kilku dalszych znajomych (bezpośrednio lub w rodzinie) stoczyło walkę z wirusem, na szczęście żyją i ich stan jest stabilny. Zamknięci w domu mogliśmy zapomnieć, że wirus to realny problem i tysiące ludzi zostało nim bezpośrednio dotkniętych. Jesteśmy szczęściarzami, że możemy w zdrowiu oczekiwać powrotu normalności, a dramat intensywnych terapii i śmierci znamy jedynie z telewizji i gazet.
Podczas długich wieczorów, zamknięty w czterech ścianach, starałem się choć na chwilę przejść myślami przez korytarze intensywnej terapii szpitali polowych w Londynie czy w moich ukochanych północnych Włoszech – tak, aby poczuć, na ile mogę, nieśmiałą garść współczucia. Wielu przecież nie wróci już do domów… Wiele serc rozerwie krzyk bólu na wieść o stracie bliskiej osoby. Nie ma potworniejszej ciszy od tej, która zapada, gdy serce przestaje bić.
Jak przeżyłem tę kwarantannę? Cieszę się, że w ogóle przeżyłem. Po prostu…
Byliśmy w podróży, od wybrzeży Syrakuz przez Bristol (gdzie życie płynęło swoim rytmem) do Polski, gdzie poczuliśmy się jak dawniej, bo w domu. Spokojnie wzięliśmy oddech i przetrwaliśmy trudny czas. Gdziekolwiek byśmy nie wyjechali, zawsze tęsknimy za domem. A oto nasza mała wielka podróż zacumowała w Polsce z powodu epidemii. Jestem wdzięczny i szczęśliwy, że tak się to potoczyło. Kolejny raz w życiu doświadczyłem na własnej skórze, że ważne jest, aby mieć plan, ale o wiele ważniejsze jest, aby być elastycznym. Jak się zaczyna od zera? Zupełnie zwyczajnie, robiłem to już ze cztery razy. Wystarczy zaufać Panu Bogu i uzbroić się w cierpliwość. Stare Dobre Małżeństwo miało taki piękny tekst: „Dajmy czasowi czas”.
Czas pandemii pokazał nam, jakim skarbem jest technologia i to, że możemy spotkać się na rodzinnej konferencji, będąc w kilku różnych krajach, na dwóch różnych kontynentach. Co ciekawe, przed pandemią mijały tygodnie bez kontaktów z siostrami w Polsce, Stanach lub rodziną w innych stronach Wielkiej Brytanii. Pandemia nas zbliżyła. Wszystkich dotknęła w tym samym czasie i tylko razem mogliśmy zachować pogodę ducha. Razem z Oliwią zaczęliśmy odzywać się do starych znajomych i odświeżać stare znajomości z czasów szkolnych. Instagram pokazał, że mamy już dość sporą grupę znajomych, z którymi możemy podzielić się dobrem. Zorganizowaliśmy małe warsztaty, tak, by korzystając z większej ilości czasu wolnego, narzeczeni mogli porozmawiać na ważne tematy przed ślubem. Nie ukrywam, że Oliwia jest niesamowicie kreatywną żoną i bardzo prężnie spinała projekty, takie jak konferencje online, warsztaty czy udział w rekolekcjach. Działamy. Pandemia dała nam trochę czasu na rozwój kanału Podboje we Dwoje, z czego bardzo się cieszymy.
Pandemia nadal trwa, zatem życzę wszystkim zdrowia oraz opieki Matki Przenajświętszej na nadchodzące miesiące. Podzielamy entuzjazm naszego papieża Franciszka oraz z nadzieją patrzymy w przyszłość. To przecież nasz Pan Jezus powtarza nam na każdy dzień: „Nie lękajcie się”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |