Fot. youtube

Problemy czasu dorastania w formie animowanej [RECENZJA] 

Nastolatka zmieniająca się pod wpływem silnych emocji w pandę czerwoną. Brzmi bardzo absurdalnie, ale nic bardziej mylnego. Ten dziwny pomysł to podstawa doskonałej animacji, którą warto zobaczyć całą rodziną. 

Długi, majowy weekend to dla wielu z nas okazja do spędzenia czasu z bliskimi i z przyjaciółmi. Wśród różnych aktywności polecanych w tym czasie chcę zachęcić do obejrzenia dobrego filmu. Tym razem mój wybór padł na animację Disneya i Pixara pt. „To nie wypanda”. To film, który warto zobaczyć całą rodziną – a potem porozmawiać o kwestiach, które pojawiły się na ekranie. 

Pandka ruda 

„To nie wypanda” to kolejna świetna animacja, która poza doskonałą zabawą ma do zaoferowania widzom znacznie więcej. Ma w sobie głębsze i bardzo mądre przesłanie. To film o dorastaniu. Główną bohaterką filmu jest Meilin „Mei” Lee. To trzynastolatka, która zmaga się z dziwną przypadłością – gdy towarzyszą jej silne emocje, to zmienia się… w pandkę rudą. Meilin jest w wieku dojrzewania, buzują w niej hormony. Powoli z dziecka, z nastoletniej dziewczyny zmienia się w młodą kobietę. I właśnie ta przemiana – kluczowa dla życia każdego człowieka – jest główną osią fabularną filmu. Widzimy, jak bohaterka przeżywa towarzyszące jej silne emocje. Wszak dorasta, a to bardzo burzliwy czas. Dzieje się wówczas w każdym człowieku bardzo wiele – gotuje się w nas. Młody człowiek ma wówczas wiele potrzeb – nie zawsze zauważonych przez dorosłych. Zbywamy młodych, zapominamy o nich, bywa że nawet bagatelizujemy ich problemy. A to błąd. 

Różne potrzeby 

Dzieci vs rodzice. Odwieczny konflikt pokoleń. Każdy z nas w czasie dorastania pewnie nieraz starł się ze swoimi rodzicami. Czuliśmy się niezrozumiani, buntowaliśmy się. I tak też jest w życiu Meilin. Relacje dziewczyny, zwłaszcza z matką, stają się coraz bardziej szorstkie. Widać, że obie kobiety zaczynają się mijać. A do tego zmienianie się w pandę czerwoną okazuje się „klątwą” rodzinną, która dotyka wszystkie kobiety z rodziny Meilin. W pandę pod wpływem emocji zmieniały się też matka, babcia i ciotki dziewczyny. Matka wie zatem, z czym wiąże się uwalnianie w sobie pandy i dlatego chciałaby od tego uchronić córkę. Tymczasem Meilin wcale tego nie chce. Ba, odkrywa nawet, że bycie pandą czasem jej się opłaca (zacznie na tym nawet… zarabiać pierwsze pieniądze). Mamy zgrzyt – choć właściwie to znacznie więcej. Relacja dwóch bliskich sobie osób zaczyna się sypać – bo nie ma między nimi próby porozumienia. Widzimy, że obie bohaterki bardzo się kochają, ale jednak niełatwo im tę miłość okazywać. A właściwie to chciałyby tę miłość okazywać nie tak, jak potrzebuje tego druga strona.  

Zbudować więzi 

Meilin jest zbuntowaną nastolatką, ale myślę, że większość widzów stanie właśnie po jej stronie. Owszem, jej matka myśli racjonalnie, a jej argumenty są zasadne, bardzo dorosłe i dojrzałe. Ale jednocześnie jakby nie zauważała potrzeb swojej córki. I właśnie dlatego sercem jesteśmy po stronie nastolatki. Ma 13 lat – ale to nie znaczy, że jest nieważna. Jest autonomiczną jednostką – i dlatego trzeba ją wysłuchać, należy wziąć pod uwagę jej zdanie, trzeba liczyć się z jej potrzebami. Dorastającej osobie trzeba zaufać i dać jej trochę wolności. A tymczasem matka „Mei” jest nadopiekuńcza. Chciałaby sterować życiem córki – i choć intencje ma dobre, zależy jej na dobru córki, to jednak nie umie ograniczyć się w swoim sposobie wychowywania Meilin. Film prowadzi do oczyszczenia relacji dziewczyny z rodzicami, do ustawienia ich na nowo. I to pokazuje, jak ważne jest budowanie więzi dzieci z rodzicami. Nastolatkowie wymagają innego spojrzenia, trzeba potraktować ich jak młodych dorosłych, z odpowiednią powagą – a wtedy relacje w rodzinie będą zdrowe i dobrze ułożone. 

Problemy dorastania 

Film „To nie wypanda” przybliża nam świat młodych ludzi. Świat, który dorosłym może wydawać się czasem banalny – ale nie można go bagatelizować. Nawet jeśli po latach jakieś sprawy uznamy za błahe – to w czasie dorastania są to rzeczywiście realne problemy, które potrafią spędzać nam sen z powiek. Obraz opowiada choćby o pierwszych zakochaniach, które towarzyszą okresowi dorastania. Na ekranie świetnie udało się oddać emocje związane właśnie choćby z pierwszą miłością (w tym zresztą Disney i Pixar mają duże doświadczenie – choćby dzięki doskonałej animacji „W głowie się nie mieści”). Uroczo obserwuje się Meilin i jej koleżanki, które np. rumienią się na widok chłopców, którzy im się podobają. Dziewczyny są też fankami pewnego boysbandu i bardzo chcą trafić na koncert swoich ulubieńców (akcja filmu rozgrywa się na początku tego wieku, dlatego widzowie po trzydziestce na pewno zauważą podobieństwa do bardzo popularnej wówczas formacji muzycznej). Widzimy, jak bardzo bohaterkom zależy na tym koncercie – jak wiele potrafią zrobić, by spotkać się ze swoimi idolami. Jest jeszcze jeden aspekt dojrzewania, który zostaje odważnie podjęty w tym filmie – pierwsza miesiączka. Menstruacja wciąż bywa tematem tabu. Dziewczynki nie zawsze mają pełną wiedzę o tym, co dzieje się wówczas z ich ciałem. A edukacja chłopaków w tym względzie w ogóle bywa bardzo niska. Film może sprowokować do rodzinnej dyskusji o tym, co towarzyszy okresowi dojrzewania. I taka rozmowa jest bardzo potrzebna w każdej familii. Między rodzicami i dziećmi nie powinno być tematów tabu – zwłaszcza, gdy dotyczy to istotnych dla dorastających młodych ludzi spraw. W długi weekend warto zobaczyć właśnie ten film – to seans, który może naprawdę pomóc. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze