Święty Karol Boromeusz z aniołami. Malował Antiveduto Grammatica, fot. www.travel.nytimes.com

Święty, który nie zachęcał do… oglądania komedii 

W czasie epidemii parokrotnie „atakującej” Mediolan, kazał otworzyć spichlerze i oddać żywność ubogim. Co więcej, zachęcił duchowieństwo do zatroszczenia się o zarażonych i ich rodziny. Mimo szalejącej zarazy sam osobiście pomagał chorym, karmił ich, umierających zaopatrywał na ostatnią drogę w sakramenty – taki był święty Karol Boromeusz. To patron chrzcielny Jana Pawła II. 

Święty Karol Boromeusz urodził się 3 października 1538 roku na zamku Arona nad Lago Maggiore (Jezioro Większe). Wywodził się z arystokratycznego rodu spokrewnionego z Medyceuszami. Jego ojciec słynął z prawości charakteru, religijności i miłosierdzia okazywanego ubogim, co wpłynęło na późniejszą postawę świętego. Dla Karola Boromeusza miłość miłosierna stała się ideałem życia chrześcijańskiego. Kiedy miał zaledwie siedem lat, przeznaczono go do stanu duchownego, biskup Lodi wręczył chłopcu suknię klerycką. Jako dwunastolatek, został mianowany opatem w swej rodzimej miejscowości, lecz wymógł na swoim ojcu, by dochody z opactwa przeznaczano nie dla niego, ale na rzecz ubogich. 

>>> Św. Karol Boromeusz: reformator, założyciel pierwszego seminarium duchownego

Przede wszystkim – Mediolan 

Był wszechstronnie wykształcony. Wpierw kształcił się na zamku w Arona, a potem na uniwersytecie w Pawii, gdzie uzyskał w 1559 r. tytuł doktora obojga praw: kościelnego i cywilnego. Był również siostrzeńcem papieża Piusa IV, dzięki któremu znalazł się w Rzymie, gdzie uczyniono go protonotariuszem apostolskim i referentem w sygnaturze. Był także kardynałem i arcybiskupem Mediolanu, zanim przyjął święcenia kapłańskie, lecz musiał pozostawać w Wiecznym Mieście. Ponadto z polecenia wuja papieża był też kardynałem-protektorem Portugalii, Niderlandów i szwajcarskich katolików, a także opiekunem wielu zakonów i archiprezbiterem rzymskiej bazyliki Matki Bożej Większej. Sumy, jakie uzyskiwał z piastowania tych godności i urzędów przeznaczał szczodrze na cele dobroczynne i kościelne, natomiast sam żył ubogo i prosto, przypominając raczej mnicha niż kościelnego dostojnika. Faworyzowany przez papieża, dzięki zaufaniu, jakim darzył go zasiadający na Stolicy Piotrowej wuj, zdołał usunąć wiele nadużyć w Kościele, a z grona kandydatów do godności kościelnej wyrugować niegodnych i karierowiczów. Tym ostatnim krokiem pozyskał sobie wrogów, dlatego po wyborze nowego papieża, Piusa V, musiał w 1567 r. opuścić Rzym. Zadowolony z takiego obrotu spraw zajął się archidiecezją mediolańską. W 1564 r. otworzył w Mediolanie jedno z pierwszych w świecie wyższych seminariów duchownych oraz zainicjował seminaria niższe. Prowadzenie seminarium powierzył oblatom świętego Ambrożego. Pomagał chętnie zakonom, a dla świeckich katolików zakładał bractwa. Popierał zwłaszcza Bractwo Nauki Chrześcijańskiej, stawiające przed sobą jako cel katechizację dzieci. Aby umożliwić ubogiej młodzieży studia wyższe założył oddzielne kolegium przy uniwersytecie w Pawii. Utworzoną w Mediolanie Wyższą Szkołę Filozofii i Teologii oddał w ręce jezuitom, a szkołę i kolegium dla młodzieży szlacheckiej teatynom. Był także gorliwym i świątobliwym duszpasterzem, pisarzem-teologiem, aktywnym uczestnikiem soboru trydenckiego, opiekunem ubogich i chorych, zwłaszcza chorujących psychicznie. 

Portret San Carlo Borromeo, olej na płótnie, pędzla Orazio Borgianniego (fot. arthermitage.org3. The Hermitage, St. Petersburg, commons.wikimedia)

Oddał własne łóżko 

W celu przeprowadzenia reform i wcielenia w życie uchwał wspomnianego soboru zwołał 13 synodów diecezjalnych i 5 prowincjonalnych. Przyczynił się też do zakończenia zbyt długo trwających obrad oraz zainicjował kongregację kardynałów, która pilnowała wprowadzenia uchwał soboru trydenckiego w Kościele. Ponadto ufundował przytułki dla bezdomnych oraz dla upadłych dziewcząt i kobiet. Był również fundatorem kilku sierocińców. Gdy w 1582 r. przeprowadzono reformę mszału i brewiarza, obronił istniejący w jego diecezji od wielu stuleci obrządek ambrozjański. Był także tercjarzem franciszkańskim. W czasie epidemii parokrotnie „atakującej” Mediolan, kazał otworzyć spichlerze i oddać żywność ubogim. Co więcej, zachęcił duchowieństwo do zatroszczenia się o zarażonych i ich rodziny. Mimo szalejącej zarazy sam osobiście pomagał chorym, karmił ich, umierających zaopatrywał na ostatnią drogę w sakramenty, cierpiącym podarował nawet własne łóżko, a także zarządził procesję pokutną, prowadząc ją boso ulicami stolicy Lombardii. W 1572 r. był na konklawe kandydatem na papieża. Jeszcze przed oddaniem się sprawom Bożym jego ulubionymi rozrywkami były: polowanie, gra w szachy, obcowanie ze sztuką i pięknem, gra na wiolonczeli. Zmarł 3 listopada 1584 r. w Mediolanie wskutek febry, której nabawił się w trakcie swoich rekolekcji. Beatyfikowany został w 1602 r. przez papieża Pawła V. Ten sam papież w 1610 r. dokonał kanonizacji Boromeusza. Ciało świętego spoczywa w krypcie katedry w Mediolanie.  

>>> 190 świętych mieszka na mojej plebanii [REPORTAŻ] 

Atrybuty świętego 

Sztuka ukazuje go w stroju kardynalskim. Jego atrybutami są: bicz, broń palna, czaszka, gołąb, grupa chorych osób, gwóźdź z krzyża Jezusa Chrystusa, krzyż, puszka na komunikanty, sznur na szyi, wizerunek Matki Bożej. Broń palna nawiązuje do nieudanego zamachu na życie Boromeusza. Kiedy niedoszły zabójca wystrzelił z rusznicy ku świętemu, kula przeszyła odzież, nie raniąc samego Karola, co uznano za cud, a przyszły święty przebaczył winnemu. Czaszka i bicz świadczą o bardzo surowym trybie życia tego świętego, na który składało się między innymi spożywanie raz dziennie posiłku i biczowanie. Gołąb symbolizuje działanie pod natchnieniem Ducha Świętego oraz pokój i pokorę, jakimi odznaczał się święty Karol Boromeusz. Ze względu na szczególną cześć do męki Pańskiej, ów święty nie rozstawał się z krzyżem, często adorował wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela oraz idąc boso, z krzyżem w rękach i sznurem na szyi, prowadził publiczne procesje pokutne z gwoździem z Chrystusowego krzyża. Grupa chorych przypomina powrocie Boromeusza do Mediolanu w 1576 r. na wieść o wybuchu zarazy. Wtedy to, po opuszczeniu przez władze miejskie miasta i pozostawieniu zdrowych i chorych bez opieki, pieczę nad nimi rozciągnął właśnie święty Karol Boromeusz. Puszka na komunikanty świadczy natomiast o wielkiej czci do Najświętszego Sakramentu i propagowaniu przez świętego kultu eucharystycznego. Wizerunek maryjny dowodzi zaś szczególnej czci do Matki Bożej. Święty z Mediolanu bardzo lubił sanktuaria maryjne, był wielkim orędownikiem nabożeństw maryjnych. Święty Karol Boromeusz patronuje boromeuszkom, diecezji w Lugano i Bazylei, uniwersytetowi w Salzburgu, bibliotekarzom, instytutom wiedzy katechetycznej, proboszczom i profesorom seminarium. 

Karol Boromeusz udziela komunii św. zarażonym. Obraz Pierre’a Mignarda. Fot. By Patrick from Compiègne, France – Caen (Calvados) – Musée des Beaux-Arts – „Saint Charles Borromée donnant la Communion” (Pierre Mignard,1612-1695), CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=104876918

>>> Który święty ci pomoże? [QUIZ]

Przeciwny… komediom 

Jako dobry pasterz święty Karol Boromeusz dbał nie tylko o dobro duchowe diecezjan, ale i o ich dobro moralne, dlatego odradzał wiernym na przykład oglądanie spektaklu wystawionego przez aktorów komedii dell’arte. Jego niechęć do teatru komediowego, podsycana troską o dusze, ujawniła się chociażby w homilii z 17 lipca 1583 r. Tak wtedy, na rok przed swoją śmiercią, wypowiadał się z ambony: „Chrystus mieszka w kościołach, w tak licznych u nas oratoriach, w hospicjach i w innych miejscach ożywianych chrześcijańską wiarą. Diabeł zamieszkuje miejsca bezwstydne, takie jak tawerny, sceny i spektakle. Obaj mają swoich wysłanników, których do was posyłają; ambasadorami diabła są mim i histrion; rozwieszają oni na murach plakaty, w których zapraszają was na diabelską schadzkę, którą nazywają komedią. Komedią ją zwą, ale wierzcie mi: dla was jest to zawsze tragedia. Wchodzicie do teatru żywi i zdrowi, a wychodzicie martwi, uśmierceni przez zmysły, okaleczeni przez żądze. A mimo to dochodzą mnie słuchy, że wielu z was bieży na spotkanie śmierci, i to nie tylko naiwna młodzież, lecz także dojrzali mężowie, ojcowie rodzin. Wypowiadam te słowa i oblewam się rumieńcem wstydu. Chrystus za naszym pośrednictwem wzywa was, abyście przybywali do miejsc, które nazwaliśmy Jego domem, a otrzymacie nieskończone dary […]. Przyjdzie taki czas, umiłowane dzieci, że będziecie chcieli do Niego pobiec, lecz nie będziecie mogli, nie będzie wam już wolno za Nim pójść: rozkażą wam iść tam, gdzie przygotowano miejsce dla mimów, histrionów i nierządnic”. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze