Fot. wikimedia commons/Autorstwa Chmee2 – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=33415674/ wyd. Filia

Remigiusz Mróz w wydaniu postapokaliptycznym [RECENZJA] 

Czy warto sięgnąć po najnowszą książkę Remigiusza Mroza? Zdecydowanie tak! „Projekt Riese” zaskakuje czytelnika już od pierwszych stron. Wszystko zaczyna się od dużego uderzenia, a potem… jest jeszcze ciekawiej. 

Nie wszyscy lubią prozę Remigiusza Mroza. Ja jednak chętnie sięgam po jego książki i czasem nawet nie nadążam z przeczytaniem jednej, a na księgarskich pólkach jest już kolejna. To bardzo „płodny” pisarz i w ciągu roku wydaje kilka nowych publikacji. Niedawno nakładem Wydawnictwa FILIA ukazała się najnowsza książka Mroza – „Projekt Riese”. Przyznam, że bardzo mnie zaskoczyła.  

Wiele nie wiedzieliśmy 

Remigiusz Mróz przyzwyczaił nad przede wszystkim do śledztw prowadzonych przez Joannę Chyłke lub Wiktora Forsta. Tym razem jednak nie zaproponował czytelnikom kryminału, a… No właśnie, z jakim gatunkiem mamy do czynienia? O „Projekcie Riese” przed lekturą wiedziałem niewiele, sam autor bardzo zdawkowo wypowiadał się przed premierą o tej książce. Był bardzo tajemniczy i w ten sposób udało mu się wzbudzić zainteresowanie czytelników, w tym moje. Na okładce książki widzimy kilka osób idących ulicą i znak drogowy, na którym napisano: „Wstęp wzbroniony. Obszar zakażenia Covid-19. Wejście grozi śmiercią”. Spodziewałem się zatem, że dostanę opowieść z jakiejś niedalekiej przyszłości o tym, jak pandemia wygrała z ludzkością. Cóż, pomyliłem się, i to bardzo. Choć jednocześnie… miałem sporo racji. Jak to możliwe? 

>>> Śmierć, którą zwiastuje sen [RECENZJA]

Gdzieś na Dolnym Śląsku 

Remigiusz Mróz napisał tym razem powieść w gatunku postapo – czyli postapokaliptycznym. Apokalipsa jednak, przynajmniej taka w „klasycznym” wydaniu nie dotyczy każdego ze światów. Tak, światów, bo tym razem Remigiusz Mróz zabiera nas na wyprawę do wielu równoległych, alternatywnych rzeczywistości. Tylko przez pierwszych kilkanaście stron książki znajdujemy się w naszym (przynajmniej tak myślę) świecie. Grupa turystów zwiedza kompleks Riese. To projekt górniczo-budowlany realizowany przez nazistowskie Niemcy w latach 1943-1945 na terenie Gór Sowich i Zamku Książ. Budowy nie ukończono. Miała to być jedna z kwater Adolfa Hitlera. U Mroza w kompleksie Riese dochodzi do wypadku, kilku osobom udaje się przeżyć i nawet wyjść na powierzchnię. Okazuje się jednak, że są… w innym świecie. Innym, a jednocześnie tym samym. Tak zaczyna się ta opowieść i rzeczywiście – jak przyznawał sam autor w swoich mediach społecznościowych – każde kolejne zdanie o treści książki będzie spoilerem. Postaram się jednak zbyt wiele nie zdradzić, a mimo to przybliżyć charakter tej opowieści. 

Projekt Reise, fot. wikimediacommons/Autorstwa Lilly M – Praca własna, CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1413489

Pandemicznie 

„Projekt Riese” powstał w trakcie pandemii covida i fakt ten ma zdecydowany wpływ na fabułę powieści. Różne światy inaczej radzą sobie (lub nie radzą) z pandemią koronawirusa. A nasi bohaterowie chcą uratować świat. Brzmi to trochę jak opowieść o superbohaterach, ale bohaterowie Mroza wcale nimi nie są. A ich podróż przez alternatywne światy łatwa nie jest. Są za to świetnie napisanymi postaciami. Szybko wzbudzają sympatię czytelników – zwłaszcza główny duet, czyli Natalia i Parker. Autor ciekawie opisuje też świat. Niby mamy do czynienia z poważną powieścią o walce z pandemią – a jednak co chwilę Remigiusz Mróz puszcza do nas oko. Książka pełna jest tzw. easter egg – czyli nawiązań – choćby do popkultury, historii czy do… innych książek samego Remigiusza Mroza. Autor zadbał choćby o to, by tak lubiany w Polsce Robert Makłowicz występował też w innych światach.  Musze przyznać, że mnie szczególnie zainteresował świat, w którym mamy rok 2022 i… wciąż trwający czas PRL-u. Od razu skojarzyło mi się to z genialnym mockumentem Jana Holoubka z 2014 r. pt. „Pocztówki z Republiki Absurdu”. Mockument to fikcja, która udaje film dokumentalny. U Holoubka również PRL nie przestał istnieć. Najbardziej zaskakujący w tamtym filmie był widok dwóch Pałaców Kultury i Nauki w Warszawie. Mróz w swej najnowszej książce również wodzi czytelnika za nos i kreuje opis różnych światów. Momentami jego powieść to taki książkowy mockument.

>>> Obsesja władzy [RECENZJA]

Niedosyt 

Nie wiem, czy Remigiusz Mróz oglądał niemiecki serial „Dark”. Czytając „Projekt Riese” miałem jednak wrażenie, że to książka bardzo przypominająca genialną i zawiłą produkcję Netflixa. Serial stworzył swoją własną mitologię, tam również mieliśmy do czynienia z różnymi liniami czasowymi i z podróżą po miedzy kolejnymi wersjami wydarzeń. „Projekt Riese” to taka książkowa wersja „Dark”. Popkultura bardzo lubi wątki postapo – ale akurat polscy twórcy, przynajmniej ci bardzo popularni, bardzo rzadko po nie sięgają. Raczej musimy karmić się produkcjami zagranicznymi – jak choćby wspomnianym serialem „Dark”. „Projekt Riese” to miła odmiana – książkowa apokalipsa na dobrze nam znanym terenie. I po lekturze tej książki czytelnik czuje na pewno niedosyt. Lektura niecałych 500 stron tekstu przynosi nam wiele pytań i tylko na niektóre z nich otrzymujemy odpowiedzi. Dlatego myślę, że niejeden czytelnik będzie chciał dalej zgłębić nowe uniwersum, które stworzył najpopularniejszy dziś polski pisarz. Znając Remigiusza Mroza wkrótce doczekamy się kontynuacji losów naszych bohaterów i zgłębimy bardziej stare i nowe światy. Byłbym zaskoczony, gdyby nie było kontynuacji tej książki. „Projekt Riese” to dobry pomysł na długie, zimowe wieczory. Uprzedzam – czyta się to bardzo szybko i zdecydowanie nie chce się oderwać od lektury. Ryzyko zarwanej nocy – bardzo duże! Ale będzie to dobrze zarwana noc. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze