fot. Dawid Stube/Teatr Muzyczny w Poznaniu

Docenić poezję [RECENZJA] 

„Apetyt na czereśnie” to kameralny spektakl muzyczny, w którym widzimy tylko dwie osoby aktorskie. Ale to też hołd złożony Agnieszce Osieckiej, poetce i autorce ok. 2000 piosenek. 

25 maja 1974 r. premierowo wystawiono spektakl „Apetyt na czereśnie” (przynajmniej do takiej, najwcześniejszej daty dotarłem). To spektakl muzyczny oparty o piosenki Agnieszki Osieckiej. Po scenariusz tego utworu sięgały różne instytucje kulturalne, teraz przyszedł czas na poznański Teatr Muzyczny. Za nami poznańska premiera „Apetytu na czereśnie”. 

fot. Dawid Stube/Teatr Muzyczny w Poznaniu

Ludzie z przeszłością 

Imponujący jest dorobek artystyczny Agnieszki Osieckiej – jest bowiem autorką tekstów do ok. 2000 piosenek. Wiele z nich to hity śpiewane i słuchane prze kolejne pokolenia – „A ja wolę moją mamę”, „Małgośka”, „Niech żyje bal”, „Zielono mi”, „Ballada o pancernych” (znana bardziej jako „Deszcze niespokojne”)… Wymieniać można długo. Pisała piosenki, które wykonywali i nadal wykonują najwięksi polscy artyści. Nie dziwi więc, że w pewnym momencie pojawił się pomysł, by za pomocą piosenek Osieckiej opowiedzieć pewną historię miłosną. „Apetyt na czereśnie” to bowiem „romans z życia sfer normalnych”. Na teatralnych deskach przedstawiona została kameralna opowieść dwóch ludzi w średnim wieku, doświadczonych już trochę przez życie. Kobieta i Mężczyzna spotkali się na dworcowym peronie. Niedawno zakończyli swoje związki i zaczynają ze sobą rozmawiać. I tak snują opowieść najpierw o życiu jego, a potem jej. Przywołują kolejne epizody, odgrywają sceny znane im z przeszłości. Dzielą się swoimi gorzko-słodkimi refleksjami. Opowiadają o sytuacjach błahych, czasem zabawnych, ale i o tych poważniejszych – które prowadziły ostatecznie gdzieś do rozpadu relacji. Przysłuchując się ich rozmowie i wchodząc w sceny, które odtwarzają możemy zrozumieć jak skomplikowany – wcale nie zerojedynkowy – jest świat relacji damsko-męskich. A przy tym wszystkim jest w tych rozmowach sporo humoru i ironii – choć nie jest to humor prosty, w dużej mierze jest bowiem bardzo literacki.  

fot. Dawid Stube/Teatr Muzyczny w Poznaniu

Najważniejsza jest poezja 

Akcja sceniczna to jedno, ale istotniejsza od niej jest w tym spektaklu muzyka. Bo przecież poszczególne epizody to tylko etiudy, które prowadzą do piosenek. Tak, piosenki Agnieszki Osieckiej (tak bardzo różne) ilustrują tu to, co dzieje się pomiędzy bohaterami. I faktycznie to chyba one najbardziej przyciągają uwagę widza. Z kilku powodów. Przede wszystkim – dzięki świetnym wykonaniom. Na scenie są tylko dwie osoby aktorskie – Katarzyna Tapek (Kobieta) i Radosław Elis (Mężczyzna). I to na nich swoją uwagę skupiają widzowie. Śpiewają rzeczywiście bardzo dobrze, zwłaszcza Katarzyna Tapek czaruje widownię swoim głosem i możliwościami wokalnymi. Były momenty, że czułem się prawie jak w operze – miała tak mocny, dostojny głos. Słuchało jej się z ogromną przyjemnością. Zdecydowanie Tapek i Elis dali w tym spektaklu świetny popis swojego talentu aktorsko-wokalnego. Drugi powód, dla którego piosenki tak przyciągają może być mniej oczywisty. Jest nim poezja. Ci, którzy lubią czytać sięgają najczęściej po prozę, po poezję znacznie rzadziej. Nie jestem tu odmiennym przypadkiem – też czytuję beletrystykę, a poezję to czytałem ostatnio chyba na studiach (no, miałem jeszcze po drodze jakiś poetycki epizod korektorski). Czytanie czystej poezji jakoś mnie nie pociąga. Co innego… słuchanie poezji. Nawet na studiach popełniłem prace roczną z poetyki poświęconą właśnie poezji śpiewanej. I dzięki „Apetytowi na czereśnie” miałem okazję trochę przypomnieć sobie, jak pięknie brzmi poezja połączona z muzyką (poezji śpiewanej wciąż zresztą lubię słuchać). Piosenki Agnieszki Osieckiej i muzyka Macieja Małeckiego pozwalają docenić poezję. Co ważne, piosenki w spektaklu to raczej mniej znane utwory Osieckiej – nie usłyszymy tu przywołanych przeze mnie na początku hitów. Mamy możliwość poznania tej bardzo poetyckiej odsłony Osieckiej. 

fot. Dawid Stube/Teatr Muzyczny w Poznaniu

Zjadłbym czereśnie 

Jest to spektakl inny od niedawnych premier Teatru Muzycznego w Poznaniu – od „Pięknej i Bestii”, „Deszczowej piosenki” czy od „Ireny”. Po spektaklach zachwycających swoim rozmachem dostaliśmy opowieść kameralną, minimalistyczną (także w kontekście scenografii), która jednak broni się przede wszystkim swoją lirycznością. Gdy wejdziemy w tę opowieść, gdy damy ponieść się muzyce i poezji – to będzie nam naprawdę dobrze oglądało się ten spektakl. A już po wyjściu z teatru będziemy mieli pewnie trochę refleksji na temat związków. Po efektownych musicalach dostaliśmy rendez-vous z poezją śpiewaną. Swoisty koncert pozwalający nam docenić lirykę – i jej potrzebę w naszym życiu. Przecież za sprawą poezji tyle da się opowiedzieć. Udowodniła to Agnieszka Osiecka – mistrzyni słowa. I jest poznański spektakl swoistym hołdem złożonym Osieckiej. Widzom towarzyszą wizualizacje przedstawiające samą Agnieszkę Osiecką – dobrze, że „Apetyt na czereśnie” przypomina też o swojej „matce”. Po seansie pomyślałem, że zjadłbym teraz czereśnie. Cóż, pozostaje mi jeszcze trochę poczekać na czereśniowy sezon. 

Galeria (7 zdjęć)

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze