Co zrobić, gdy dziecko zmarło przed urodzeniem? Jak szpital zachowuje się w takiej sytuacji?
15 października w Polsce obchodzimy Dzień Dziecka Utraconego. W Stanach Zjednoczonych z kolei święto to nazywa się Dniem Pamięci Dzieci Nienarodzonych i Zmarłych.
Biała drewniana obwódka, mnóstwo białych kwiatów i biały krzyż. Krzyż, na którym widnieje imię, nazwisko i kolorowe zdjęcie. Zdjęcie uśmiechniętej dziewczynki w ognistorudych włosach. Tuż obok niego powiewa czarna szarfa ze złotym napisem: „Dla naszej kochanej księżniczki”.
Dziecko utracone
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, co muszą przeżywać rodzice, którym przychodzi pochować ich nienarodzone dziecko. Dziecko, które otrzymali ze szpitala w… puszce po konserwach. Dlaczego w tej puszce? Właśnie to chcę wyjaśnić w tym artykule.
>>> Moje dziecko nie żyje. Historia Marty, która założyła grupę wsparcia dla rodziców po stracie
Najpierw jednak warto wyjaśnić, kim jest dziecko utracone. To dziecko, które zmarło w wieku kilku czy też kilkunastu lat, ale też dziecko, które zmarło jeszcze przed narodzinami.
Dziecko w słoiku
Niedawno Nicole Sochacki-Wójcicka, znana na Instagramie jako mamaginekolog wraz z mężem założyła Fundację Medycyny Prenatalnej im. Ernesta Wójcickiego. To fundacja imienia ich synka, który, jak napisała Nicole, „zmarł, zanim się urodził”. Takich przypadków jest o wiele więcej. W samym 2015 roku w Polce na 1000 wszystkich urodzeń przypadało aż 18 zmarłych. Właśnie osobom, które przez to przeszły, będzie pomagać fundacja.
Szerokim echem na Instagramie odbiła się jedna z pogadanek Nicole na temat tego, jak wygląda procedura otrzymania zmarłego dziecka ze szpitala czy też jego pochówku. Nicole wyjaśniła w niej, że nienarodzone dzieci otrzymuje się często we wspomnianych wcześniej puszkach po konserwach lub w słoiku. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest prosta i przykra zarazem – bo szpitale nie mają na swoim wyposażeniu specjalnych pojemników. Właśnie dostarczeniem ich do placówek szpitalnych ma także zająć się fundacja.
W fundacji oprócz Nicole i jej męża działa też m. in. psycholog czy też prawnik, o którego roli również warto wspomnieć.
Kwestia prawnicza
Prawniczka, która na potrzeby tego artykułu chce zostać anonimowa przyznaje, że aby zacząć zgłębianie tego tematu, należy wyjaśnić sobie pewną terminologię. I tak:
Urodzenie martwe to całkowite wydalenie lub wydobycie z ustroju matki płodu, o ile nastąpiło po upływie 22 tygodnia ciąży, który po takim wydaleniu lub wydobyciu nie oddycha, ani nie wykazuje żadnego innego znaku życia (czynność serca, tętnienie pępowiny lub wyraźne skurcze mięśni zależnych od woli).
Umieralność okołoporodowa (poronienie) – wszystkie urodzenia martwe i zgony noworodków zmarłych w pierwszym tygodniu życia, których waga urodzeniowa wynosiła co najmniej 500 g lub (gdy nie jest znany ciężar urodzeniowy) urodzonych po 22 tygodniu trwania ciąży lub osiągających długość ciała co najmniej 25 cm (od szczytu czaszki do pięty).
– Mimo że pojęcia te są bardzo do siebie podobne, to jest między nimi zasadnicza różnica, która przejawia się właśnie w tygodniu trwania ciąży – tłumaczy specjalistka. – Niemniej jednak w polskim prawie dziecko poczęte uważa się już za urodzone, jeśli tylko chodzi o jego korzyść.
I o ile wspomniana kwestia jest jasna i oczywista, o tyle często są problemy z inną sprawą. Mianowicie, jedni sędziowie uznają, że dziecko, które urodziło się nieżywe, można uznać za zmarłego członka rodziny. Z kolei inne sądy zwracają uwagę na to, że w przypadku martwego urodzenia człowiek nie posiada zdolności do czynności prawnych.
– Mimo tych rozbieżności, zawsze warto jednak zgłosić się do prawnika po śmierci dziecka, który chociażby pomoże zawalczyć o urlop rodzicielski czy też o odszkodowanie, które w przypadku martwego urodzenia czy też umieralności okołoporodowej należy się rodzicom – przyznaje prawniczka.
Krok po kroku
Choć w dzisiejszych czasach wadę płodu można wykryć naprawdę szybko, to zdarzają się poronienia, które są zupełnie niespodziewane, często są to też poronienia w domu. Co należy wtedy zrobić?
Jeśli akurat kobieta jest w domu i wie, że zaczęło się poronienie, powinna natychmiast udać się do szpitala. Bardzo wczesne poronienia często bywają bowiem całkowite, co oznacza, że nie trzeba po nich oczyszczać macicy. Z kolei po poronieniach późniejszych trzeba już wykonać ten zabieg. W przypadku obumarcia płodu poronienie jest wywoływane za pomocą specjalnej kroplówki.
I właśnie po takim poronieniu lub martwym urodzeniu szpital, jeśli rodzice chcą, wydaje dziecko w pojemnikach, o których pisałam wcześniej.
A co dalej z otrzymanym dzieckiem? Można od razu zgłosić się do firmy pogrzebowej i je pochować, a można też przeprowadzić jego badania genetyczne. Po tych badaniach zostaje określona płeć dziecka (co nie jest konieczne) i można zarejestrować je w urzędzie stanu cywilnego, by później na podstawie aktu urodzenia i adnotacji o martwym dziecku móc pójść na urlop rodzicielski lub ubiegać się o odszkodowanie.
Poronienie w domu
Temat poronienia w domu zasługuje tutaj na osobną część, ponieważ w takim przypadku postępowanie może wyglądać nieco inaczej. Jeśli kobieta poroniła w domu, może pojechać do szpitala z materiałem poronnym, wkładając je do jakiegoś pojemnika. A może też umówić się na wizytę u ginekologa. Sprawdzi on m. in. czy organizm prawidłowo się oczyścił.
W przypadku takiego poronienia, kiedy chce się skorzystać z należnych rodzicom praw, należy odebrać ze szpitala kartę martwego dziecka i z nią dalej udać się do urzędu stanu cywilnego, jak to zostało napisane wcześniej.
Pobranie materiału poronnego
A jak pobrać materiał poronny? Kobieta może zrobić to sama. Potrzebne są rękawiczki, pojemnik (może być taki jak na mocz) oraz sól fizjologiczna dostępna w aptece. Do pojemnika trzeba wlać 30 ml płynu i umieścić w nim materiał (np. fragment pępowiny czy kosmówki). Z taką właśnie próbką należy udać się do szpitala.
To nie Twoja wina
Niemal każda z kobiet, która poroniła w domu czy też w szpitalu nie wie, co ma dalej zrobić, nie ma też pojęcia o procedurach przedstawionych w tym tekście. Właśnie dlatego powstała m. in. Fundacja Medycyny Prenatalnej im. Ernesta Wójcickiego czy też Poznańskie Hospicjum Perinatalne „Razem”. Takich instytucji jest oczywiście w Polsce więcej i każda z nich ma za zadanie pomagać rodzicom, którzy znaleźli się w opisanych wcześniej sytuacjach czy też, jak w poniższym spocie, uświadamiać kobiety, że poronienie to nie ich wina.
15 października warto pamiętać o rodzinach zmarłych dzieci. Ale przede wszystkim warto też pomyśleć i pomodlić się za nie – za anioły, które często nie poznały ziemskiego życia, bo szybciej przyszło żyć im w niebie lub za te, które, jak potrącona dziewczynka, nie zdążyły jeszcze się życiem tutaj nacieszyć.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |