Dzieci Boga nie są na sprzedaż – film „Sound of Freedom. Dźwięk wolności” już w kinach [RECENZJA]
„Sound of Freedom. Dźwięk wolności” to film, który od 15 września można obejrzeć w polskich kinach. To obraz, który jeszcze przed premierą wzbudził wiele kontrowersji i na pojawienie się na dużym ekranie musiał czekać aż 5 lat. Mimo to i mimo braku milionów przeznaczonych na reklamę został nazwany produkcją, którą każdy musi zobaczyć. Ale czy rzeczywiście warto?
Fabuła, choć może wydawać się wręcz niewyobrażalna, oparta jest na faktach. Przedstawia prawdziwą historię Tima Ballarda – byłego agenta rządowego USA, który decyduje się zrezygnować z pracy, by ratować dzieci, które stały się ofiarami handlu ludźmi. I choć nie zawsze udaje mu się znaleźć wsparcie wśród znajomych z branży, to przez cały czas kibicuje mu żona. Żona, która, jak sam przyznaje – była dla niego największą motywacją do tego, aby swoje życie poświęcić na pomoc innym.
>>> Śmierć all-inclusive [RECENZJA]
Ile razy można sprzedać?
„Dźwięk wolności” zaczyna się… dźwiękiem. Dość nietypowym, bo dziecięcego obuwia, którym 9-letnia Rocia wygrywa rytm do śpiewanej przez siebie piosenki. Już wtedy widzowie mogą zauważyć, że dziewczynka jest naprawdę utalentowana. Nic więc dziwnego, że chwilę później w drzwiach jej domu pojawia się lokalna piękność, która zdecydowała się założyć fundację wspierającą dziecięce pasje. Oprócz Roci zaprasza do siedziby organizacji też jej brata – Miguela. Na miejsce zawozi ich dumny ojciec. Ale jeszcze zupełnie nieświadomy tego, że właśnie wtedy widzi swoje dzieci ostatni raz przed porwaniem.
Ta sytuacja jest punktem wyjścia do przedstawienia problemu handlu dziećmi. W tym przypadku trudno o konkretne statystyki. Ale wiadomo chociażby, że w latach 1995–2003 w Polsce oskarżono 612 osób o handel ludźmi (w tym również dziećmi). Bardzo wymowne w tym kontekście są też słowa wypowiedziane przez filmowego Tima: „Kokainę można kupić raz. Dziecko można sprzedawać nawet dziesięć razy dziennie. I tak też się dzieje”.
>>> Wojna Kenów i Barbie [RECENZJA]
Niedosyt
A jakim bohaterem jest Tim? Na pewno bohaterem o wielkim sercu, takim, który nastawiony jest na konkretny cel, sprytnym, odważnym i nieobawiającym się ryzyka. Bohaterem, który na pewno może imponować, ma siłę przekonywania nawet swojego szefa i jest w tym wszystkim bardzo wiarygodny. Z perspektywy widza trudno mu wręcz nie kibicować i nie trzymać kciuków, kiedy samotnie poszukuje Roci. Ale mam też wrażenie, że jest bohaterem, któremu mimo wielu niebezpieczeństw nadzwyczaj sprzyja szczęście, przez co nietrudno się domyślić, w jaki sposób skończy się przedstawiona historia. Mimo kilku momentów, które trzymają w napięciu, w takim kontekście po obejrzeniu filmu odczuwam pewien niedosyt. Podobnie jest z… ciszą. Bo muzyka, choć naprawdę dobra i wymowna, towarzyszy bohaterom niemal od początku do końca. I od początku do końca można też odnieść wrażenie, że „Dźwięk wolności” jest filmem… męskim. Trudno tutaj bowiem o jakąś kobiecą postać, która nie żyłaby w cieniu mężczyzny lub nie była czarnym charakterem. Niemniej – niesamowicie podziwiam postawę żony Tima, która wspierała go przez cały czas. Ale jakoś tak brakuje mi po prostu silnej bohaterki, choć na pewno jest nią mała Rocia.
O co walczyć?
Myślę, że twórcom „Dźwięku wolności” zdecydowanie udało się zwrócić uwagę na tak niebezpieczny proceder, jakim jest handel dziećmi. Ujawnione zostały też pewne luki w systemie. Bo okazuje się, że łatwiej złapać pedofila i zamknąć go w więzieniu, aby już więcej nikogo nie skrzywdził, niż pomóc tym, którzy skrzywdzeni już zostali i których wciąż się krzywdzi.
>>> 2084 Sztuczna inteligencja i przyszłość ludzkości [+RECENZJA]
Z tej produkcji płynie też jeszcze jeden motyw, który zawarłam w tytule. Chodzi o słowa „Dzieci Boga nie są na sprzedaż”, a co za tym idzie – o pokazanie, że każde życie ma znaczenie i jest warte tego, by o nie walczyć. Podobnie jak Tim do samego końca walczył o 9-letnią dziewczynkę, która jest tutaj symbolem wszystkich dzieci – ofiar handlu. Dzieci, po których w domu zostało puste łóżko i na których twarzach już dawno nie pojawił się uśmiech. Jednak może właśnie dzięki komuś, kto obejrzy ten film uda się to zmienić? Mimo że – jak w tych nieco już wyświechtanych słowach – pomoc jednej osobie nie zmieni całego świata. Ale może zmienić cały świat dla jednej osoby.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |