Krzyż nigdy nie wyklucza
To film przede wszystkim o tym, jak szybko i łatwo potrafimy wykluczać. „Wszystkie nasze strachy” w reżyserii Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta mogą być rachunkiem sumienia i refleksją nad tym jak często, niekiedy nawet nieświadomie, potrafimy wykluczać.
Marian Turski – w swoim słynnym wystąpieniu w Auschwitz – mówił o jedenastym przykazaniu: „Nie bądź obojętny”. Po obejrzeniu „Wszystkich naszych strachów” możemy dołożyć kolejne, dwunaste: „Nie wykluczaj”. Choć tak naprawdę oba zawierają się w istniejącym już od wieków przykazaniu miłości bliźniego.
Wykluczamy, bo się boimy
W tytule filmu, który zdobył główną nagrodę na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, słyszymy o strachach. Nie tylko o tych z historii Daniela Rycharskiego, który mieszka na mazowieckiej wsi, jest gejem oraz wierzącym i praktykującym katolikiem. To człowiek, w którego stodole nie ma zwierząt i maszyn rolniczych, a są rzeźby i narzędzia artystyczne. Mieszanka – jak na polskie warunki – iście wybuchowa. A mimo wszystko możliwa do pogodzenia. Choć nie bez przeszkód, wyrzeczeń, cierpienia i strachu.
>>> Hubert Piechocki: bagatelizujesz hejt? Chyba pora pójść do konfesjonału
Tytułowe strachy to alegoria wszystkich, naszych (polskich, ludzkich, globalnych, ale i indywidualnych) lęków. To strachy, które mogą paraliżować, niszczyć, drenować naszą psychikę. To one są powodem późniejszego wykluczania innych. Tych, których się boimy. To sprzężenie zwrotne. Wykluczamy tego, którego się boimy, ale jednocześnie to wykluczenie, które w zamyśle ma nam dać spokój i bezpieczeństwo, niesie złe konsekwencje także dla tych, którzy wykluczają. I dla ich otoczenia. W czasie filmu w mojej głowie pojawiło się pytanie, czy i mi zdarza się wykluczać. Szczególnie wtedy, gdy ogarnia mnie strach.
Krzyż w życiu, nie na ścianie
Rycharski zadaje nam też pytanie, czy widzimy krzyż dźwigany przez drugiego człowieka. Często tak bardzo zwracamy uwagę na symbole, o to czy krzyż nie jest profanowany albo wykorzystywany w pozareligijnym celu. To oczywiście ważne. Symbole są ważne, religijne artefakty nie powinny być wykorzystywane w sposób, który może powodować ból osób wierzących. Nade wszystko jednak krzyż dobrze jest widzieć w życiu, w drugim człowieku a nie wyłącznie na ścianie czy na obrazie.
>>> Sebastian Zbierański: mów „batiuszka”, a nie „pop”. Potrzebujemy języka, który nie wyklucza
Oczywiście nie każdy strach, nie każdy nasz lęk jest zły. Strach jest przecież jednym z mechanizmów obronnych. Niekiedy koniecznym do tego, by ustrzec się przed realnym zagrożeniem. To instynkt, który potrafi poprowadzić człowieka w dobrym kierunku, pomaga podjąć słuszną i racjonalną decyzję. Bywa jednak, że jest zupełnie odwrotnie. Że źle odczytując rzeczywistość, źle odczytując źródło naszych emocji, decydujemy się na odtrącenie tego drugiego, innego, obcego i nieznanego. Niekiedy to wynik naszego błędnego oglądu sytuacji, naszej niewiedzy, złej woli, błędnego merytorycznego przygotowania. Innym razem to nie nasza „wina” a tego, kto nami manipuluje, kto intencjonalnie wzbudza w nas strach przed innymi, który tego obcego maluje w czarnych (nieprawdziwych) barwach.
Bywa, że i chrześcijanie wykluczają. Przecież jesteśmy ludźmi i nie jesteśmy od tej przypadłości wolni. Klucz leży w tym, czy jesteśmy w stanie to dostrzec. Główny bohater „Wszystkich naszych strachów” stawia sobie za cel właśnie to, by mieszkańcom wsi uświadomić, że każdy (w mniejszym lub większym stopniu) przyczynił się do wykluczenia, które finalnie przyczyniło się do tragedii – do samobójstwa młodej dziewczyny. Osoby, którą wszyscy znali. A która tylko przez to, że identyfikowała się jako osoba homoseksualna, została zaszczuta. A że była to osoba młoda i wrażliwa, nie trzeba było wiele hejtu, by czara goryczy się przelała. Co ważne, Rycharski nie staje wobec swoich znajomych w roli mentora, kaznodziei, tego, który ocenia i rozlicza. On winę widzi przede wszystkim w sobie, że w porę nie zauważył, że nie zainterweniował, nie pomógł.
>>> Papież do duszpasterza osób LGBT: Bóg jest blisko wszystkich
Swoje emocje – także wypływające z tej tragedii – przekuwa w rzeźby i artystyczne instalacje. Powstaje krzyż. Z nieprzypadkowego drzewa. Z tym krzyżem chce iść przez wioskę we wspólnej drodze krzyżowej, w intencji zmarłej Jagody i po to, by oczyścić ze strachów, ze złych emocji serca i umysły wszystkich tworzących tę wiejską społeczność. Droga krzyżowa nie dochodzi do skutku… Taką formę modlitwy wyklucza miejscowy ksiądz. To dobitnie pokazuje, jak niewiele potrzeba do wykluczenia. Nawet modlitwa za dziewczynę, która targana strachem postanawia odebrać swoje życie pozostawiając rodzinę w wielkiej rozpaczy. To może szokować, choć przecież wykluczanie nie jest zjawiskiem nowym. Gdy spojrzeć na chrześcijaństwo, to towarzyszy jemu już od samego początku. Pierwszym i – rzec można najbardziej wykluczonym – był sam Jezus. Daniel Rycharski (główny bohater filmu) to właśnie w zabitej słowem i nienawiścią dziewczynie widział Chrystusa. On – gej, wierzący i praktykujący katolik, mieszkaniec wsi – miał z mieszkańcami tej wsi względnie dobre relacje. Wszyscy go tolerowali, z niektórymi nawet żył w przyjaźni a przynajmniej koleżeńskiej zażyłości. Wykorzystując nieco swoją „pozycję” postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, zaczął rozpracowywać wioskę i jej mieszkańców. Rozmawia z nimi na ten temat, nie pozwala na zamiatanie sprawy pod dywan albo na zrzucanie winy na innych. Winę widzi w każdym i przede wszystkim w sobie.
Powszedni grzech ciężki
„Wszystkie nasze strachy” mogłyby być dobrym przyczynkiem do dyskusji o naszych społecznych relacjach tak bardzo pokiereszowanych przez polaryzację. Zasypywani kolejnymi trudnymi tematami bardzo często zamiast dialogu organizujemy bitwy dwóch plemion. Takie tematy jak pandemia i szczepienia oraz sytuacja na polsko-białoruskiej granicy dobitnie to pokazują. Często na siebie krzyczymy, zamiast ze sobą rozmawiać. Wykluczanie to nasz grzech powszedni. I ciężki jednocześnie.
>>> Bp Jarecki: jeżeli środowiska LGBT będą chciały zaangażować się w synod, nie wykluczymy ich
Nabożeństwo drogi krzyżowej w intencji Jagody na wsi nie ma szans na realizację. Rycharski z wyrzeźbionym krzyżem (symbolem cierpienia i wykluczenia) jedzie do miasta, do Warszawy. Na wystawę. I na ulice. Bierze ten krzyż i nie zwracając uwagę na to, czy mu ktoś z nim pomoże czy nie, bierze go na swoje ramiona. I to już nie „tylko” film, to samo życie. W roli Rycharskiego – Dawid Ogrodnik. On – w tym czasie – niesie na swoich barkach nie tylko krzyż, ale też dwie ważne (mocno go aktorsko budujące role). To właśnie rola geja katolika z polskiej wsi a w przygotowaniu przecież film o księdzu Janie Kaczkowskim. Spore wyzwanie na miarę jego aktorskiego talentu. A gdy o aktorach mowa, we „Wszystkich strachach” w roli ojca Rycharskiego zobaczymy Andrzeja Chyrę. Moim zdaniem, w tym filmie, osiągnął kwintesencje siebie. Aż chciałoby się powiedzieć: kwintesencję chyrowatości.
„Wszystkie nasze strachy” mogą uzmysłowić widzom, że bycie religijnym i pobożnym nie powinno sprowadzać się i koncentrować wyłącznie na przeżywaniu niezmiennych od lat form pobożności. Że niekiedy modlitwą jest samo życie. Że duchowość powinna być inkluzywna, to znaczy że żyjąc wiarą powinniśmy naturalnie działać na rzecz drugiego człowieka. To coś, na kształt chrześcijańskiego humanizmu, o którym Rycharski mówi w wywiadach. Oczywiście nie chodzi o to, by z religii wyrzucić teologię i prawdy wiary, a zostawić świecki humanizm, ale żeby do teologii i prawd wiary włączyć humanizm. Dzięki temu dialog z innymi (także z tym spoza wspólnoty Kościoła) będzie możliwy. Wbrew pozorom wiele nas – ludzi – łączy. Także geja i rolnika. To właśnie ten wierzący gej robi często więcej, jeśli chodzi o miłość i troskę o bliźniego niż ksiądz, który z obawy przed reakcją innych zamyka się w kościele i oprócz sprawowania nabożeństw i udzielania sakramentów (oczywiście ważnych i niezbędnych) nie wychodzi poza mury parafii. Nie szuka człowieka, który jest w potrzebie. To przykład na to, że wykluczać potrafimy też samych siebie. Z życia z możliwości działania, dokonywania zmian.
>>> Wylecz nienawiść – kampania przeciwko hejtowi. Nie tylko wobec medyków
„Ten krzyż nas wszystkich uratuje” – mówi Rycharski i zaraz dodaje: „Ten krzyż jest także o mnie”. Bo krzyż – i to już moje przemyślenia – jest bardzo inkluzywny. Chrystus umierając na nim włączył w dzieło zbawienia wszystkich, bez wyjątku. Geja, rolnika, mieszkańca metropolii, mieszkańca wsi, bogatego i ubogiego. Dzieło zbawienia to największa akcja włączająca. Zobaczmy to. Na dużym ekranie i w codzienności.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |