fot. freepik

W jakim języku można chwalić Boga? Czyli o Ewangelii u Słowian 

„Czyż deszcz od Boga nie pada na wszystkich równo? A słońce czyż nie tak samo na wszystkich świeci?  Czyż nie dychamy wszyscy powietrzem jednakowo? – mówił lekko podniesionym głosem Konstanty. – Jakżeż więc nie wstydzicie się uznawać tylko trzy języki, a wszystkim innym ludom i językom każecie być ślepymi i głuchymi. Powiedzcie mi czy Boga uważacie za tak słabego, że tego dać nie może? Czy za tak zawistnego, że nie chce?”. 

Była druga połowa IX wieku.  Konstanty i jego brat Metody z przetłumaczonymi księgami liturgicznymi i fragmentami Pisma Świętego byli gotowi do misji wśród Słowian. Spodziewali się zapewne, że łatwo nie będzie, ale trudności przyszły zupełnie z innej strony niż przypuszczali. 

Bracia Sołuńscy 

 Konstanty i Michał urodzili się na początku IX wieku w Tesalonikach w chrześcijańskiej, wielodzietnej rodzinie. W języku staro-cerkiewno-słowiańskim nazwa miasta brzmi Sołuń, dlatego nazywano ich „Braćmi Sołuńskimi”. Zgodnie z tradycją, ich matka była Słowianka, z tego powodu mieli posługiwać się biegle językiem słowiańskim i znać obyczaje Słowian – nie udało się tego jednak historycznie udowodnić. Ich ojciec, Leon, był wyższym oficerem miejscowego garnizonu. Oboje byli bardzo dobrze wykształceni. Najpierw uczyli się w rodzinnym mieście, potem wyjechali na nauki do Konstantynopola.   

>>> Święci misjonarze Cyryl i Metody

Konstanty studiował klasyków starożytnych oraz teologię patrystyczną, a także matematykę, astronomię i muzykę. Michał zaś posiadał uzdolnienia wybitnie prawnicze i w młodości robił karierę urzędniczą jako zarządca w jednej z prowincji cesarstwa. Jednak w 840 r. porzucił urząd i – jak czytamy w jego „Żywocie” –  „udawszy się na Olimp, gdzie żyją święci ojcowie, postrzygł się i przywdział czarne mnisie szaty. I żył w posłuszeństwie i pokorze, pełniąc gorliwie całą regułę mniszą, a do ksiąg się przykładając”. W klasztorze otrzymał imię Metody. Jego młodszy brat po skończonych studiach został bibliotekarzem przy świątyni Hagia Sophia, pełnił też funkcję doradcy i sekretarza patriarchy Ignacego, imię Cyryl przyjął dopiero tuż przed śmiercią. W 850 r. Konstanty zastał wykładowcą filozofii w szkole cesarskiej i tam, dzięki wybitnej mądrości, otrzymał przydomek „Filozofa”. Wkrótce jednak również udał się w stronę góry Olimp.

Na Krymie 

Niedługo potem – zapewne ze względu na swą mądrość, jak i zdolności do przemawiania – na zlecenie Michała III, cesarza, Konstanty wraz ze swoim bratem wyruszył do kraju Chazarów na Krymie, gdzie miał zająć się rozwiązywaniem sporu religijnego między chrześcijanami, żydami i Saracenami (jak wtedy określano Arabów, a później ogół muzułmanów). Konstanty przygotował się do tej misji bardzo starannie. By móc polemizować z żydami nauczył się hebrajskiego – a przy tej okazji przetłumaczył na grecki podręcznik do gramatyki hebrajskiej oraz niektóre dzieła teologiczne; aby dogadać się z Arabami, nauczył się syryjskiego. Tradycja głosi, że miało się po ich słowach nawrócić ponad dwieście osób, a sam władca tamtejszych ludów napisał ponoć do cesarza specjalny list: „Posłałeś nam władco człowieka, który słowem i dowodami wykazał nam, że wiara chrześcijańska jest święta. Przekonawszy się, że jest to prawdziwa wiara poleciliśmy ludziom chrzcić się dobrowolnie, w nadziei że i sami tego dostąpimy”. 

>>> Jakimi językami mówił Jezus? „Mógł rozmawiać z Poncjuszem Piłatem po grecku”

Na Krymie bracia dowiedzieli się, że w morzu spoczywają najpewniej szczątki papieża Klemensa I Rzymskiego, który na Krymie właśnie miał zginąć śmiercią męczeńską. Około IV w. była obecna tradycja mówiąca o tym, że cesarz Trajan zesłał papieża Klemensa na wygnanie do Pontu i kazał go wrzucić do morza z kotwicą zawieszoną u szyi. Tradycja pochodząca z IX w. ustaliła, że miejscem męczeńskiej śmierci świętego był Krym i wyznaczyła datę na rok 102 – obecnie podawana jest ona w wątpliwość. Szczątki papieża zostały ponoć odnalezione wtedy właśnie przez Konstantyna i Metodego którzy potem przenieśli je do Rzymu.

fot. wikipedia

Misja wśród Słowian  

Po pierwszej  udanej misji bracia zostali wysłani przez patriarchę, św. Ignacego, aby nieść chrześcijaństwo Bułgarom – wśród nich pracowali pięć lat. Następnie na prośbę księcia Rościsława udali się z podobną misją na Morawy. W ten sposób Rościsław chciał się uwolnić od związków polityczno-kościelnych z Niemcami, można się więc było spodziewać, że misja braci wzbudzi sprzeciw germańskiego duchowieństwa jeszcze zanim się zacznie. A początek jej był ponoć taki. Ówczesny cesarz bizantyjski posłał po Konstantyna i zwrócił się do niego tymi słowami: „Wiem, że zmęczony jesteś, Filozofie, ale potrzeba żebyś tam poszedł, nikt bowiem inny, rzeczy tej nie może dokonać, tak jak ty”. A misja ta rzeczywiście była trudna i wymagająca, gdyż Słowianie nie mieli własnego pisma.  

Poszedł więc Konstanty „na miejsce odosobnienia i oddał się modlitwie wraz ze swymi pomocnikami”, po czym zaczął obmyślać alfabet dla Słowian. I tak powstało pierwsze pismo  (głagolica). Bazą dla niego był mały alfabet grecki (minuskuła), choć badacze nie wykluczają, że również pismo semickie. Istnieje też hipoteza, że Konstanty wykorzystał jakiś istniejące pismo słowiańskie, choć nie ma na to śladów materialnych.  Już po śmierci Konstantyna jeden z jego uczniów, wykorzystując głagolicę i duży alfabet grecki (majuskułę), stworzył uproszczoną wersję zapisuj języka, który dziś – po zmianach – jest znany pod nazwą cyrylica.  

Pierwsze ślady użycia cyrylicy pochodzą z terenów wschodniej Bułgarii. Za najstarszy datowany zabytek cyrylicki uważana jest inskrypcja cara Piotra datowana na 943 rok. W ciągu X–XII w. cyrylica rozprzestrzeniła się z Bułgarii na tereny Serbii oraz Rusi Kijowskiej. Cyrylica używana współcześnie dla zapisu rozmaitych języków jest alfabetem częściowo zreformowanym i unowocześnionym w stosunku do wersji pierwotnej. Reformy cyrylicy dokonano w Rosji na początku XVIII wieku za sprawą Piotra Wielkiego. Przy pierwotnej wersji cyrylicy pozostała cerkiew prawosławna, wykorzystująca zapisane tym alfabetem księgi liturgiczne w języku cerkiewnosłowiańskim.  

 Kiedy alfabet był już gotowy, Konstanty i Metody przełożyli na język słowiański Ewangelię i Dzieje Apostolskie, Psałterz i niektóre teksty liturgiczne. Opracowali też liturgię słowiańską i ruszyli na Morawy. Nie spodziewali się zapewne, że większym od nawracania Słowian problemem będzie przełamanie oporu jaki napotkali ze strony duchowieństwa (w Wenecji, w której się zatrzymali, obradowali biskupi, którzy sprzeciwili się bardzo ostro misji braci). Zarzuty, jakie usłyszeli Konstanty i Metody, brzmiały następująco: „w języku słowiańskim nie przystoi Boga chwalić, bo są do tego języki znacznie czcigodniejsze jak grecki, łacina czy hebrajski”. Spór nie dotyczył oczywiście tylko kwestii języka, ale zagadnienia, które potem kilka wieków później określono mianem  inkulturacji, czyli odpowiedzi na pytanie, na ile można pogodzić przesłanie Ewangelii z mentalnością i kulturą ludzi, którym jest głoszona. Decyzje zachodnich biskupów nie były też wolne od uwarunkowań politycznych.

Ewangelia i polityka

Historycy nie mają wątpliwości ze opór ze strony duchowieństwa był  nie tylko ewangelicznym oburzeniem, ale też wyrachowaną, polityczną kalkulacją – dziewiętnastowieczny historyk Walerjan Krasiński pisał: 

„Nadzwyczajne powodzenie gorliwej apostolskiej działalności Cyryla i Metodego przypisać należy prawdziwie chrześcijańskiemu duchowi, w jakim dokonywali nawracania, a zdaje się, iż żadne samolubne względy korzyści prac ich nie kaziły. Nigdy też nie starali się oni używać chrześcijaństwa jako narzędzia do celów politycznych, nie głosili nikczemnej nauki bezwarunkowego poddania się wstrętnemu jarzmu zaborczych cudzoziemców w imię ewangelicznych zasad łagodności cierpliwości i wyrozumiałości.  

Całkiem odwrotnie postępowali misjonarze germańscy, niejednokrotnie próbujący nawracania sąsiednich Słowian; oni to zawsze podporządkowywali sprawę chrześcijaństwa celom politycznym i, głosząc Słowo Boże, torowali drogę panowaniu cesarzy niemieckich; wszystkie słowiańskie kraje, nawrócone przez zachodnich misjonarzy, zupełnie podlegały wpływowi Germanów, którzy z nieubłaganą zawziętością niszczyli ich język i ustawy, podczas gdy Cyryl i Metody nie naruszali tych twierdz narodowości drogich każdemu narodowi, który nie spadł na najniższy stopień upodlenia. Okoliczność ta dostatecznie objaśnia powodzenie tych bogobojnych i wolnomyślnych misjonarzy i zarazem tłumaczy przeszkody ogólnie napotykane przez duchowieństwo niemieckie, którego dzieło nawracania jednoznaczne było ze zniszczeniem”. 

Był rok 868. O działalności Braci Sołuńskich wiedział papież Hadrian II, który był pod wrażeniem ich pracy misyjnej. Przekonali się o tym na własnej skórze, kiedy przyjął ich bardzo serdecznie w Rzymie. Było to ważne również dlatego, że przed jego poprzednikiem (Mikołajem I) zostali niemal oskarżeni o herezję i nie do końca wiedzieli, czego się mogą spodziewać. Bracia wręczyli papieżowi odnalezione kiedyś na Krymie relikwie Klemensa I i pokazali przetłumaczone przez siebie księgi liturgiczne. Papież był zachwycony, księgi niedługo potem poświęcił, co było równoznaczne z pełną akceptacją i błogosławieństwem dla pracy, ewangelizacji i misji Konstantyna i Metodego.  

>>> Słowianie mają wspólny język. Również dzięki Polakowi!

Niedługo potem, zmęczony wysiłkiem podróżami i chorobą, Konstanty zmarł, przyjmując jeszcze przed śmiercią zakonne imię Cyryl. Metody dalej kontynuował swoją misje wśród Słowian, ale mimo poparcia papieskiego co raz popadał w konflikty z zachodnim duchowieństwem, dla którego liturgia w języku słowiańskim – z różnych powodów – była nie do przyjęcia. Zmarł w 885 r. 

fot. unsplash

Wysiłek poznawania 

Kościół wspomina  Cyryla i Metodego, zwanych apostołami Słowian, 14 lutego . W 1980 r. Jan Paweł II ogłosił ich współpatronami Europy. W Slavorum Apostoli napisał: „Konstantyn i jego współpracownicy zadali sobie trud stworzenia nowego alfabetu, by prawdy, które mieli głosić i wyjaśniać, mogły być spisane w języku słowiańskim i przez to stać się w pełni zrozumiałe i łatwiejsze do przyswojenia dla słuchaczy.  

Poznanie języka i umysłowości nowych ludów ewangelizowanych, którym nieśli wiarę — było trudem zaprawdę godnym ducha misjonarskiego, tak jak przykładna była gotowość do poznania i wyjścia naprzeciw wszystkim potrzebom i oczekiwaniom ludów słowiańskich”.   

Najczęściej zagadnienie inkulturacji kojarzy się z misjami w egzotycznych krajach, ale coraz częściej okazuje się, że językiem, mentalnością i wartościami różnią się w obrębie jednej kultury (europejskiej) społeczeństwa, a nawet rodziny. Te przestrzenie też stają się miejscami, w których o wierze i Bogu trzeba mówić na nowo, może w inny sposób, z uprzednim wysiłkiem zrozumienia sytuacji tych, o których mówimy. Jak Cyryl i Metody którzy – mimo iż samego pojęcia „inkulturacji” jeszcze nie znali – intuicyjnie próbowali poznać mentalność tych, do których szli, a o Ewangelii mówili ich językiem.   

„Nowe kultury rodzą się nadal na ogromnych obszarach ludzkości, gdzie chrześcijanin nie jest już promotorem lub twórcą sensu, natomiast otrzymuje od nich inne języki, symbole, przesłania i wzorce, ofiarujące nowe orientacje życia, często sprzeczne z Ewangelią Jezusa” – czytamy w Evangelii gaudium Franciszka. „Konieczna staje się ewangelizacja, która rzuciłaby światło na nowe sposoby kontaktu z Bogiem, z innymi ludźmi i ze środowiskiem i która odbudowałaby fundamentalne wartości. Trzeba dojść tam, gdzie kształtują się nowe przesłania i wzorce, dotrzeć ze Słowem Bożym do najgłębszych zakamarków miasta” – kontynuuje papież. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze