fot. unsplash/Jomarc Cala

#ProstujmyŚcieżki: czy zdarzyło ci się dostać w twarz od biskupa?

Mi się zdarzyło – przyznaje dominikanin o. Łukasz Miśko. Opowiedział o tym w czasie pierwszego dnia adwentowych rekolekcji pod hasłem „Kościół. Naprawdę?”*, które prowadził w Warszawie. Dominikanin, który na co dzień jest też prezesem Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny w swoim rozważaniu mówił o tym, czym w istocie jest Adwent. A posłużyła mu do tego pewna zabawna sytuacja, która wydarzyła się w czasie mszy świętej.

Do sytuacji z „agresywnym” biskupem zaraz wrócimy. Najpierw o tym, czym dla niektórych jest religia. – Czasami, słuchając obietnic proroków Starego Testamentu, można popłynąć w emocje rozmarzenia. Jakie pięknie będzie, gdy kiedyś wszystko zakwitnie, świat okryje płaszcz sprawiedliwości, wszyscy będziemy trzymać się za ręce. Kiedyś będzie cudownie – mówił na początku rozważania o. Łukasz Miśko. Stwierdził przy tym, że patrzenie z nadzieją na przyszłość (na przyszłe życie) łączy różne tradycje, różne religie, to ich wspólne archetypy. – Niezależnie od wyznawanej wiary, mamy wiele wspólnych marzeń. One wynikają z przeświadczenia, że ten świat, którego doświadczamy, nie do końca jest w porządku, że to się kiedyś odmieni, że się poprawi, ale w dalszej perspektywie – kontynuował dominikanin.

o. Łukasz Miśko OP, fot. Fundacja Dominikański Ośrodek Liturgiczny

Duchowa terapia czy coś więcej?

W takim razie chrześcijaństwo może jawić się jako jedna z wersji „nadziei na lepsze jutro”. – Chrześcijaństwo w takiej wersji pomaga w tym, żeby nie dać się smutnym czasom i codziennym porażkom. Pomaga zmagać się z odrzuceniem przez ludzi, z trudną polityczną, ekonomiczną i społeczną sytuacją. Taka postawa sprzyja temu, by chrześcijaństwo zredukować do takiej duchowej terapii – mówi o. Miśko.

>>> #ProstujmyŚcieżki. Ks. Bartczak, raper w sutannie: by doświadczyć Boga, potrzeba ciszy

W tym miejscu kaznodzieja postanowił wrócić do biskupa, który „dał mu w twarz”. – On tak naprawdę mnie obudził – relacjonuje tamto wydarzenie dominikanin. Działo się to w Stanach Zjednoczonych, gdzie o. Miśko przez jakiś czas pracował. Miał wtedy – jako swojego zwierzchnika – młodego biskupa z Meksyku. A że był młody i nowy to bardzo zależało mu na tym, by zaangażować wszystkich wiernych w liturgię. – A wiemy dobrze, że na mszy można być jak na autopilocie. Słyszymy słowa liturgii przecież wiele razy. W jednej z modlitw eucharystycznych pada sformułowanie, które znajdziemy także w Księdze Proroka Barucha: „Podnieś się, Jeruzalem! Stań na miejscu wysokim, spojrzyj na wschód, zobacz twe dzieci, zgromadzone na słowo Świętego od wschodu słońca aż do zachodu, rozradowane, że Bóg o nich pamiętał”. To taki obraz hebrajski, bardzo poetycki. Można by powiedzieć „wszędzie”, ale bardziej barwnie będzie „od wschodu do zachodu słońca” – tłumaczy rekolekcjonista.

fot. pixabay

Pobudka

– Stoję koło tego biskupa, głęboko medytuję i nie bardzo już go słucham. Nagle widzę… jak jego ręka wystrzeliwuje w powietrze przy słowach „od wschodu”… Po drugiej stronie biskupa stał ktoś inny, ale nie zdążyłem się zorientować, że za chwile będzie zachód. Gdy powiedział „do zachodu”, dostałem w twarz. Obudził mnie wtedy – mówi z uśmiechem na twarzy. – To mogłaby być jedynie anegdota, którą opowiada się na imprezach. Ale to jest też obraz, który dla mnie znaczy o wiele więcej. Kościół i chrześcijaństwo to moment obudzenia człowieka, wyrwania z właśnie takiej mglistej nadziei, że „kiedyś, gdzieś może Bóg coś naprawi i uleczy”. Często mówimy te rzeczy i z nich niestety niewiele wynika – kontynuuje dominikanin i tłumaczy dalej. – Potrzebujemy Kościoła, tej naszej wspólnoty, żeby siebie (może nie uderzyć), ale żeby siebie obudzić, żeby sobą poruszyć i powiedzieć: „To się dzieje tutaj, teraz!” – mówi zakonnik. Owo „od wschodu do zachodu słońca” znaczy bowiem „wszędzie”, czyli także tutaj. – Tutaj się to zaczyna. Tutaj wydarza się Adventus, czyli przyjście Boga. Także do Ciebie – dodaje o. Miśko.

>>> Papież Franciszek: wiara ucieleśnia się w konkretnym życiu

fot. unsplash

Pomost

Dla o. Łukasza to fundamentalna prawda o naszej relacji z Bogiem. – Bóg chce budować pomost między swoją wiecznością, a twoją konkretnością – mówi i przypomina, że także o tym jest fragment Ewangelii wg św. Łukasza (3, 1-6). Początek tego fragmentu brzmi tak: „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i Trachonitydy, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni”.

>>> Generał dominikanów: Europa musi uznać, że jest terenem misyjnym

– Łukasz wymienia wszystkich gubernatorów, kapłanów wyższych i niższych rangą. To nie jest jednak strata papieru, na którym pisał. Ewangelista chce przez to powiedzieć, że tutaj dokonał się Adwent. Adwent, czyli przyjście Króla, Boga, w bardzo konkretnym miejscu (wtedy, gdy władzę sprawował Tyberiusz, Poncjusz Piłat itd) – tłumaczy o. Miśko. – Dziś moglibyśmy powiedzieć: „kiedy prezydentem Polski jest Andrzej Duda, a prezydentem Warszawy Rafał Trzaskowski… skierowane zostało słowo Boże…”. Tak, to też teraz się dzieje. W naszym konkretnym „tu i teraz”. Czy wierzymy, że nasza duchowość to nie tylko nasz sposób radzenia sobie z tym, że świat bywa trudny? – pyta dominikanin.

Jedną nogą w niebie

– W czasie Adwentu – mówi o. Miśko – Bóg chce nam pokazać, jak być jedną nogą w niebie. Bo o tym jest Boże Narodzenie. Bóg stał się człowiekiem, by człowiek mógł być przebóstwiony. Przez to my, chrześcijanie, jedną nogą żyjemy w niebie, a drugą tu – twardo na ziemi. I to jest największe i najpiękniejsze napięcie chrześcijaństwa. Tak musimy żyć, i tak rozeznawać. To jest dobre, twórcze napięcie, źródło naszej nadziei. Konkretnej, nie mglistej i pluszowej, ale wcielonej – mówi o. Miśko. Podkreśla, że Adwent to nie jest ogólne przychodzenie Boga, ale narodzenie Boga w naszym życiu. Prawdziwe i realne.

>>> #ProstujmyŚcieżki: wydobyć Adwent z próżni [FELIETON]

fot. unsplash

To, co lepsze

– Boże Narodzenie – dodaje dalej zakonnik – ma być tym, o czym św. Paweł pisze do Filipian: „A modlę się o to, by miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze…”. Dzięki łasce Bożej możemy coraz lepiej rozeznawać i wyczuwać to, co lepsze w naszym życiu – dodaje o. Miśko. Każda decyzja, którą podejmujemy, to jak pracujemy, jak i co mówimy, jak budujemy relacje z innymi… – te wszystkie decyzje możemy (a wręcz powinniśmy) podejmować jak ludzie, których jedna noga jest w niebie, a druga na ziemi. – Nasze życie to przestrzeń rozeznawania tego, co lepsze. Adwent ze świętym Janem Chrzcicielem to jest czas prostowania ścieżek. A Kościół i sakramenty nam w tym bardzo pomogą – mówi zakonnik.

* Wszystkie rozważania o. Łukasza Miśko w ramach rekolekcji „Kościół. Naprawdę”? można znaleźć na stronie internetowej www.sluzew.dominikanie.pl w zakładce „nagrania”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze