Fot. Youtube screenshot

Dobroci się nie zapomina [RECENZJA]

Wielu uczniów nie przepada za historią. Nauczyciele tego przedmiotu muszą się nieźle nagimnastykować, by zainteresować nim swoich podopiecznych. Teraz mogą pójść z nimi do kin na film pt. „Cudowny chłopak. Biały ptak”. Obraz ten przybliża młodym, i nie tylko im, czasy II wojny światowej i Holokaustu. 

Kilka lat temu hitem kinowym był film „Cudowny chłopak”, ekranizacja książki R. J. Palacio. „Cudowny chłopak. Biały ptak” to kolejna opowieść z tego uniwersum. Można ją jednak oglądać bez znajomości pierwszej części, bo zasadnicza warstwa fabularna nie jest związana z tamtą historią. Otóż, znany z pierwszej części Julian chodzi do nowej szkoły, bo ze starej został wyrzucony za prześladowanie chłopca z niepełnosprawnością. Jest ryzyko, że w nowej szkole powrócą jego złe nawyki. Ustrzec chce go przed tym babcia, dlatego decyduje się przy herbacie opowiedzieć mu historię swojej młodości. I to właśnie owa opowieść z Francji w latach 40. XX w. snuta przez babcię – Sarę – stanowi główny rys fabularny tego nowego filmu familijnego. 

>>> Z perspektywy jaszczurki [RECENZJA] 

Konfrontacja z Historią 

Sara jest Żydówką, mieszka z rodzicami na francuskiej prowincji. Chodzi do klasy z Julienem – kuśtykającym chłopakiem, który zaraził się polio. Nawet nie wie, jak ma na imię jej kolega. Sama wpatrzona jest w przystojnego Vincenta, to jego podobiznę kreśli w swoim zeszycie. W pewnym momencie w wiosce, w której mieszka Sara, zaczynają się prześladowania Żydów. Rodzice planują ewakuować całą rodzinę. To się jednak nie udaje, bo wcześniej do szkoły przyjeżdżają Niemcy, by zabrać żydowskich uczniów. Nauczyciele chcą pomóc swoim podopiecznym, jednak przez pozbawionego skrupułów Vincenta dzieciakom nie udaje się uciec. Jedynie Sarze udało się uniknąć tak okrutnego losu. Koleżankę znajduje Julien i proponuje jej pomoc. Tak zaczyna się niezwykła przyjaźń pomiędzy tymi młodymi ludźmi. Rodzina Juliena ukrywa przez długi czas w szopie Sarę. Chłopak, którego ona wcześniej właściwie nie zauważała, okazuje się tym, który ocalił jej życie. Ciekawie obserwuje się rozwój relacji między Sarą i Julienem. Mamy tu do czynienia z klasycznym filmem inicjacyjnym – choć osadzonym w trudach II wojny światowej i Holokaustu. Młodzi bohaterowie zostają skonfrontowani z historią – pisaną przez wielkie „H”. Dla młodych seans z tym filmem może być ciekawą lekcją – historii, ale i życia. 

Fot. Materiały prasowe © Monolith FIlms

Konkretna historia 

Przede wszystkim film w reżyserii Marca Fostera (stworzył m.in. film „Marzyciel”) to wielka lekcja empatii i troski o drugiego człowieka. Troski bezinteresownej, wynikającej tylko z tego, że „ktoś jest”. Podczas seansu sporo myślałem o Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Gdyby rodzina Juliena istniała naprawdę, to pewnie otrzymałaby ten tytuł. Ale podczas wojny nikt nie myślał o tytułach – myślało się o ludziach – o znajomych, sąsiadach, koleżankach i kolegach. Były tysiące cichych bohaterów, którzy pomagali w różnych zakątkach Europy ludziom pochodzenia żydowskiego. Robili to cicho, po kryjomu, w tajemnicy przez wścibskimi sąsiadami. Ratowali bezinteresownie życie innych – narażając przy tym samych siebie na utratę życia. Holokaust to trudny temat – nie tylko dla młodych. Ale często też bardzo abstrakcyjny – gdy podchodzimy do niego globalnie. Siłą familijnego obrazu Fostera jest pokazanie losu Żydów podczas II wojny światowej z perspektywy jednostki. Oglądamy konkretną historię, w pewnym sensie nawet bardzo kameralną. Ale to zindywidualizowane podejście może nie tylko pomóc w zrozumieniu ogromu dramatu, który dotknął Europę w latach 40. XX w. Empatia, przyjaźń, odpowiedzialność, bohaterstwo, troska, czułość, odwaga – można by długo wymieniać pozytywne postawy, które promuje „Cudowny chłopak. Biały ptak”. Choć chyba wszystko sprowadza się do jednego – do dobroci. Słyszymy w pewnym momencie piękną przemowę starszej już Sary, która podkreśla, że „dobroci nigdy się nie zapomina”. Warto pielegnować w sobie wspomnienia dobroci, którą innym okazaliśmy. 

>>> Zmarnowany potencjał „Akademii Pana Kleksa” [RECENZJA]

Vive l’humanité  

Klimat tego filmu trochę przypomina mi serial opublikowany niedawno na Netflixie – „Światło, którego nie widać”. Też Francja, też II wojna światowa, też młodzi bohaterowie, i też w gruncie rzeczy kameralna historia. I nawet przesłanie podobne – bo w filmie Fostera wielokrotnie jest mowa o świetle, które pokona mrok. Choć fabuła jest inna, to historie te są do siebie bardzo podobne. I obie mają, poza sporym walorem edukacyjnym, też bardzo konkretny cel: wywołanie wzruszenia w widzkach i widzach. I to się udaje – trudno nie uronić podczas seansu kilku łez. Ten film stawia przed nami tez wiele pytań o to, jakimi jesteśmy ludźmi. I jakimi powinniśmy być. Jak refren słyszymy wciąż vive l’humanité. „Niech żyje człowieczeństwo” – chcemy powtórzyć za bohaterami „Białego ptaka”. Jest jeszcze jedna ważna nauka płynąca z tego obrazu, która szczególnie mocno powinna przemówić do młodych odbiorczyń i odbiorców. „Wyobraźnia jest bezkresna” – słyszymy nieraz – i to bardzo ważne słowa. Bo to zachęta dla młodych ludzi do tego, by czerpali z życia, by odkrywali piękno świata. Warto też zwrócić uwagę na bardzo inkluzywny wymiar tego filmu. Główny bohater – a chciałoby się nawet powiedzieć superbohater – to przecież chłopak z niepełnosprawnością. Pomimo fizycznych ograniczeń to on ma w sobie najwięcej odwagi, to on chce ratować życie Sary. Chodzi o kulach – ale to w niczym mu nie przeszkadza. Tak, nauczyciele mogą z tego seansu wyłuskać wiele tropów do dyskusji z uczniami na różnych lekcjach. Dlatego ten film – choć dorosłym może wydać się nieco ckliwy i przewidywalny – to na młodych wywrze zapewne wrażenie. Na zakończenie chcę jeszcze odnotować, że na ekranie widzimy dwie genialne aktorki – Helen Mirren i Gilian Anderson. I jeśli wcześniejsze argumenty jeszcze kogoś nie zachęciły, to warto choćby dla nich zobaczyć ten obraz. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze