Gorliwość jedna z Bogiem, czyli o patronach dobrej spowiedzi
Pewna penitentka przychodziła do Don Filipa, spowiadając się u niego z obmowy. Za pokutę spowiednik polecił jej kupić kurę, wziąć zabitą za nóżki i skubiąc ją obejść cały Rzym. Po tygodniu penitentka znów skarżyła się, że obmawia innych. „Czy odprawiłaś córko swoją pokutę?” – pytał Don Filip. „Tak Ojcze” – odrzekła. „Wobec tego, tym razem przejdziesz znowu tymi samymi ulicami, pozbierasz rozrzucone pierze i przyniesiesz mi je tutaj” – usłyszała. „Ale Ojcze, wiatr już wszystko rozwiał”. „Tak samo, moja córko, nie można już cofnąć twoich win przeciwko miłości bliźniego i nierozważnie wypowiedzianych słów” – podsumował Don Filipo.
Filip Neri (XVI w.) nazywany był wesołym księdzem. Święcenia kapłańskie przyjął w wieku 36 lat. Wkrótce wokół niego zaczęło się tworzyć środowisko ludzi pragnących pogłębić swoje życie duchowe, a on chętnie im służył jako spowiednik i doradca. Jana Vianneya, żyjącego trzy wieki później, zapamiętano jako serdecznego, ale stanowczego i surowego spowiednika. Za to Alfons Maria Liguori bardzo akcentował znaczenie miłosierdzia i łagodności w rozumieniu sakramentu pojednania. Jan Nepomucen miał zginąć, broniąc tajemnicy spowiedzi, a Honorat Koźmiński zwany jest przez niektórych więźniem konfesjonału. Kapłani różnych wieków, spowiednicy, ojcowie duchowi, którzy nazywani są patronami spowiadających się i spowiedników. Bardzo różni w charakterach i w podejściu do duszpasterstwa, a jednak tacy sami w gorliwości jednania ludzi z Bogiem.
Osioł
Bardziej znany jest jako patron proboszczów, ale spowiadanie w jego planie dnia zajmowało 16, a czasem i 17 godzin. Trudno nie widzieć w nim patrona spowiedzi, spowiadających się i spowiedników. Choć – można powiedzieć – że na początku jego drogi, w seminarium, niewiele na to wskazywało. Brzydko mówiąc, Jan Maria nie był wysokich, intelektualnych lotów, zwłaszcza jeśli chodzi o język łaciński, który w XIX wieku, kiedy żył Vianney, był oficjalnym językiem Kościoła. Na jednym z egzaminów zirytowany dukaniem studenta wykładowca miał powiedzieć: „Drogi Vianneyu, jesteś całkowitym ignorantem, a na co, twoim zdaniem, przyda się Bogu osioł?”. Ten jednak pełen pewności odparł: „Skoro Samson powalił trzy tysiące Filistynów za pomocą oślej szczęki, czegóż Pan nie dokona, mając do dyspozycji całego osła!”. I dokonał. Spowiedź u proboszcza z Ars ponoć nie trwała długo, ale była bardzo konkretna. Krótkie napomnienia przenikały do duszy niby strzały.
Zachowało się wiele anegdotek i opowieści. Choćby ta: słuchając spowiedzi pewnego mężczyzny, któremu brakowało żalu, proboszcz rozpłakał się i płakał tak długo, aż zaniepokojony tym penitent zapytał o przyczynę. Usłyszał wtedy: „Płaczę dlatego, że ty nie płaczesz”. Albo taka: pewnemu młodemu mężczyźnie, który ze względów ludzkich nie miał odwagi publicznie wyznać wiary, zadał za pokutę wzięcie udziału w procesji Bożego Ciała. Powiedział mu: „Pójdziesz zaraz za baldachimem”. Znany był też ksiądz Vianney ze swoich napominających kazań, nie zawsze miłych i nigdy niepobłażliwych. A jednak lgnęli do niego ludzie. Mówiono też, że ma dar rozeznania, że trafnie potrafi ocenić, co i jak powinien penitentowi powiedzieć, mimo iż ten nie do końca miał jeszcze jasność co do swoich słabości. Sięgał prosto do głębi serca, sprawiał, że w człowieku zaczynało się coś zmieniać. Pewnego razu miał do Ars przybyć jakiś dziennikarz paryski, który chciał przygotować ośmieszający reportaż, poszedł prosto do ks. Vianneya. Ten jednak odmówił dziennikarzowi wywiadu, ale… zaproponował mu spowiedź. Ów dziennikarz opierał się, ale w końcu „uległ”. Po zakończeniu spowiedzi, zapytany przez proboszcza, czy chce teraz przeprowadzić wywiad, odpowiedział, że „nie”. Wrócił do Paryża zupełnie odmieniony.
Szafa
Do słynnego konfesjonału-szafy o. Honorata Koźmińskiego, który zakonnik osobiście zaprojektował, przybywały tysiące osób z całej Polski. Czasy były trudne – żandarmi carscy próbowali podsłuchiwać spowiedzi, dlatego o. Honorat pomyślał o specjalnych sznureczkach wewnątrz drzwi do konfesjonału, dzięki którym spowiednik i penitent mogli się zamknąć w trzydrzwiowej szafie. W konfesjonale dokonywały się cuda, nie tylko te osobiste. To w tym właśnie miejscu, najpierw w Zakroczymiu, a potem w Nowym Mieście nad Pilicą, o. Honorat zakładał ukryte zgromadzenia zakonne. W sumie z założonych 26, do dziś istnieje 17 zgromadzeń, które posługują w ok. 20 krajach.
>>> Czy w pierwszy piątek trzeba iść do spowiedzi?
Ojciec Honorat był kapucynem. Urodził się w 1829 r., na chrzcie otrzymał aż cztery imiona, ale najbliżsi nazywali go Wacław. Pochodził z pobożnej rodziny, był nawet ministrantem, ale w czasie gimnazjum nie przejmował się wiarą, nawrócił się w czasach studenckich, przebywając w warszawskiej Cytadeli. W swoim „Notatniku duchowym” napisał: „Matka Boża, ubłagana przez moją Matkę – bo sam nie myślałem o poprawie – przyczyniła się do Pana Jezusa, iż przyszedł do mnie do celi więziennej i łagodnie do wiary przyprowadził”. Rok później Wacław został uniewinniony, po wyjściu z więzienia odbył spowiedź generalną, nie chciał dalej studiować, myślał tylko o życiu zakonnym. Udało mu się wstąpić do kapucynów i w 1852 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Wkrótce okazało się, że jest dobrym kaznodzieją i oddanym spowiednikiem. Zmarł w wieku 86 lat.
Tajemnica
Według tradycji, pod koniec XIV w. Jan Nepomucen, ówczesny wikariusz generalny archidiecezji praskiej, został wrzucony do Wełtawy z kołem młyńskim u szyi, ponieważ nie chciał ujawnić władcy, Wacławowi IV, z czego spowiadała się jego żona. Ciało męczennika znaleziono dopiero po pewnym czasie i pochowano w kościele pw. Świętego Krzyża, położonym blisko rzeki. Z czasem przeniesiono je do grobowca pod katedrą z napisem: Johannes de Pomuk. Według tradycji po otwarciu krypty świętego przed kanonizacją w 1719 r. okazało się, że jego zwłoki mają nienaruszony język.
Męczeństwo św. Jana Nepomucena oraz przekonanie, że poniósł śmierć w obronie tajemnicy sakramentu pokuty, sprawiły, że patronuje teraz wielu dziedzinom życia. Jest opiekunem spowiedników, sakramentu pokuty, wiary publicznej, dobrej sławy, umiejętności milczenia. W związku z tym, że miał zginąć przez utopienie w Wełtawie, po zrzuceniu z mostu Karola w Pradze, jest łączony z wodą. Warto dodać, że podczas procesu beatyfikacyjnego przedstawiono szereg dowodów na rolę świętego przy cudownym ocaleniu od śmierci osób topiących się w rzekach i studniach. Za patrona obrali go sobie między innymi: młynarze, marynarze, wioślarze, budowniczowie mostów. Śladem niegdyś bardzo żywego kultu św. Jana Nepomucena są figury stawiane zazwyczaj na rozstajach dróg i w okolicy przepraw rzecznych. Wiele takich figur można spotkać w całej Polsce. Nepomucen jest symbolem milczenia, odwagi, lojalności. Chroni tajemnice i pomaga w ich dotrzymaniu.
>>> Przewodnik po dobrej spowiedzi
Święty Janie, coś zmarł w męce,
trzym nad nami swoje ręce,
by nam Bóg dał, co dał Tobie,
by nasz język nie zgnił w grobie.
Rewolucja
„Spowiednicy powinni być wierni katolickiemu nauczaniu moralnemu, a jednocześnie odnosić się do penitentów z miłosierdziem, wyrozumiałością i łagodnie, tak aby czuli oni, że nie są sami, że otrzymują wsparcie i zachętę na drodze wiary i chrześcijańskiego życia” – zalecał św. Alfons Liguori. I to jest – jak mówią historycy Kościoła – sedno czegoś, co nazwali rewolucją w podejściu do sakramentu spowiedzi. Pod wpływem wieloletnich doświadczeń pracy duszpasterskiej ks. Alfons Maria przeciwstawił się narastającej w Kościele tendencji do rygoryzmu. Postawił bardziej na miłosierdzie niż na prawo i dlatego też papież Pius XII ogłosił go patronem spowiedników i moralistów
Alfons Maria Liguori żył w XVIII w. Święcenia kapłańskie przyjął w wieku 31 lat. W 1732 r. założył zgromadzenie redemptorystów, trzydzieści lat później został biskupem. Był kaznodzieją, poetą, kompozytorem i prawnikiem, troszczył się młodych i o biednych, podejmował różne umartwienia. W swoich kazaniach i pismach akcentował, że spowiedź powinna nieść penitentom pociechę, uspokojenie i umocnienie. „Uwzględniając uwarunkowania tamtych czasów, to uzależnienie przebaczenia bardziej od miłosierdzia niż od prawa było dla XVIII wieku, ale także dla nas dzisiaj, wydarzeniem nadzwyczajnym” – pisał jeden z historyków. „Z sędziego kapłan staje się ojcem – ta przemiana mogła u św. Alfonsa wypływać jedynie z jego żarliwej praktyki ewangelicznej pośród włóczęgów, wykluczonych, ubogich” – dodawał.
Ojciec Pio jako kierownik duchowy często uspokajał penitentów żalących się, że czynią małe postępy na drodze doskonalenia się: „Jedni jadą do raju pociągiem, inni furmanką, a jeszcze są i tacy, którzy idą zwyczajnie, na piechotę. I wiedz o tym, że właśnie ci ostatni mają najwięcej zasług i w sposób szczególny czczą Boga i zasłużą na chwałę w raju”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |