Fot. Youtube/Netflix Polska

Takiego filmu jeszcze nie było. Dlaczego warto obejrzeć „Broad Peak”? [RECENZJA]

Jakie masz skojarzenia, gdy słyszysz o Macieju Berbece? Bo mi na myśl przychodzą od razu góry, książka o nim, którą czytałam i dokument zrobiony przez jego syna, który miałam okazję obejrzeć. Historię tego Polaka znam już niemal na pamięć. Dlatego tym bardziej byłam ciekawa, czy czymś jeszcze może zaskoczyć mnie poświęcony mu film „Broad Peak” dostępny od 14 września na Netflixie. 

W 2018 r. pojawiła się informacja o rozpoczęciu zdjęć do filmu pt. „Broad Peak”. Co jakiś czas sprawdzałam więc, czy znana jest już data premiery. Niestety, nie można było znaleźć na ten temat żadnych informacji. Aż w końcu podano, że od 14 września będzie można obejrzeć tę produkcję na Netflixie, a kilka dni wcześniej w wybranych kinach w Polsce. W międzyczasie jednak pojawiły się opinie, że skoro musimy czekać aż tyle lat na premierę, to znaczy, że film nie bardzo się udał. Ale czy to prawda? 

-40 stopni i 5000 metrów n.p.m. 

Akcja filmu rozpoczyna się od momentu, w którym członkowie polskiej zimowej wyprawy na K2 w 1988 r. dochodzą do wniosku, że nie uda im się osiągnąć zamierzonego celu, w związku z tym dwóch z nich – Aleksander Lwow i Maciej Berbeka – decydują się zdobyć Broad Peak. Mamy więc okazję obserwować ich wyprawę, która do najłatwiejszych zdecydowanie nie należy, bo już pierwszego dnia przychodzi im się zmierzyć z trudnymi warunkami pogodowymi, co bardzo realistyczne zostało oddane w filmie. Co istotne bowiem, nigdy wcześniej w historii kina żadna produkcja nie została zrealizowana na wysokości ponad 5 tysięcy metrów. W związku z tym widz może nie tylko podziwiać zapierające dech w piersiach widoki, lecz także  aktorów, którzy, jak można przeczytać na oficjalnych profilach filmu – nie mieli charakteryzacji, ale na przykład prawdziwy lód na wąsach czy nosie. Poza tym wcielający się w Macieja Berbekę Ireneusz Czop, aby przygotować się do swojej roli, odbył wielomiesięczne szkolenia alpinistyczne oraz wyjeżdżał zarówno w polskie, jak i w zagraniczne góry, w tym również w Karakorum.  

Fot. Youtube/Netflix

Dzięki ukazaniu wspinającego się Berbeki zarówno w szerokim, jak i w zbliżonym kadrze, można jeszcze bardziej wczuć się w klimat „Broad Peaku” i w to, co przeżywa główny bohater. Widać więc nie tylko walkę z żywiołem, lecz także z własnymi słabościami i ograniczeniami organizmu, szczególnie podczas powrotu do bazy, co mężczyźnie utrudniają odmrożone palce.  

W czasie drogi przed oczami Berbeki pojawia się obraz mówiącej do niego żony (w tej roli Maja Ostaszewska), której przed wyjazdem obiecał, że wróci do domu. 

>>> Dreamland Macieja Berbeki oczami jego najbliższych [RECENZJA]

Na pierwszym planie 

Nieco lepiej widz ma okazję poznać postać Ewy Berbeki w czasie scen, które rozgrywają się po przyjeździe jej męża z gór. I chociaż występuje ona w tej części filmu w większości ujęć, to trzeba przyznać, że wciąż na pierwszym planie jest Maciej – ukazany jako troskliwy mąż i ojciec, a nie wyidealizowany „superbohater”. Jednak w jego sercu oprócz rodziny są też góry. I mimo że po, jak się okazało, nieudanym wejściu na Broad Peak (himalaista zdobył w 1988 r. Rocky Summit, o czym dowiedział się z… gazety), powiedział, że już nigdy w tak wysokie góry nie wyjedzie, to wszystko się zmienia za sprawą wizyty Krzyśka Wielickiego.  

Niedługo później Maciej wraz z trzema innymi wspinaczami znów wyrusza zdobyć górę, o której wbrew pozorom nigdy nie potrafił zapomnieć. W przypadku tej wyprawy jednak ujęć z gór jest nieco mniej, choć wciąż robią wrażenie, szczególnie moment, w którym Berbeka staje na wierzchołku, dzięki czemu spełnia swoje największe marzenie. To również jedna z końcowych scen. Dlatego też mam w sobie jakiś niedosyt, choć właściwie trudno mi określić, co dodałabym w tym miejscu. Tym bardziej, że widzowie mogą zobaczyć trochę archiwalnych materiałów, dzięki którym jeszcze bardziej można wczuć się w wydarzenia, które przecież rozegrały się tak niedawno.  

>>> Dlaczego piekło nie chciało Krzysztofa Wielickiego?

No właśnie… W recenzjach, które przeglądałam, twórcom „Broad Peaku” zarzuca się również, że zbyt wcześnie zdecydowali się na ekranizację wydarzeń, które miały miejsce w 2013 r. Mi wydaje się, że jest to zarzut nieco bezpodstawny, tym bardziej, że już kilka lat temu powstała przecież książka o Berbece oraz film dokumentalny pt. „Dreamland”. Moim zdaniem takiej produkcji wręcz brakowało. Nie tylko w polskim, lecz także w światowym kinie. Bo na uwagę tutaj zasługuje nie tylko sama trudna historia, lecz także sposób montażu, niesamowite ujęcia i udźwiękowienie. Najbardziej zapadł mi w pamięć moment, w którym przez kilka minut słyszymy wiatr, głośne oddechy bohaterów, a już chwilę później zupełną ciszę, która panuje w namiocie. A to tylko jeden z wielu tego typu zabiegów. Dlatego też, jeśli ktoś ma taką możliwość, polecam wybrać się na „Broad Peak” do kina, bo film oglądany na komputerze lub w telewizorze to zupełnie coś innego. Z pewnością tak samo będzie trzymał w napięciu, jednak są ujęcia, które zdecydowanie warto zobaczyć na większym ekranie. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze