Bartłomiej Longo – satanista, antyklerykał i… błogosławiony
Święci i błogosławieni Kościoła to nierzadko ludzie, których droga do zbawienia wiodła krętymi ścieżkami. Doskonałym tego przykładem jest Bartłomiej Longo. Żyjąc skrajną nienawiścią do Boga i wiary, otrzymał łaskę poznania Miłości, która otworzyła dla niego niebo.
Był tak zaciekłym wrogiem Kościoła, że w „hierarchii” satanistów szybko awansował do rangi kapłana. Uczęszczał na wiece antyklerykalne i publicznie oddał duszę piekłu. W jaki sposób Bartłomiej Longo stał się gorącym czcicielem Maryi i 40 lat temu trafił na ołtarze?
Od wiary do zwątpienia
Południowe Włochy, małe miasteczko Brindisi. To tutaj w 1841 r. przychodzi na świat Bartolo, syn szanowanego lekarza i gospodyni domowej. Małżeństwo Longo było bardzo religijne, rodzice już od najmłodszych lat przekazywali dzieciom wiarę. Już 5-letniego Bartłomieja oddano do kolegium pijarów, w którym otrzymał staranne wykształcenie. Przez cały okres szkolny wędruje za nim opinia bardzo bystrego i inteligentnego. W 1858 r. decyduje o podjęciu studiów prawniczych w Neapolu. Rzeczywistość uniwersytecka styka pobożność młodzieńca z prądami materializmu i ateizmu. Bartłomiej chce znaleźć prawdę. Poszukuje jej, ale jego wiara ulega załamaniu. Całkowicie oddala się od Boga i Kościoła.
>>> Peregrynacja relikwii i ikony bł. Bartolo Longo
Kapłan satanistów, wróg Kościoła
Bartłomiej czerpie inspirację z teorii głoszonych przez ateistycznych filozofów. Lektura ich dzieł skłania go do wstąpienia w szeregi popularnej w Neapolu sekty spirytystów. Równocześnie pogłębia też wiedzę na temat okultyzmu i coraz częściej go praktykuje. Podczas jednego z seansów oddaje duszę w posiadanie Szatana. Wzmaga to w nim jeszcze większą agresję wobec papieża, księży i całego Kościoła. Parodiuje Eucharystię i obrzędy sakramentalne, współpracuje z masonami przy organizowaniu antyklerykalnych spotkań i odczytów. Opętanie, któremu uległ, doprowadza go na skraj szaleństwa. Bartłomiej zapada na depresję i rozpaczliwie szuka ucieczki. Wkrótce przeżywa jednak doświadczenie, które będzie punktem zwrotnym w historii jego życia.
Nawrócenie
Pewnego dnia Bartłomiej ma wrażenie, że słyszy głos zmarłego przed laty ojca, który przestrzega go przed potępieniem i nawołuje do zmiany życia. Pogubiony i niepewny mężczyzna szuka wsparcia u przyjaciela, profesora Pepe. Ten uświadamia mu jego opłakany stan i wzywa do walki o własną duszę. Longo postanawia podjąć tę walkę. Radykalnie zrywa z sektą. Wkrótce trafia pod skrzydła o. Alberta Radente, dominikanina. Odbywa spowiedź generalną i wnikliwie zapoznaje się z teologią katolicką. Czyta przy tym pobożne książki, często modli się na różańcu. W ramach pokuty odwiedza dawnych znajomych związanych z okultyzmem i podejmuje próby ich nawracania. Finalnym aktem powrotu do wiary staje się ostatni udział Bartłomieja w seansie spirytystycznym – trzymając w ręku wizerunek Maryi definitywnie wyrzeka się zła i błędów, które popełniał.
>>> Biblizmy, czyli biblijne powiedzenia. Sprawdź czy wiesz, co oznaczają (1) [QUIZ]
Oddany Bogu i Maryi
Nawrócony mężczyzna pragnie zadośćuczynić wszystkim, których dotknęły jego grzechy. Wie, że Bóg oczekuje od niego poświęcenia. Składa ślub czystości i wpada w wir pracy charytatywnej. Pomaga chorym, opatrując ich rany i dbając o pożywienie. Zakłada także ochronki dla ubogich dzieci i staje się inicjatorem ruchów wspierających robotników. Bartłomiej osiedla się w Pompejach, gdzie prostym, ewangelicznym życiem pragnie służyć Bogu i Maryi. Sprowadza do miasta wizerunek Matki Bożej Różańcowej, którego sława już wkrótce obiegnie cały świat. To przyczynia się do odrodzenia wiary w wielu sercach. Bartłomiej Longo do końca pozostaje cichym i skromnym sługą Różańca. Umiera w opinii świętości, 5 października 1926 r. Jego ostatnim pragnieniem było zobaczyć Maryję, która – jak sam powiedział – „uratowała mnie, i która mnie wyrwie z szatańskich sideł”.
Rozmodlony wzór
Jan Paweł II wyniósł Bartłomieja Longo do chwały ołtarzy 26 października 1980 r., nazywając go przy tym „wzorem dla współczesnych katolików”. Prawie 30 lat później papież Benedykt XVI, nawiązując do postaci Bartłomieja Longo, powiedział:
„Bartolo Longo, powodowany miłością, był w stanie zaprojektować nowe miasto, które powstało wokół sanktuarium maryjnego, niczym promieniowanie jego światła wiary i nadziei. Siła miłości bowiem jest nieodparta: prawdziwie miłość porusza świat! Longo pracował przy sanktuarium do 85. roku życia. Nigdy nie rozstawał się z różańcem i spowiadał się dwa razy w tygodniu. Jego modlitwa była tak intensywna, że jedna z osób, która go widziała, opisała to takimi słowami: »Widziałem go często z rozpostartymi ramionami i oczami utkwiony w niebo lub w obraz naszej Matki Bożej, całkowicie bez świadomości tego, co się działo wokół niego«”.
Życie błogosławionego Bartłomieja jest świadectwem tego, że Bóg może wyrwać nas z największej otchłani zła. I jeśli tylko pozwolimy Mu działać, sprawia w naszym życiu prawdziwe cuda.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |