W pułapce stereotypów. „Psie pazury” [RECENZJA]
Film, który zdobywa Złotego Globa dla najlepszego dramatu zawsze jest też jednym z faworytów w wyścigu o Oscary. W tym roku Złoty Glob trafił w ręce twórców „Psich pazurów”. Sprawdźmy zatem, czy jest to film warty obejrzenia.
Od kilku lat Netflix przygotowuje na sezon nagród filmowych film, który ma przynieść mu najważniejszego Oscara – dla najlepszego filmu roku. Dotąd jednak streamingowemu gigantowi nie udało się osiągnąć tego sukcesu. W tym roku bronią w walce o najważniejsze laury ma być film „Psie pazury”. Czy zdobędzie najważniejszego Oscara – tego na razie nie wiemy. Wiemy jednak, że film ten zdobył Złotego Globa dla najlepszego dramatu – a to istotny prognostyk przed wyścigiem oscarowym.
>>> W jaki sposób powstają nasze opinie? O pułapce osądzania
Czas jest kluczem
Przyznam, że po obejrzeniu „Psich pazurów” mam ambiwalentne uczucia. Od seansu na platformie Netlix minęło już kilka dni, a ja wciąż nie wiem, czy mi się ten film podobał, czy raczej mnie znudził. Zacznijmy zatem od znudzenia. Fabuła obrazu Jane Compion rozgrywa się bardzo powoli. Czasem widz odnosi nawet wrażenie, że na ekranie nic się nie dzieje. Choć jednocześnie to dzięki temu wrażeniu atmosfera gęstnieje, a pomiędzy bohaterami tworzą się coraz większe zgrzyty. Na pewno zachwycić można się krajobrazami – to wszak western (choć nie jest to klasyczny western – z westernem łączy go przede wszystkim świat przedstawiony). Trafiamy do Montany w 1925 r. To ważne, bo to nie jest już „czas westernowy” – pewnie nie tylko mi westerny kojarzą się z wiekiem XIX, z wiekiem pary. Jesteśmy w latach dwudziestych ubiegłego wieku, na progu nowoczesności. Bohaterowie jeżdżą już pierwszymi automobilami. A jednocześnie mentalnie wielu z nich wciąż siedzi w wieku pary, w przeszłości. To przenikanie się wczoraj, dziś i jutra staje się kluczem do zrozumienia fabuły tego obrazu.
>>> Przypowieść o talentach na wielkim ekranie. „Nasze magiczne Encanto” [RECENZJA]
Męski świat
Mamy dwóch braci – Phila i George’a, którzy prowadzą razem ranczo. Mężczyźni są zupełnie inni i dlatego w pewnym momencie ich relacje stają się bardzo skomplikowane. George w tajemnicy przed Philem poślubia Rose, wdowę i matkę nastoletniego, wrażliwego chłopaka. Phil nie akceptuje tego związku. To punkt wyjścia do dalszych wydarzeń. Bracia w pewien sposób stają się symbolami starego i nowego świata. Philowi zdecydowanie daleko do równości płci, o której tak wiele mówi się w XX i XXI w. Przypominają o niej także ostatni papieże. Phil to typowy maczo i dla niego ten męski świat jest tym prawdziwym światem. Nie dopuszcza do siebie w ogóle wrażliwości, delikatności, bo stereotypowo są one dla niego niemęskie. Na nerwach gra mu pasierb George’a – wrażliwy chłopak, student medycyny. Prawdziwy mężczyzna przecież powinien pracować na farmie, a nie uczyć się i być intelektualistą. Film Compion to ważny w głos w kontekście obecnego kryzysu męskości. Wciąż są rejony świata, w których dominuje maczyzm, w których znaczenie ma przede wszystkim siła. W takim ujęciu mężczyzna jest lepszy od kobiety. Od tego myślenia trzeba odchodzić – i obejrzenie „Psich pazurów” na pewno zrodzi w nas refleksje dotyczące takiego podejścia. To George ma rację, nie Phil. Bo George staje po stronie współczesności, pokazuje nam dzisiejsze podejście do rozumienia równouprawnienia. Nie ma gorszej i lepszej płci – kobiety i mężczyźni są tak samo ważni i wartościowi.
>>> Czułość. W Ameryce, w Piemoncie i w życiu
Nie znalazłem ciekawej historii
Ten film subtelnie dotyka wielu problemów społecznych – i to bardzo współczesnych. Choćby tak trudnej kwestii jak alkoholizm kobiet. To znów walka ze stereotypami, bo przecież tak często ze słowem „alkoholik” utożsamiamy od razu słowo „mężczyzna”. Dlatego można powiedzieć, że pod płaszczykiem westernu sprzed stu lat ukryto tak naprawdę uniwersalną opowieść o naszym tu i teraz. Warto wziąć w nawias całą historyczną warstwę tej opowieści i przyjrzeć się temu, jak bardzo bohaterowie podobni są do ludzi znanych nam z sąsiedztwa, z ulicy czy tych kojarzonych z telewizji. Warto docenić ten obraz za aktorstwo – zwłaszcza Benedict Cumberbatch jako Phil oraz Kirsten Dunst jako Rose lśnią na ekranie. Również interesująca jest warstwa muzyczna, która nie przeszkadza, ale za to doskonale ilustruje to, co akurat się dzieje (bo warto tez zauważyć, że film w reżyserii Jane Compion jest bardzo skąpy w dialogi). Netflix zaprezentował więc obraz poruszający ważne, współczesne problemy, w którym grają doskonali aktorzy i który zachwyca świetnymi zdjęciami. Ale jednocześnie to film, którego fabuła nie była zbyt wciągająca. W kinie najbardziej interesuje mnie ciekawa historia. I właśnie dlatego ekranizacja książki Thomasa Savage’a nie do końca przypadła mi do gustu. A jak będzie z Akademią, która przyznaje Oscary? Tego dowiemy się pod koniec marca.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |