Prowincja skrywa tajemnice [RECENZJA]
„Obrazy z przeszłości” odkrywa przed czytelnikami Remigiusz Mróz. To czwarty tom bardzo wciągającej serii, której akcja rozgrywa się w niewielkim miasteczku – Żeromicach. To bardzo przyjemna i wciągająca lektura – w sam raz na wakacje.
Położone gdzieś na wschodzie Polski niewielkie Żeromice już po raz czwarty stały się miejscem akcji powieści Remigiusza Mroza. To właśnie w tej fikcyjnej miejscowości mieszka Seweryn Zaorski, patolog, główny bohater tej serii. W duecie dopełnia go miejscowa policjantka, Kaja Burzyńska. Jeden z najpoczytniejszych – a zarazem i najpłodniejszych – polskich pisarzy lubi proponować czytelnikowi historie, które nie kończą się na jednej książce. Najdłuższa jest na razie seria o prawniczce Joannie Chyłce i jej partnerze Kordianie Oryńskim – liczy już kilkanaście tomów (co roku ukazują się kolejne dwa). Długa jest też opowieść o Wiktorze Forście. Przygody Seweryna i Kai są póki co trochę krótszą serią – ale nie da się ukryć, że historia ta ma w sobie potencjał na wiele tomów.
Jak serial
Nie dalej jak 15 czerwca Remigiusz Mróz na swoim profilu na Facebooku pisał, że trwają przymiarki castingowe do „Listów zza grobu”. Ta książka to pierwszy tom cyklu z Kają i Sewerynem. Czytelnicy aktywnie zaangażowali się w dyskusję pod postem i typowali swoje nazwiska odtwórców głównych ról – pojawiały się nazwiska wszystkich czołowych polskich aktorek i aktorów. Już teraz można się spodziewać, że serial o Żeromicach będzie hitem. Tak jak i hitem była „Chyłka”, a potem też „Behawiosrysta”. I tak jak hitem będzie zapewne tworzony przez Netflixa „Detektyw Forst”. Nie da się ukryć, że Mróz ma wierne grono czytelników – które potem znajduje przełożenie w wiernym gronie widzów. Po „Listach zza grobu” ukazały się „Głosy z zaświatów”, „Szepty spoza nicości”, a ostatnio „Obrazy z przeszłości”. Jak to u Mroza bywa – jest to właściwie jedna, długa opowieść podzielona na, póki co, cztery części. Niby w każdym tomie bohaterowie zmagają się z nowymi zagadkami, jednak czytanie pojedynczych części – bez znajomości poprzednich – trochę mija się z celem. Remigiusz Mróz konstruuje bowiem swoje książki jak sezony czy odcinki seriali. Jest w nich zawsze pewien wątek wiodący, ale istotne są też konteksty i wydarzenia z wcześniejszych części. Nie ukrywam, że to sposób na przyciągnięcie uwagi czytelnika. Zabieg prosty, a bardzo skuteczny. Zresztą, prawie zawsze książki Mroza kończą się jakimś zwrotem akcji, a nawet cliffhangerem (znów pojęcie serialowe). Nie inaczej jest też w kolejnych tomach historii Seweryna.
>>> Remigiusz Mróz w wydaniu postapokaliptycznym [RECENZJA]
Ciąg dalszy następuje
Trudno napisać cokolwiek o fabule najnowszej książki z serii o Kai i Sewerynie – o „Obrazach z przeszłości” – bez odwoływania się do wcześniejszych tomów. To chyba najlepiej pokazuje, jak bardzo poszczególne tomy zazębiają się i kontynuują rozpoczętą kilka lat temu historię. Ograniczę się więc tylko do lakonicznego stwierdzenia, że nasi bohaterowie tym razem rozwiązują zagadkę związaną mocno z przeszłością. Ważną rolę w historii odegrają pewne obrazy, Juliusz Cezar i leśne okolice Żeromic. Dzieje się naprawdę wiele, a to wszystko w gęstej atmosferze małego miasteczka – w którym trudno ukryć pewne sprawy. Warto nie psuć sobie lektury spoilerami i nie poznawać fabuł kolejnych tomów przed przeczytaniem tych wcześniejszych. We wszystkich czterech tomach dzieje się naprawdę dużo, jest mnóstwo zwrotów akcji, twistów fabularnych. W wyważony sposób Remigiusz Mróz splata ze sobą wątki kryminalne z tymi związanymi z prywatnym życiem bohaterów. To chyba jego klucz do sukcesu – wciągająca fabuła i dobrze napisani bohaterowie. Właśnie, trzeba pamiętać o bohaterach wykreowanych przez Mroza. To są zawsze bardzo ciekawe postaci, często niejednoznaczne. Nie są krystaliczni, niosą ze sobą jakiś bagaż. I tak też jest w przypadku Kai i Seweryna (w opowieści o nich ten bagaż mam wrażenie, że z każdym tomem staje się coraz cięższy). Ciekawe duety stają się powoli znakiem rozpoznawczym twórczości pisarza z Opola.
>>> Kiedyś spalił swoją Biblię. Dziś dzieli się doświadczeniem wiary [RECENZJA]
Sięgajmy po literaturę popularną
Remigiusz Mróz nie tworzy prozy wybitnej – bo nie musi. Myślę, że na zdobyciu literackiego Nobla i innych nagród niekoniecznie mu zależy. Pisze za to książki, po które chętnie sięgają tysiące czytelników. Nie zawsze musimy wybierać pozycje z górnej półki. Zresztą, sam się przyznam, że często takiej „literatury najwyższej klasy” nie rozumiem. Sięgajmy po literaturę popularną, to nie jest „gorszy” typ literatury. Przecież nie zawsze trzeba zaczytywać się w klasyce. A literaturę popularną po prostu dobrze się czyta – a to bardzo ważne. Przy książkach Mroza można zwyczajnie odpocząć. Czasem mówimy o „odmóżdżeniu”. Szybko się wciągamy i zapominamy o otaczającej nas rzeczywistości, zwłaszcza o problemach i trudach. A potem czytamy kolejne strony, aż orientujemy się, że jest 2 w nocy, a pół książki już za nami. Tak się właśnie czyta historię Kai, Seweryna i Zeromic.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |